W okręgowym sądzie pracy odbyła się kolejna rozprawa w sprawie odszkodowania dla byłej pracownicy Biedronki. Po raz pierwszy w sądzie pojawił się przedstawiciel Prokuratury Okręgowej w Elblągu, która włączyła się do postępowań, jakie w sprawach byłych pracowników sieci sklepów toczą się w elbląskim sądzie pracy. Zeznania składała wczoraj jedna z kasjerek, która pracowała z Bożeną Łopacką.
Mecenas Lech Obara, pełnomocnik Łopackiej, liczył, że będzie to już ostatni świadek. Ta nadzieja okazała się płonna, bo sąd zgodził się na przesłuchanie kilku kolejnych osób. Wniosek o wezwanie agentów ochrony ze sklepu, w którym Bożena Łopacka była kierowniczką, złożyli prawnicy firmy Jeronimo Martins, właściciela sieci Biedronka.
- Zeznania ochrony są ważne, bo podobnie, jak raporty dotyczące włączeń i wyłączeń systemu alarmowego, pozwolą ustalić czas, gdy w sklepie rzeczywiście przebywali kasjerzy i kierownicy - mówi mecenas Jacek Siński.
Prawnicy Jeronimo Martins chcą też, by sąd zgodził się na dopuszczenie opinii biegłych z zakresu organizacji pracy oraz księgowości i rachunkowości.
- Kwestią sporną są nie tylko godziny nadliczbowe, ale także m.in. to, czy praca pani Łopackiej po godzinach była konieczna. Z naszych ustaleń wynika, że tak nie było - wyjaśnia Jacek Siński.
Zdaniem mecenasa Lecha Obary, pełnomocnika Bożeny Łopackiej, ekspertyzy i kolejni świadkowie są zbędni:
- Moja klientka jest doskonałym organizatorem, bo bez żadnego przygotowania potrafiła prowadzić sklep, który miał garstkę ludzi, ogrom zadań i złe warunki techniczne - przekonuje Obara. - Myślę też, że strona przeciwna gra na zwłokę, licząc, że może ktoś powie coś przeciwko pani Łopackiej. A przecież w sklepach Biedronki istniał cały system wyzysku pracowników. Dowodzą tego inne toczące się w sądach i już zakończone sprawy.
Elbląski sąd zajmował się wczoraj także wątkiem SMS-ów ze słowami żalu i wyrzutami, jakie Bożena Łopacka wysłała do dawnych współpracowników. Była kierowniczka wysłała SMS-y po tym, jak w ubiegłym tygodniu świadkowie próbowali na jej niekorzyść zmienić swoje wcześniejsze, złożone pod przysięgą zeznania.
- SMS-y nie mają nic do rzeczy w procesie; jest to tylko jeszcze jeden dowód na to, że z rozpaczy Jeronimo Martins sięga po wszelkie środki - uważa Lech Obara.
- Fakt wysyłania SMS-ów określonej treści powinien być wzięty pod uwagę przy ocenie wiarygodności zeznań - odpowiada mecenas Siński i dodaje, że na obecnym etapie postępowania nie ma możliwości ugody między stronami. - Nie ma o tym mowy, m.in. dlatego, że istnieją bardzo duże rozbieżności w sprawach finansowych.
Kolejna rozprawa odbędzie się 3 listopada.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter