Wspomnienie o rodzinie Liedtke wg materiałów przekazanych przez Annę Jacewicz (z domu Sikorska):
W 1984 r. do domu Państwa Sikorskich w Dąbrowie zapukał Günter Liedtke wraz z żoną Erną. To była ich pierwsza wizyta w Polsce, w Elblągu i Dąbrowie. Dla Güntera Liedtke pierwsza od 1945 r., kiedy to jako 17-letni chłopiec ewakuował się z Elbląga wraz matką przed naciągającymi wojskami radzieckimi. W Dąbrowie (niem. Damerau) w domu Państwa Sikorskich mieszkali jego dziadkowie oraz dalsza rodzina. Günter i Erna Liedtke chcieli odszukać ich groby na miejscowym cmentarzu, niestety bezskutecznie.
Günter Liedtke wraz z bratem Kurtem często przyjeżdżali w odwiedziny do dziadków i rodziny w Dąbrowie jeszcze w czasie wojny. Na stałe mieszkali wraz z rodzicami (Fritz i Marta Liedtke) w Elblągu przy ul. Zewnętrzna Grobla Miejska 71 (dziś ul. gen. J. Bema). Günter Liedtke w czasie swych licznych wizyt w Dąbrowie oraz listach wspominał, że dom, w którym mieszkali jego dziadkowie, spalił się w 1936 r. Pogorzelcy przenieśli się do oddalonego o 1 km w kierunku Elbląga domu, zamieszkanego przez dalszą rodzinę Liedtke. Dziadek każdego dnia chodził na pogorzelisko. Któregoś dnia potrąciła go ciężarówka wioząca mleko do zlewni. Po tym wypadku zabrano go do szpitala w Elblągu, gdzie niestety po dwóch dniach zmarł. Jego ciało zostało przewiezione konnym karawanem na cmentarz w Dąbrowie. W ceremonii pogrzebowej brali udział przedstawiciele bractwa strzeleckiego, do którego należał dziadek, a jeden z jego kolegów niósł poduszkę z orderami dziadka. Na cmentarzu tuż przed pochówkiem strzelcy oddali strzał jako honorowy salut pożegnalny. W pogrzebie brało udział dużo członków rodziny, przyjaciół oraz znajomych.
Spalony dom został odbudowany najprawdopodobniej w 1937 r.. Świadczyć o tym mogę opatrzone tą datą krokwie, na jakie natrafił ponad 60 lat później Sławomir Jacewicz w czasie remontu domu.
Dąbrowska cegielnia we wspomnieniach córek Tadeusza Hinca
W odc.2 „Opowieści o Dąbrowie” wspomniałem o zlokalizowanej w Dąbrowie-Kolonii cegielni. Jej ostatnim kierownikiem w latach 1958-65 był Tadeusz Hinc, który wraz z rodziną (żoną i czterema córkami) zamieszkał w tym czasie w domu pod dzisiejszym adresem Królewiecka 297.
Zanim Tadeusz Hinc osiadł w Dąbrowie, przez ok. 10 lat pracował w różnych podelbląskich cegielniach, w związku z czym rodzina Hinców przenosiła się co jakiś czas z miejscowości do miejscowości. Na tej drodze była więc Kamienica Elbląska, Suchacz, Kadyny, Nowinka i na koniec Dąbrowa. Tadeusz Hinc nadzorował prace wszystkich okolicznych cegielni, pełniąc najpierw funkcję mistrza, a następnie kierownika. W tym celu po wojnie odbył kurs specjalistyczny w Przedsiębiorstwie Ceramiki Budowlanej w Krotoszynie, a następnie w Poznańskich Zakładach Ceramiki Czerwonej w Poznaniu. W czasach, kiedy kierował cegielnią w Dąbrowie, produkowano w niej cegły przede wszystkim na odbudowę Warszawy i Gdańska. Z cegielni cegły transportowano wozami konnymi albo na elbląską stację PKP, skąd pociągiem trafiały do stolicy, albo na przystań nad rzeką Elbląg, skąd barkami płynęły do Gdańska. Cegielnia w tamtym czasie zatrudniała ok. 50 osób. Po 1965 r. zaprzestała działalności.
Wspomnienia Mariana Witkowskiego:
Moja rodzina sprowadziła się do Dąbrowy na wiosnę 1958 lub 1959 roku, miałem wtedy 6 lub 7 lat. Przedtem mieszkaliśmy krótko w Zajeździe, a jeszcze wcześniej w Elblągu przy ul. Kościuszki. W Dąbrowie zamieszkaliśmy w poniemieckim domu przy dzisiejszej ul. Cisowej. Wieś jeszcze w tamtym czasie nosiła ślady zniszczeń wojennych. W odległości około 200 m od budynku szkoły, w kierunku zachodnio-północnym, w ziemi było duże zagłębienie, o którym się mówiło, że powstało w efekcie eksplozji magazynu materiałów wybuchowych w czasie wojny. Z rówieśnikami często tam bywaliśmy, znajdując proch, amunicję karabinową, pociski wielkokalibrowe i (o zgrozo!) dokonując “kontrolowanych” detonacji w rozpalanych przy pobliskim lesie ogniskach. Nikomu na szczęście nic się nie stało.
Oprócz wspomnianych w odc. 2 aktywności zawodowych powojennych mieszkańców Dąbrowy, muszę też wspomnieć o fryzjerze. Był nim Kazimierz Zieliński. Strzyżenie odbywało się ręczną maszynką (przypominającą dzisiejszy sekator ogrodniczy) i nie należało do przyjemnych. Ze względu na higienę panowała wtedy “moda”, aby chłopców strzyc do gołej skóry z pozostawieniem małej grzywki na czole. Wytrzymanie na krześle kilkanaście minut było nie lada wyzwaniem.
Opisując trudne życie mieszkańców w latach powojennych należy wspomnieć o obowiązku udziału mieszkańców w tzw. wartach nocnych. Były to zazwyczaj dwuosobowe patrole, których zadaniem było czuwanie nad bezpieczeństwem mieszkańców i ich dobytku. Przez długi jeszcze czas po wojnie we wsi szerzyły się włamania i kradzieże. Świadczy o tym choćby kilka zapisów w kronice szkolnej przedstawionej w Odc. 3 i Odc. 4. Grafiki dyżurów przygotowywał sołtys (w tamtym czasie Stanisław Włoszczyński). Patrole ustały pod koniec lat sześćdziesiątych.
Pamiętam, że jakiś czas po zamknięciu cegielni jej budynki zajęła Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna. Przez kilka lat 1969-1972 lub 1973 pracowałem w niej dorywczo w czasie wakacji, głównie przy żniwach i czyszczeniu rzepaku. Moim opiekunem w czasie tych praktyk był Pan Sudal. Spółdzielnia miała kilka traktorów, kombajn i sprzęt do uprawy ziemi. Nie jest mi znany dalszy los tej spółdzielni.
Młodzież Dąbrowy była bardzo aktywna sportowo. W latach 1968-1972 przewodziłem tutejszemu Ludowemu Zespołowi Sportowemu – LZS. Założyliśmy drużynę piłkarską, która z powodzeniem startowała w rozgrywkach klasy “C” i epizodycznie klasy “B”. Udało mi się namówić na “sponsorowanie” kierownika (dyrektora) Państwowego Ośrodka Maszynowego (POM) w Milejewie. Za otrzymane pieniądze kupiłem odzież i obuwie sportowe. POM wspomagał nas także od czasu do czasu w przewozie zawodników na mecze. Boisko piłkarskie w Dąbrowie było pełnowymiarowe, ale bardzo nierówne. Dawało to nam znaczną przewagę w rozgrywanych meczach. Na wyjazdowe mecze jeździliśmy najczęściej motocyklami i rowerami. Zawody odbywały się m.in. w Jegłowniku, Gronowie, Tolkmicku, Próchniku, Łęczu, Pomorskiej Wsi.
Krótko istniała też sekcja tenisa stołowego. Mecze odbywały się w jednej z klas tutejszej szkoły. Kilku z nas z sukcesem startowało w lokalnych zawodach lekkoatletycznych, biegach i skokach.
Braliśmy też udział z zawodach typu “dwubój specjalny”. Zespół składał się z co najmniej dwóch zawodników, a konkurencja obejmowała tenis stołowy i ... szachy. Nasz zespół i moja skromna osoba zostaliśmy dowartościowani brązową odznaką zasłużonego dla LZS. Bardzo dobrze wspominam naszego opiekuna w urzędzie powiatowym, niestety nie pamiętam nazwiska… Był to prawdziwy pasjonat w popularyzacji sporu.
Daniel Lewandowski, cdn.
Dziękuję Annie Jacewicz, Bożennie Kamowskiej, Bernadecie Karwan, Henryce Gawron, Henrykowi Szypule oraz Marianowi Witkowskiemu za przekazane informacje, dzięki którym powstał ten artykuł. Dziękuję Jerzemu Wojewskiemu za przetłumaczenie listów Güntera Liedtke.
Osoby zainteresowane historią Dąbrowy, dniem dzisiejszym oraz przyszłością tej dzielnicy Elbląga zapraszam do współpracy i kontaktu pod adresem daniel.lewandowski1967@gmail.com
Do tej pory na temat Dąbrowy opublikowałem następujące artykuły:
Opowieści o Dąbrowie, odc. 1 - Publiczna Szkoła Powszechna w Dąbrowie - czy ktoś jeszcze pamięta?
Opowieści o Dąbrowie, odc.2 – Lata powojenne
Opowieści o Dąbrowie, odc.3 - Lata 1945-54 na podstawie kroniki szkolnej
Opowieści o Dąbrowie, odc. 4 - Lata 1954-72 na podstawie kroniki szkolnej)
Opowieści o Dąbrowie, odc. 5 - Ciekawostki o Kumieli, młynach leśnych, mostach i … Grunwaldzie