Sto lat to imponujący wiek, ale wyczynem godnym pozazdroszczenia jest też dożycie go, przy zachowaniu dobrej kondycji. Udało się to pani Juliannie Kozłowskiej, która wczoraj (19 lutego) obchodziła swoje setne urodziny, a dziś świętowała je w gronie najbliższych.
- To, czego się nauczyłam przez te sto lat, to żeby się cieszyć z życia - mówiła jubilatka. - Dla mnie ogromnym szczęściem były narodziny pierwszego syna i tą największą radością i sukcesem są dla mnie przede wszystkim dzieci i wnuki.
Pani Julianna może pochwalić się pięciorgiem dzieci, ośmiorgiem wnucząt i dwanaściorgiem prawnucząt.
- O wojnie mogłabym opowiadać godzinami, ale teraz wszystko mam i chyba nic bym nie zmieniła w swoim życiu. Chciałabym mieć dużo pieniędzy, żeby wszystkim wkoło porozdawać, no i pożyć tak jeszcze z może pięć lat - wyznała stulatka.
Jak dodała pani Julianna, najważniejsze jest dla niej zdrowie bliskich, w szczególności dzieci.
- Mama zawsze była bardzo rodzinna i serdeczna, całe życie ciężko pracowała - mówił Krzysztof Kozłowski, jeden z synów jubilatki. - Była zatrudniona w centrali zbytu węgla oraz w zakładzie przerobu owoców w Tolkmicku. Kiedy przeszła na emeryturę, pomagała w opiece nad wnukami. Często dzwoni do kogoś z rodziny, by się spotkać i porozmawiać.
- Dla mnie to bardzo wyjątkowa okazja – podkreślił Janusz Nowak, wiceprezydent Elbląga, zaproszony na uroczystość. - Już nie tylko jako wiceprezydent, ale w ogóle po raz pierwszy mam okazję uczestniczyć w spotkaniu ze stulatką, pani Juliannie mogę jedynie pogratulować i pozazdrościć.