Dekoracje w mieście
Jeśli chodzi o samo miasto, to elementem okresu świątecznego, który jako pierwszy przychodzi mi do głowy, są kuliste, kolorowe lampki rozwieszone nad ulicami 12 lutego i Hetmańską. W teorii proste rozwiązanie, po zmroku wyglądało magicznie i – gdy patrzyło się na nie z dziecięcej perspektywy – wzmacniało przekonanie, że nadszedł wyjątkowy czas w roku.
Udekorowane było też na pewno wysokie drzewo przy nieistniejącym już budynku obok przejścia prowadzącego do dzisiejszej Biedronki i wspaniale komponowało się z lampkami nad ulicą. Dzisiejsze ozdoby, jakkolwiek też prezentują się ładnie, nie wydają się tak magiczne, choć to może kwestia patrzenia na nie z perspektywy dorosłego. W każdym razie z radością przyjąłbym powrót tych lampek nad jezdnią, a póki co bardzo się ucieszyłem, gdy na facebookowej grupie ELBLĄG - Nasze Miasto. Spojrzenie własne. Historia i współczesność na foto pojawiły się zdjęcia Aleksandra Gruszeckiego z tamtych czasów. Drugi taki świąteczny obraz, który mocno wrył mi się w pamięć, to przepięknie udekorowane Osiedle Marynarzy, które przemierzaliśmy, idąc do mojej babci na wigilijną kolację. Dawno nie zaglądałem tam po zmroku i to w świątecznym okresie, ale optymistycznie zakładam, że mieszkańcy tamtejszych domów nadal dbają o ozdoby. W każdym razie gdy byłem dzieckiem, nie było lepszej drogi – szczególnie, gdy padał śnieg (co teraz bynajmniej nie jest regułą w świątecznym okresie), tworzył się iście bajkowy nastrój.
Duża choinka i wyjątkowe lampki
W domu rodzinnym stawialiśmy sporych rozmiarów sztuczną choinkę (zastąpiła w pewnym momencie mniejszą, stawianą na stołku), którą zawsze dekorowaliśmy podobnie, mając armię niepokonanych bombek, a przede wszystkim lampki w kształcie świec – i co to były za lampki! Nie dość, że przepięknie prezentowały się na choince i rozświetlały cały pokój, to jeszcze wytrzymały dobrych kilkanaście lat. Tym samym także kojarzą mi się ze świętami w Elblągu.
Z tego, co dowiedziałem się od mamy, zostały zakupione w latach 90. w sklepie na rogu Polnej i Grunwaldzkiej (po drugiej stronie ulicy jest fryzjer). Z pewnością był to dobry zakup. Natomiast wyciąganie z piwnicy samej choinki – zazwyczaj dzień przed wigilią – i przystrajanie jej w akompaniamencie świątecznych utworów płynących z głośników wieży, to jedno z tych wyjątkowo miłych wspomnień z dzieciństwa. Szczególnie, że dzień później miały się pod nią znaleźć prezenty. W domu kładliśmy zawsze także okolicznościowe figurki czy zabawki pochodzące z lat 90. i wcześniej – w tym świętego Mikołaja na baterie, który umiał się poruszać i świecił. Co do Mikołaja, to na pewno miłym wspomnieniem jest także jego wizyta przy okazji obchodów świąt w przedszkolu przy Bażyńskiego, choć gdy mowa o Mikołajach odwiedzających placówki edukacyjne, zawsze myślę przede wszystkim o tym ze zdjęcia z czasów dzieciństwa mojej mamy, który bynajmniej nie wyglądał na świętego.
Wigilia na Pawiej
Wróćmy jednak do lat 90. Wigilię spędzaliśmy zazwyczaj na Pawiej – już kiedyś pisałem w osobnym tekście, że ulicę tę kojarzę niczym taką bezpieczną przystań dzieciństwa i także obchody świąt miały tam wyjątkową atmosferę. Pawia miała (i w zasadzie ma) to do siebie, że jest trochę jak osobny byt i zapomina się nieco, że położona jest w nie tak małym mieście – więc gdy zasypywał ją śnieg, wyglądała jak fragment małego, starego miasteczka. Moja babcia stawiała swoją choinkę blisko okna, więc było ją widać już z poziomu ulicy, a kiedy wchodziło się do mieszkania, roztaczały się piękne zapachy i panowała atmosfera ogólnej ekscytacji (naturalnie związana także z oczekiwaniem na podarki). Bardzo klimatyczne było przebywanie w pokoju rozświetlonym światłem babcinej choinki (obowiązkowo z czubkiem nałożonym na szczycie) i kinkietami na ścianach, gdy z drugiego pokoju dobiegały dźwięki śpiewanych przez polskich wokalistów kolęd w telewizji. Nie da się tego odtworzyć i dziś wyjątkowo doceniam, że mogłem tych świąt na Pawiej doświadczyć. Klimatyczne zresztą były też świąteczne spotkania u drugiej babci, która mieszkała przy Kochanowskiego - to chyba rzeczywiści te uroki starego budownictwa.
Jakie są wasze wspomnienia z dzieciństwa dotyczące świąt w Elblągu? Na jakie lata przypadły? Jak zawsze chętnie zapoznam się z komentarzami.