Zbrodnia we Fromborku

1
11.08.2003
16-letni wychowanek fromborskiego domu dziecka zabił swojego 8-letniego kolegę. Chłopiec zginął od ciosów nożem. Postępowanie prowadzi braniewska policja.
W niedzielę po godzinie 12.00 8-letni Bartek zgłosił wychowawcom, że idzie się pobawić. W stodole, która znajduje się na terenie domu dziecka, mieszkają małe koty. Są ulubieńcami młodych wychowanków placówki. Dzieci często się z nimi bawią. Bartek miał wrócić na godzinę 13.00 na obiad. Nie wrócił. Wtedy rozpoczęły się poszukiwania. - Przeszukaliśmy cały teren placówki - mówi Bożena Szczepanik, dyrektorka domu dziecka. - Wychowawcy i starsze dzieci szukały go także we Fromborku. Pojechaliśmy również do Elbląga. Tego samego dnia bowiem z domu zniknął także inny wychowanek - 16-letni Jarosław Sz. Pracownicy placówki podejrzewali, że mógł on zabrać chłopca do Elbląga, do ojca Bartka. Kilka lat temu uczynił tak ze starszym bratem 8-latka. Poszukiwania nie dały jednak rezultatu. Około godziny 18.00 na policję zadzwonił jeden z mieszkańców Fromborka. Powiedział, że na polanie niedaleko domu dziecka leży mały chłopiec. To był Bartek. Zginął od kilku ciosów nożem. Na miejsce przyjechali policjanci i prokurator. W ciągu kilku godzin wytypowano sprawcę. Okazał się nim właśnie Jarosław Sz. - Zatrzymaliśmy go w Elblągu - tłumaczy Anna Kos, rzeczniczka braniewskiej policji. - Uciekł po zabójstwie. Przyznał się. Powiedział, że zabił chłopca, bo się z nim pokłócił. Obaj na polanie chcieli zrobić tzw. "bazę", czyli domek z gałęzi. Wtedy się posprzeczali. Tutaj jednak pojawiają się pytania. Chłopcy bowiem słabo się znali. Nie kolegowali się. - Byli w innych grupach i mieszkali w innych skrzydłach budynku - wyjaśnia Bożena Szczepanik. - Bartek przyjaźnił się z trzeba rówieśnikami i z nimi się bawił. Kontakty ze starszymi wychowankami nie wchodziły w rachubę. Tym bardziej, że był pod naszą stałą kontrolą. Miał w końcu osiem lat. Z kolei 16-latek - według pracowników placówki - nie był agresywny. Sprawiał problemy wychowawcze, ale nigdy nie bił i nie maltretował młodszych dzieci. Był znany policji za ucieczki i kradzieże. Dlaczego zatem chłopcy zaczęli się nagle bawić i dlaczego mało agresywny dotąd Jarosław uderzył Bartka kilka razy nożem? Na te pytania musi znaleźć odpowiedź policja. Jarosław Sz. przebywa obecnie w policyjnej izbie dziecka. Jutro prawdopodobnie zostanie przesłuchany przed sądem rodzinnym. Sąd musi zdecydować, czy za swój czyn odpowie jako osoba dorosła. Groziłoby mu wtedy nawet dożywocie. Jeżeli tak się jednak nie stanie, sąd będzie mógł go skierować do zakładu poprawczego. Zostanie także przebadany przez biegłych psychiatrów.
OP

Najnowsze artykuły w tym dziale Bądź na bieżąco, zamów newsletter

A moim zdaniem...

Naprawdę redakcja ma refleks,z detalami o tym potwornym zdarzeniu mówiły media i inne strony internetu wczoraj popołudniu.
olo (2003.08.11)

info

0  
  0