Środowy półfinał Pucharu Polski nie przypominał starcia zespołu walczącego o złoto mistrzostw Polski z drużyną, która okupuje dolne rejony tabeli. Elblążanki podeszły do tego spotkania mocno zmobilizowane i miały nadzieję, że w nieudanym ligowym sezonie przynajmniej w pucharze będą mogły pochwalić się sukcesem. - Jest nam przykro, bo dziewczyny od początku były mocno nastawione na to, żeby ten mecz wygrać i powalczyć w tym sezonie o Puchar Polski, ale nie wyszło - powiedział Krzysztof Kotwicki.
Od pierwszych minut gospodynie realizowały założenia taktyczne i wypracowały sobie kilkubramkową przewagę, by na przerwę udać się z zapasem trzech goli. Po zmianie stron powtórzył się czarny scenariusz z kilku ostatnich meczów, kiedy to elblążanki miały ogromne problemy ze zdobywaniem bramek i zanotowały aż dziewięciominutowy przestój. Rywalki nie zdołały jednak w pełni wykorzystać tego czasu i gdy w końcu niemoc została przerwana, znów udało się odskoczyć na kilka trafień. W 52. minucie elblążanki prowadziły 24:19 i w zasadzie były o krok od awansu do finału. Niestety wysunięta i agresywna obrona lubinianek mocno pokrzyżowała ich poczynania ofensywne i rywalki doprowadziły do wyrównania po 25. Już w tym momencie Zagłębie cieszyło się jakby wygrało mecz, jednak nie bez powodu bowiem ma w swoim składzie chyba najlepiej dysponowaną na ten czas bramkarkę Monikę Maliczkiewicz. I to właśnie reprezentacyjna golkiperka pozbawiła gospodynie szansy na awans, bowiem obroniła aż trzy rzuty.
- Mecz bardzo emocjonujący, cieszę się że skończył się naszym zwycięstwem - powiedziała po spotkaniu trenerka Zagłębia. - Kolejny raz jesteśmy w finale Pucharu Polski i będziemy mieli szansę go obronić. Od początku nie układało nam się za dobrze i zamiast dogonić przeciwnika to sami sobie sprawialiśmy kłopoty. Gra w obronie była za mało agresywna, do tego niewykorzystane szanse w ataku. Ostatnie mecze pokazały, że jednak wytrzymujemy wojnę nerwów, w drugiej połowie wyglądamy trochę lepiej i wytrzymujemy nerwowe końcówki. Elbląg kolejny raz pokazał, że tanio skóry nikomu nie sprzeda - dodała Bożena Karkut.
Drugi trener EKS podkreślił, że jego zespół ma problemy w końcówkach meczów. - To nie Lubin wygrał, tylko my przegraliśmy na własne życzenie. Jesteśmy zespołem, któremu brakuje szczęścia. Przeciwnik nas trochę zaskoczył wysokim wyjściem, kryciem praktycznie każdy swego. Brakuje nam w końcówkach wyrachowania i zimnej głowy. Dziś był taki obraz, który pokazał dlaczego Zagłębie będzie grało o mistrzostwo Polski, a my o dalsze miejsce w tabeli, nie będąc wcale gorszym zespołem i to jest przykre. Start nawiązuje walkę z każdym ale w sporcie liczy się tylko zwycięstwo. Możemy klepać się po plecach, że fajnie zagraliśmy, ale mecz przegraliśmy - podsumował Krzysztof Kotwicki.
Start nie zagra w finale Pucharu Polski i wraca do ligowej rywalizacji. W niedzielę (28 marca) elblążanki zagrają na wyjeździe z KPR Gminy Kobierzyce.
Patronem medialnym Startu jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl