- Jeszcze w 2013 roku byłeś radnym, po odwołaniu prezydenta i Rady Miejskiej w referendum zniknąłeś z życia publicznego Elbląga. Co teraz porabiasz?
- Sprawy zawodowe spowodowały, że musiałem wyjechać z Elbląga. Mieszkam na Kaszubach, pracuję jako adiunkt w Akademii Pomorskiej w Słupsku, w Instytucie Historii i Politologii. Równocześnie współpracuję ze środowiskiem naukowym Trójmiasta, angażuję się w pracę towarzystw naukowych, m.in. Instytutu Badań nad Polityką Europejską, jestem też redaktorem wykonawczym czasopisma „European Journal of Transformation Studies”.
Przygotowuję się do habilitacji, kontynuuję badania diaspory ormiańskiej na świecie w ujęciu politologicznym, ten temat jest mało zbadany. Jeżdżę po świecie, bywam w Armenii, rok temu miałem wykłady na uniwersytecie w Wanadzor, wykładałem też w tureckim Mersin. W tym roku byłem obserwatorem wyborów parlamentarnych w Armenii z ramienia Organizacji Bezpieczeństwa w Europie.
- Tomik wierszy „Apokalipsa pamięci”, który chcesz wydać, jest poświęcony pamięci o ofiarach pierwszego ludobójstwa w XX wieku, czyli zbrodni Turków na Ormianach w 1915 r. Dlaczego wybrałeś poezję, by te wydarzenia upamiętnić?
- Wcześniej pisałem raczej do szuflady, ale nigdzie tych wierszy nie wydałem, bo wydawały mi się takie młodzieńcze. Ten tomik jest - można powiedzieć - efektem ubocznym mojej naukowej pracy. Z racji zawodowych monitorowałem wielkie zaangażowanie diaspory ormiańskiej w upamiętnienie w 2015 roku setnej rocznicy ludobójstwa Ormian. Przygotowywałem też teksty do publikacji o tej zbrodni, którą Ormianie nazywają Mec Jeghern, co oznacza „Wielką Zbrodnię”. Moja wewnętrzna wrażliwość została wystawiona wówczas na ciężką próbę, te wydarzenia mocno siedziały w mojej głowie, szukałem dla nich pewnego rodzaju ujścia. Próbowałem ugryźć ten temat malarsko, jak wiesz maluję, ale to było zbyt ciężkie, obawiałem się zbytniego epatowania przemocą, masakrami. Musiałem poszukać innego środka wyrazu i wybór padł na poezję. Zebrałem grupę wierszy, która moim zdaniem nadawałaby się do publikacji, by zamknąć w jednym tomiku ten bolesny temat, a jednocześnie pokazać innym, że o takich sprawach nie należy zapominać, by się nie powtórzyły.
- Tytułowy wiersz „Apokalipsa pamięci” ma jednak wymiar uniwersalny. Mówi o ludobójstwie w ogóle, nie tylko tym z 1915 roku...
- To celowy zabieg, by temat potraktować też uniwersalnie. Ludobójstwa mają wiele znamion podobieństwa, jak na przykład proces odczłowieczania, dehumanizacji ofiar. Te zbrodnie nie są wyłączne dla konkretnej nacji, religii czy czasu historycznego. Dlatego tak ważne jest, byśmy o tym pamiętali, bo mogą się powtórzyć.
Po ludobójstwie w Armenii, mimo apeli i pewnej doraźnej pomocy, świat przeszedł obok tej zbrodni obojętnie. Przyjął, że się to wydarzyło, że czas biegnie dalej, polityka toczy się swoim torem... Różni wodzowie dostrzegli to, jak łatwo przyszło wówczas zbudować państwo jednorodne etnicznie, wyznaniowo czy ideologicznie, więc mogli to powtórzyć u siebie. Mieliśmy więc terror lat 30. w Związku Radzieckim, nazizm Hitlera, potem UPA, Czerwony Khmerów czy wydarzenia w Rwandzie. Możemy się obawiać, że to nie koniec. Stąd moje poczucie, by poprzez poezję dotrzeć do ludzi, by pokazać okropieństwo tej zbrodni i apel, że nie można o tym zapominać.
A wracając do tematu ludobójstwa Ormian: okropne jest to, że Turcja nigdy publicznie nie przyznała się do tej zbrodni. Od 100 lat neguje wszystkie fakty w tej sprawie.
Napisałem ten tomik jako Polak do Polaków. Ormianie znają tę historię i inaczej ją przeżywają. Mam nadzieję, że krótka forma - jaką jest wiersz - będzie motorem do przemyśleń. Chciałbym oczywiście, by był jak najszerzej dostępny, dlatego prowadzę zbiórkę na jego wydanie na portalu wspieram.to
- Mało kto czyta poezję w dzisiejszych czasach...
- Zgadza się, ale to może być kolejny impuls, by po nią sięgnąć. W Polsce nie ma bogatej literatury na ten temat, poza pozycjami naukowymi. Staram się stworzyć kolejne pole do poszerzenia wiedzy czytelników na ten temat.
- Jak liczna jest obecnie diaspora Ormian w Polsce?
- Trudno to dokładnie policzyć, bo to są osoby bardzo mobilne. Myślę, że jest ich około 30 tysięcy. Elbląg był silnym ośrodkiem diaspory, ale w ostatnich latach to się zmieniło, w mieście pozostało może kilka rodzin. Reszta – głównie młodzi – wyjechali.
- Nazwisko Nieczuja-Ostrowski jest w Elblągu dość znane. Głównie za sprawą twojego dziadka. - w tym roku obchodzimy Rok Generała Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego. Nie myślałeś, by wrócić do Elbląga i ponownie zaangażować się w działalność publiczną?
- Mam swoje doświadczenia z działalności w samorządzie i jest to trudny temat... Kwestie zawodowe spowodowały, że jestem w Słupsku i w Trójmieście. W Elblągu często bywam, odwiedzając rodzinę.
Paweł Nieczuja-Ostrowski zbiera fundusze na wydanie tomiku „Apokalipsa pamięci” za pośrednictwem portalu wspieram.to Do końca zbiórki pozostały dwa tygodnie, elblążaninowi brakuje jeszcze 60 procent potrzebnej kwoty. Chcesz pomóc, możesz to zrobić poprzez link