I wtedy przyszli Polacy... Jak to było 80 lat temu...

39
Wczoraj
16:03
I wtedy przyszli Polacy... Jak to było 80 lat temu...
Zdjęcie z okładki książki „I wtedy przyszli Polacy.... Ludność miasta i powiatu Elbląg w latach 1945-1950”
Pod koniec lutego swoją premierę będzie miała książka dr. Arkadiusza Wełniaka „I wtedy przyszli Polacy.... Ludność miasta i powiatu Elbląg w latach 1945-1950”. To niezwykła, wielowątkowa historia stosunków ludnościowych w mieście i powiecie elbląskim w przełomowym okresie 1945-1950. Autor opiera swoje badania na bogatej dokumentacji archiwalnej z polskich i niemieckich zasobów, ale także na unikalnych relacjach ostatnich żyjących świadków tamtych czasów. Dzisiaj na portElu publikujemy pierwszy z kilku artykułów poświęconych tej tematyce, przygotowanych przez Arkadiusza Wełniaka. Wkrótce w Elblągu odbędzie się też spotkanie z autorem.

80. rocznica zakończenia drugiej wojny światowej, pierwsze pionierskie miesiące działalności polskiej administracji w Elblągu i początki napływu na teren miasta i powiatu większych grup ludności polskiej są dobrą okazją do godnej celebracji i przypominania tamtego ze wszech miar przełomowego okresu. Wydarzenia polityczne i arcyważne procesy ludnościowe i migracyjne w 1945 roku tak w Elblągu, jak i na całych Ziemiach Zachodnich i Północnych, mogą niewątpliwie stanowić punkt wyjścia do szerszej refleksji.

O tym, w jakich warunkach rodziła się nowa era w dziejach miasta, najlepiej świadczy fragment rocznego sprawozdania prezydenta Elbląga Skarżyńskiego do Ministerstwa Ziem Odzyskanych „wiosną 1945 władze polskie przejęły od wojsk radzieckich miasto Elbląg w stanie prawie zupełnej dewastacji, pozbawione wody, światła i urządzeń, zakładów użyteczności publicznej, bez zakładów leczniczych, z widoczną groźbą rozszerzającej się epidemii tyfusu i chorób wenerycznych. Brak komunikacji i środków lokomocji stwarzał dla władz miejskich wobec braku zaopatrzenia napływającej ludności osiedleńczej okres bardzo ponury” […] „powiat i miasto Elbląg do połowy sierpnia 1945 roku był jednym dużym obozem wojskowym

10 lutego 1945 roku otwiera kilkumiesięczny okres wyłączności władzy wojskowej administracji radzieckiej na Ziemi Elbląskiej. Teoretycznie i oficjalnie trwał on do połowy maja, w praktyce przeciągnął się do sierpnia, a w niektórych miejscowościach powiatu elbląskiego aż do początków 1946 roku.

Sporo napisano już o przebiegu samych walk o miasto, o wkroczeniu Armii Czerwonej i okolicznościach samej kapitulacji. Równie obszerny jest też materiał publikacyjny dotyczący sytuacji i losów ludności niemieckiej, zarówno w okresie przed kapitulacją, po wkroczeniu Armii Czerwonej jak i już w okresie polskiego Elbląga. Temat ten ze względu na implikacje natury polityczno-historycznej i niewyobrażalne zbrodnie, których dopuścili się Niemcy na obszarach okupowanych, wywołuje i będzie zapewne wywoływał szczególną rozbieżność ocen, zwłaszcza obecnie w dobie tak ogromnej polaryzacji polskiego społeczeństwa.

 

Niechęć do poczynań Armii Czerwonej

W kontekście rocznicy warto sobie więc zadać mniej kontrowersyjne pytanie – jaki wpływ miała polityka radzieckich władz wojskowych na możliwości i tempo zasiedlania samego Elbląga i okolicznych miejscowości w 1945 roku. Podstawą niech będą wyłącznie zachowane źródła urzędowe polskiej administracji, których zapisy bynajmniej w tamtym pionierskim okresie nie podlegały jeszcze tak ściślej cenzurze i stosowaniu schematu sprawozdań i raportów zgodnie z linią nowych komunistycznych władz.

Niechęć do poczynań komendantur i przestępstw Armii Czerwonej w 1945 roku jest nie tylko całkiem dobrze udokumentowana w raportach Morskiej Grupy Operacyjnej, Zarządu Miejskiego w Elblągu, Wydziału Polityczno-Społecznego Starostwa Powiatowego w Elblągu, meldunkach pierwszych wójtów i sołtysów czy w skargach polskich osadników, ale paradoksalnie nawet w niektórych stenogramach i protokołach z posiedzeń partyjnych komitetów Polskiej Partii Robotniczej czy milicji. Płynące z nich doniesienia ogniskują się na kilku zasadniczych kwestiach i są jednoznacznie wskazywane jako jedna z głównych przyczyn hamujących skuteczną akcję osiedleńczą i możliwości zagospodarowania tych terenów.

Ogromna skala eksploatacji ekonomicznej zdobycznych obszarów, demontaże i wywóz elementów infrastruktury przemysłowej z Elbląga, wyposażenia, materiałów i dóbr ruchomych, pogłowia, płodów rolnych i żywności stawiała administrację polską w niezwykle trudnej sytuacji. W źródłach znajdziemy liczne wzmianki o dużych problemach w procesie przejmowania władzy z rąk komendantur, o wrogości, ignorowaniu i demonstrowanych przejawach niechęci wobec przedstawicieli polskich władz, szczególnie na terenach wiejskich. Największa grupa skarg i wniosków o interwencję dotyczyła jednak bezmyślnego wandalizmu oraz szeregu przestępstw i nadużyć popełnianych przez czerwonoarmistów już nie tylko na zastanej ludności niemieckiej, ale i na pierwszych rodzinach polskich przesiedleńców. Fatalny stan bezpieczeństwa, którego głównym źródłem latem 1945 roku byli stacjonujący żołnierze radzieccy, w połączeniu z dużą liczbą (nieproduktywnych najczęściej) Niemców oczekujących na wysiedlenie za Odrę, powodował, że wiele wsi szczególnej w północnej części powiatu pozostawało aż do wiosny 1946 roku wyludnionych i pozbawionych ludności polskiej.

Wojna rządzi się swoimi prawami, wojna wymaga ofiar, demoralizacja jest jej nieodłącznym elementem, a zwycięzca dyktuje warunki, szczególnie kiedy wcześniej sam był ofiarą – powie ktoś usprawiedliwiając, w jakiś sposób poczynania Armii Czerwonej. Nie możemy jednak zapomnieć, że w tamtych konkretnych realiach te poczynania czy to poprzez uprawianą politykę rabunkową, dokonywane świadomie zniszczenia i przestępstwa osłabiały już na wstępie możliwości rozwojowe Elbląga, który stał się części powojennej Polski.

 

Przejmowanie władzy

Tworzone od kwietnia 1945 roku struktury Zarządu Miejskiego i Starostwa Powiatowego w Elblągu miały początkowo bardzo ograniczone pole działania, pozostając w niemal całkowitej zależności od decyzji, poczynań i dobrej woli Komendanta Wojennego. Uniemożliwiało to zabezpieczenia zachowanej infrastruktury i budynków.

Do 8 maja 1945 roku strona polska zlustrowała jedynie 53 obiekty przemysłowe drugorzędnego znaczenia, aczkolwiek wśród nich zakłady istotne z perspektywy odtwarzania gospodarki komunalnej miasta jak elektrownia, gazownia i wodociągi. Oficjalne przekazanie władzy w Elblągu nastąpiło 19 maja 1945 roku podczas specjalnej uroczystości zorganizowanej w obecności przedstawicieli Komendantury Wojennej oraz strony polskiej, reprezentowanej przez prezydenta Wacława Wysockiego. Akt ten w praktyce ograniczył się do przyznania polskiej administracji jedynie części zgromadzonych zapasów żywności oraz przekazania nadzoru nad ludnością cywilną. Nie należy zapominać, że do końca 1945 roku liczba polskiej ludności napływowej w Elblągu i gminach wiejskich wiejskich była niemal dwukrotnie mniejsza niż pozostającej tam ludności niemieckiej. Skromny aparat urzędniczy organizowanych naprędce polskiej administracji terenowej nie był w stanie skutecznie kontrolować sytuacji.

 

Ulica Bałuckiego po wojnie. Źródło Archiwum Państwowe Gdańsk

 

Pod całkowitą kontrolą radziecką pozostała nadal zdecydowana większość obiektów przemysłowych m.in. elbląski port, na którego terenie przebywały oddziały 137. Dywizji płk Chwarowa. Najlepiej stan faktyczny oddaje późniejszy raport zarządu Morskiej Grupy Operacyjnej z czerwca 1945 roku, gdzie odnotowano „wszystkie czynne obiekty przemysłowe nadal w rękach radzieckich (…) przekazywanie obiektów idzie bardzo opornie, zdaje się, że oni nie chcą niczego zdawać i przeciągają. Równocześnie trwa masowa wywózka i demontaż (…) Prośba do władz zwierzchnich o interwencję, żeby wymóc i zmienić tą opieszałość i oddać nam przynajmniej drobne zakłady”.

Aż do 9 maja 1945 r. przedstawiciele polskich władz nie mieli zgody do prowadzenia samodzielnych lustracji i inspekcji poza obszarem miasta. Jak zaznaczano, powiat znajduje się nadal w strefie bezpośrednich działań wojennych, co odnosiło się do sytuacji na Mierzei Wiślanej. W jednym z meldunków pierwszego komisarza ziemskiego w Elblągu Zygmunta Tarkowskiego z 7 maja 1945 roku skierowanym do Pełnomocnika Okręgu Mazurskiego Jakuba Prawina czytamy, że „nie można stwierdzić ,w jakim stanie znajdują się okoliczne wsie, bo Armia Czerwona utrudnia do nich dostęp inspektorom”.

Niektóre z nich miały miejsce się dopiero w drugiej połowie maja, obejmując jedynie wsie sąsiadujące z Elblągiem (Dąbrowa, Gronowo, Czechowo, Przezmark, Drewnik czy Karczowiska), kiedy zdążyły się tam już osiedlić pierwsze polskie rodziny. W drugiej połowie czerwca 1945 roku Starostwo Powiatowe i Urząd Ziemski wskazywały, że wśród przejętych, „zlustrowanych” i zasiedlonych już przez Polaków pozostaje miasteczko Tolkemit (Tolkmicko - red.) oraz 17 wsi na terenie powiatu, głównie w projektowanych dopiero gminach Pomorska Wieś, Milejewo i Jegłownik. Inne, szczególnie na Wysoczyźnie Elbląskiej i nad Zalewem Wiślanym oraz wsie, w których funkcjonowały majątki rolne, pozostawały nierzadko aż do końca akcji żniwnej pod wyłącznym nadzorem Armii Czerwonej. Przykładem był dawny cesarski majątek Kadyny z rozbudowaną infrastrukturą i zapleczem gospodarczym. Choć formalnie przekazany już 28 maja 1945 roku, jego najważniejsza część aż do połowy sierpnia 1945 roku pozostawała pod zarządem Komendantury.

W lipcu 1945 roku, kiedy utworzono Punkt Etapowy i Inspektorat PUR w Elblągu i rozpoczęła się pierwsza, zorganizowana faza polskiego osadnictwa w powiecie elbląskim stacjonowały trzy dywizje Armii Czerwonej. Jej obecność nie ułatwiała bynajmniej rozmieszczania pierwszych polskich rodzin wiejskich i jak dyplomatycznie podkreślano, że: „mimo życzliwego nastawienia Komendantury, indywidualne ekscesy i wysiedlenia (także osadników polskich) mają niestety stale miejsce”.

Najdłużej pod całkowitym zwierzchnictwem wojsk radzieckich pozostawał wąski odcinek Mierzei Wiślanej z Krynicą Morską, który miał wejść w skład gminy wiejskiej Tolkmicko. W połowie lipca 1945 roku Komendant Wojenny miasta mjr Lenski odmówił przekazania tego terenu władzom polskim, motywując to obowiązującym nadal „pogotowiem obronnym i możliwością ataku przez zabłąkany okręt niemiecki!”. Nadzór nad tym obszarem miał zostać przekazany dopiero z chwilą przybycia oddziału Wojska Polskiego. Oficjalnie przejęcie tego fragmentu Mierzei Wiślanej nastąpiło dopiero na początku grudnia 1945 roku, przy czym z zasiedlania ludnością cywilną wyłączono obszar ciągnący się na wschód od Krynicy Morskiej.

 

Armia Czerwona a akcja osiedleńcza

Kreślone przez władze centralne założenia akcji przesiedleńczej oraz wizja szybkiego i skutecznego zaludnienia nowych obszarów zderzały się na miejscu z brutalną rzeczywistością. Zdecydowanie większym problemem dla przebiegu polskiego osadnictwa niż ludność niemiecka, była jednak kwestia braku bezpieczeństwa. W pierwszych miesiącach skutecznie odstraszała ona wielu od zamieszkania w Elblągu. Mieczysław Filipowicz, organizator i pierwszy dyrektor elbląskiej stoczni, który zdołał zwerbować robotników na Pomorzu relacjonował: „grupa z rodzinami dotarła na początku maja do Elbląg. Czy byli zadowoleni? Słysząc odgłosy strzałów, widząc rabunek dokonywany przez ściągających do miasta szabrowników, obserwując coraz to nowe wybuchające pożary, pytali z lękiem: „gdzie ta stocznia, gdzie obiecana praca?”. W rezultacie większość tych niedoszłych stoczniowców wyjechało po krótkim pobycie Elblągu, szukając spokojniejszego miejsca. Miasto wciąż się paliło. Trwały mordy, gwałty i bezprawie. Większość Polaków przenosiła się do Gdyni lub Gdańska, gdzie życie było bardziej ustabilizowane.

Powszechnie podkreślano ścisły związek przestępczości ze stacjonowaniem wojsk radzieckich, a sprawa ta była akcentowana we wszystkich sprawozdaniach administracyjnych, meldunkach gminnych, a nawet materiałach partyjnych. W sierpniu 1945 roku Pełnomocnik Rządu na Obwód Elbląg Tadeusz Radomiński pisał: „wiele rejonów ciągle zajętych przez Armię Czerwoną, która uniemożliwia poruszanie się po powiecie. Wielka ilość popełnianych przez nich rabunków i przestępstw odstrasza osadników”. Dopuszczający się przestępstw żołnierze Armii Czerwonej byli w skargach osadników określani „bandytami sowieckimi”, a w sprawozdaniach urzędowych taktownie „osobnikami w sowieckich mundurach lub „umundurowanymi maruderami”.

 

Otwarte wnętrze domów przy ulicy Stary Rynek w Elblągu w 1946 roku. Fot. Stanisław Urbański. Ze zbiorów Marka Opitza

 

Agresja kierowana przez żołnierzy Armii Czerwonej wobec rodzin polskich osiedleńców zasiedlających budynki na północnych przedmieściach Elbląga, w Rubnie i Próchniku stała się przedmiotem oficjalnej noty Starosty Elbląskiego skierowanej do Komendanta Wojennego. Na temat poprawy bezpieczeństwa Radomiński odbył w sierpniu 1945 roku kilka rozmów z komendantem Wojennym płk Nowikowem, dowódcą 48 Armii gen. Strielcowem oraz płk. Istominem. Starosta pozostawał w dobrych relacjach z komendantem wojennym, jakkolwiek ówczesna rzeczywistość wymuszała poprawność tych relacji. Wraz z wyjazdami od sierpnia 1945 roku kolejnych grup wojsk radzieckich liczba incydentów malała, ale sporo miejscowości, szczególnie w północnej części powiatu nadal pozostawało rejonami całkowitego bezprawia.

W obszernym sprawozdaniu Inspektora PUR Ignacego Widoty z września 1945 roku czytamy: „sprawa bezpieczeństwa stanowiła jak dotąd główny czynnik destabilizujący całkowicie sytuację osadniczą na terenie wiejskim powiatu. Przestępstw dopuszczają się umundurowani żołnierze sowieccy. Osadnicy oczyszczeni z dobytku wracają do domów, zrażając u siebie ludzi, którzy mieli zamiar wyjechać na Zachód”.

Środkami zaradczymi, obok rozbudowy sieci placówek MO i samoobrony gromadzkiej, miało być rozwinięcie metody gromadnego zasiedlania wsi zwartym elementem polskim z jednoczesnym przesiedlaniem lub wysiedlaniem pozostającej tam ludności niemieckiej. Postulowano także ścisłe konwojowanie transportów PUR w drodze do miejsca docelowego oraz ich dowożenie do gospodarstw. W praktyce było to często niemożliwe, zważywszy choćby na brak środków transportowych w dyspozycji PUR. Dość znaczące początkowo grupowe osiedlanie się polskich rodzin, również nie zawsze gwarantowało bezpieczeństwo.

W raporcie wizytacyjnym inspektorów Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku z września 1945 roku odnotowano na teren wsi Szopy (Aschbuden) napadło niedawno blisko 40 żołnierzy radzieckich, którzy zabrali polskim osadnikom cały inwentarz żywy i skromne zapasy żywności”. Jesienią szczególnie narażone na niebezpieczeństwa były miejscowości w gminie Tolkmicko, szczególnie przy drodze Elbląg-Frombork. Samo Milejewo stawało się częstym przystankiem dla żołnierzy radzieckich, gdzie jak odnotowano „żądali oni łóżek z pierzynami, wódki oraz kolacji na kilkanaście osób”. Wedle zawiadomienia osadnika październiku 1945 roku na drodze między Milejewem a Majewem grupka żołnierzy z okolicznej jednostki wciągnęła do ciężarówki dwie wracające z pola młodziutkie Polki, dokonując na jednej z nich zbiorowego gwałtu i uszkodzenia ciała. Mimo że sołtys wskazał sprawców, żadnych konsekwencji wobec żołnierzy nie wyciągnięto.

 

Napady na porządku dziennym

W Rubnie czy Dąbrowie większość osadników polskich została w odstępie kilku dni dwukrotnie okradziona, a niektóre napady były, jak udowodniono, inspirowane przez Niemców z pobliskich majątków rolnych. Osadnikom polskim była rabowana gotówka, artykuły żywnościowe, bielizna i odzież. Taki los spotkał choćby pierwszego wójta gminy Jegłownik Flawiana Ławrynowicza, któremu żołnierze radzieccy podczas objazdu gromady zabrali buty, zegarek i gotówkę. Większych efektów nie przyniosło powołanie Specjalnej Komisji Polsko-Radzieckiej do spraw Bezpieczeństwa przy Wojewodzie Gdańskim. Działania o „likwidacji wszelkich ekscesów zdemoralizowanych jednostek Armii Czerwonej podrywających jej autorytet” pozostawały w kwestii deklaracji.

Co charakterystyczne, wraz z powolnym zasiedlaniem gminy Nowakowo rosła i tam ilość przestępstw. Głównymi sprawcami byli żołnierze z jednostek stacjonujących w powiecie gdańskim, ale zagrożeniem były także grupki polskich szabrowników przybywające od strony Stegny i Nowego Dworu. Przykładowo podczas napaści dokonanej przez element wojskowy i szabrowniczy, w Nowakowie obrabowano sześciu polskich gospodarzy, a po nieudanej próbie wejścia do siedziby Zarządu Gminy grupka żołnierzy ostrzelała budynek.

Oczywiście czasami na konto żołnierzy Armii Czerwonej szły przestępstwa dokonywane przez uzbrojone grupki składające się z maruderów, sowieckich dezerterów, nastoletnich Niemców i byłych robotników przymusowych narodowości ukraińskiej czy rosyjskiej. Jeszcze wiele miesięcy po zakończeniu działań wojennych przebywali oni nielegalnie nadal na tych terenach, skutecznie ukrywając się i unikając repatriacji, terroryzując miejscową ludność i żyjąc z szabru i kradzieży.

Aż do kwietnia 1946 roku pod czasową administracją wojsk radzieckich pozostał majątek Neuhof (Nowy Dwór Elbląski) i Mosbruch (Mechnica). Grupa przebywających tam żołnierzy dawała się we znaki polskim mieszkańcom gminy Jegłownik, stanowiąc źródła przestępczości i utrudniając planowe osadnictwo. Nawet aktywista PPR z Gronowa Elbląskiego stał się ofiarą napadu, pisząc do instancji partyjnych o świadomym podpaleniu zabudowań gospodarczych z inwentarzem przez: „jednostki wrogie możliwie niemieckie, choć jest też możliwość, że to typy szabrownicze, które kręcą się o każdej porze, kradną, biją Niemców, gwałcą i niszczą.” Warto zaznaczyć, że kilka wsi w okolicach Łęcza i Tolkmicka zasiedlonych przez polskie rodziny w miesiącach letnich, zostało w miesiącach jesienno-zimowych opuszczonych. Dwie rodziny przesiedleńców zza Buga opuściło przyznane gospodarstwa w Chojnowie, uciekając jak wpisano „przed Sowietami, szabrownikami, głodem i zimą” do Elbląga.

Obok przestępstw i grabieży, także bezmyślne ekscesy Armii Czerwonej narażały osadników i administrację na niepowetowane straty. W protokołach gminnych sporządzanych na zlecenie UWG i Referatu Odszkodowań Wojennych SPE, rejestrowano liczne szkody wyrządzone przez wojsko radzieckie. Zarząd Gminy w Jegłowniku odnotował wśród strat m.in. spalenie dwóch wzorcowych gospodarstw z zabudowaniami gospodarczymi „wskutek ich ostrzału kulami zapalającymi w czasie polowania na kaczki (!). Wykazywano także ogromne szkody w majątkach rolnych przejmowanych od komendantur wojennych. Wiele z nich w świetle sprawozdań administracji PNZ okazywało się całkowicie ogołoconych ze sprzętu i inwentarza. Władze próbując zabezpieczyć wywóz mienia poniemieckiego, naiwnie wskazywały na zapisy umowy poczdamskiej, w świetle której cały inwentarz żywy i martwy pozostawiony przez Niemców na ich gospodarstwach stanowił własność państwa Polskiego.

Liczba odnotowanych morderstw, rabunków, kradzieży i gwałtów, których dopuścili się żołnierze Armii Czerwonej, także na polskich osadnikach, pozwala dość jednoznacznie stwierdzić, że całkowity brak ludności polskiej w niektórych częściach powiatu jeszcze wiosną 1946 roku, wynikał przede wszystkim z tej sytuacji. Trafne podsumowanie znajdziemy w jednym z raportów gminnych: „dzięki Armii Czerwonej bezpieczeństwo poprawiło się znacznie, jak już wszyscy wyjadą będzie jeszcze lepsze”. W podobnym, nieco humorystycznym z dzisiejszej perspektywy tonie pisał także wójt gminy Pomorska Wieś Teodor Czaplak: po odjechaniu z terenu gminy Armii Czerwonej stosunek do nich zmienił się na całkiem dobry. Wszelkie kradzieże ustały, co wpłynęło dodatnio na życie gospodarcze”.

Arkadiusz Wełniak

 

O książce „I wtedy przyszli Polacy”...

I wtedy przyszli Polacy... Jak to było 80 lat temu...

   Pierwsze lata po wojnie to czas, gdy przesiedleńcy z różnych stron Polski i Europy, autochtoni, uczestnicy akcji „Wisła” oraz reemigranci z Francji przybywali do zniszczonych terenów, takich jak Elbląg, Krynica Morska i Tolkmicko czy małe wsie powiatu elbląskiego, by budować swoje życie na nowo. W książce znajdziesz odpowiedzi na pytania: czy ich przyjazd był świadomym wyborem, czy dziełem przypadku? Jak wyglądało życie w regionie nazywanym przez badaczy „laboratorium demograficznym”? Jakie wyzwania stawiała przed nimi nowa rzeczywistość społeczno-polityczna?

Autor opiera swoje badania na bogatej dokumentacji archiwalnej z polskich i niemieckich zasobów, ale także na unikalnych relacjach ostatnich żyjących świadków tamtych czasów. Prowadzone w latach 2002-2020 wywiady z odchodzącym pokoleniem świadków tamtych wydarzeń - z autochtonami, przesiedleńcami polskimi z różnych stron kraju i zza Buga oraz reemigrantami polskimi i repatriantami wojennymi pozwoliły mu nie tylko na precyzyjną rekonstrukcję procesów migracyjnych, lecz także na ukazanie ludzkich historii, które nadają książce emocjonalnej głębi. Dzięki temu w publikacji odnajdziesz nie tylko obraz społecznych i demograficznych przemian, ale także indywidualne losy lekarzy ze Lwowa, czeladników z Wilna czy potomków polskich katorżników z Rosji.

„I wtedy przyszli Polacy…” to opowieść o trudnych początkach, integracji różnych grup społecznych oraz budowie nowego życia w zniszczonym i wyludnionym regionie. To obowiązkowa lektura dla pasjonatów historii, badaczy procesów migracyjnych oraz wszystkich, którzy pragną zrozumieć, jak rodziło się współczesne społeczeństwo na Ziemiach Odzyskanych. Książka dostarcza wiedzy, wzruszeń i inspiracji, pozwalając lepiej poznać i zrozumieć powojenną Polskę.

Książka, która ukaże się pod koniec lutego, powstała na podstawie rozprawy doktorskiej, którą Autor napisał pod kierunkiem prof. Marka Stażewskiego i obronił w roku 2022 roku na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Publikacja to efekt kilkunastoletniej szerokiej kwerendy źródłowej. Autor opublikował m.in. w Roczniku Elbląskim" kilka obszernych artykułów poświęconych problematyce elbląskiej bezpośrednio po wojnie, wysiedleniom ludności niemieckiej, weryfikacji narodowościowej tzw. polskiej ludności rodzimej, reemigrantom polskim w Elblągu. Był też dwukrotnie gościem kawiarenki Clio w Elblągu.

Patronem medialnym książki jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl


Najnowsze artykuły w tym dziale Bądź na bieżąco, zamów newsletter

A moim zdaniem... (od najstarszych)

Pokazuj od
najnowszych
Największe
emocje
czekamy na książkę aby przekazać wnukom kawałek historii ziemi Elbląskiej..
(2025.02.10)
Tak bylo
(2025.02.10)
Ktoś może wie na jakiej zasadzie przyznawali ludności gospodarstwa? To było losowe? Czy poprostu kto pierwszy ten lepszy? Co decydowało o tym że dana rodzina przejęła dom i zimię w Jegłowniku, a inna rodzina w Kadynach?
Haju (2025.02.10)
Gdzie to mozna bedzie kupic? "pod koniec Lutego" tzn. kiedy?
(2025.02.10)
W ocenie działań wojsk radzieckich należy pamiętać, że na przełomie lat 1944 /1945 największym problemem było wyczerpanie się rezerw ludzkich. W czasie II wojny na polach bitwy poległo 10 700 000 żołnierzy Armii Czerwonej, a dodatkowo okupant niemiecki pozbawił życia 16 300 000 osób cywilnych. Stąd większość dywizji na początku 1945 roku posiadała średnio 60 % stanu kadrowego, a w niektórych brygadach czołgów załogi z 4 osób ograniczono do 3.Największym źródłem kadr zostali więźniowie i skazańcy, którym wstrzymano wykonanie wyroków śmierci. Najwięcej ich było w jednostkach 2 i 3 Frontów Białoruskich, a więc też tych, które walczyły w Elblągu. Walczyli dzielnie, ale byli brutalni i niestety zaczęli dominować w Armii Czerwonej. Oblicza się, że wcielono do służby około miliona takich osób. Stąd opisywane przestępcze zachowania były duże chociażby z tego względu. Jednocześnie dowódcy tolerowali takie zachowania, ale też wynikało to z zaleceń pionu politycznego, aby za cenę zwycięstw dość liberalnie traktować takie sytuacje.
Kombryg (2025.02.10)

info

19  
  0
Czy w tym mieście naprawdę juz brak tematów bieżących???Bo tych zastępczych już trochę za duzo
(2025.02.10)
Oczywiście żołnierze Armii czerwonej dopuszczali się złych czynów, częściowo dlatego że byli to w dużej ilosci skazańcy, częściowo z chęci zemsty za swoje przejscia ( złe traktowanie Niemców) szkoda, jednak że wymienia się tylko złe uczynki armii czerwonej a nawet złe czyny ludności tubylczej przypisuje się czerwonoarmistom. Było tu bardzo niebezpiecznie, ale tekst bardzo tendencyjny. Można by opowiedzieć ciekawsze przypadki i wiele więcej wątków na pewno w aktach jest więcej ale w tych czasach historię pisze się na nowo, niekoniecznie zgodnie z prawdą...
Pan Kracy (2025.02.10)
@Haju - Domki w Elblągu te lepsze były zarezerwowane dla apartu władzy lokalnej nie dla "szarych" obywateli. Dziadkowie mieli mieszkanie na ul. Stajennej.
(2025.02.10)
Czy doprawdy tylko tzw, ,bieżące sprawy "są godne uwagi w dzisiejszych czasach ? Czy ograniczenie do zainteresowania typu gdzie jest jakaś impreza lub gdzie zjeść dobrego kebaba, czy może kronika kryminalna policji nie jest płytkie i krótkowzroczne?To jest przedstawienie historii tej ziemi i ludzi, którym przyszło się borykać z dużo większymi problemami niż teraźniejsze, ludzkich dramatów i tragedii życiowych. Jesteśmy to winni przeszłemu pokoleniu i z tego miejsca wielkie ukłony i podziękowania dla autora, który zajął się tym tematem.
(2025.02.10)
Bez zbednej egzaltacji
(2025.02.10)