To była tragedia, która wstrząsnęła opinią publiczną. Na początku nie było wiadomo, dlaczego dwie osoby z gminy Markusy nagle zmarły po wypiciu jakiejś substancji. Później do szpitala trafiły kolejne dwie osoby, ich również nie uratowano. Policja podejrzewała, że ktoś musi sprzedawać lub rozdawać jakąś trującą substancję i przez megafony ostrzegała, by nie pić alkoholu niewiadomego pochodzenia.
Okazało się jednocześnie, że z jednego z zakładów stolarskich zniknął kanister z paliwem do motocykli żużlowych, który zawierał około 80 procent śmiertelnie trującego metanolu. Kradzieży dokonał 39-letni Marek M., pracownik stolarni. Pomyślał, że to zwykły alkohol i postanowił go rozprowadzić wśród znajomych. Nie spodziewał się tak tragicznego finału. Dzisiaj, w pierwszym dniu procesu zeznania składali jako świadkowie mieszkańcy kilku miejscowości z gminy Markusy. To oni utracili swoich najbliższych.
Marek M. dzisiaj sam zaproponował dla siebie karę. Chociaż przestępstwo, o które jest oskarżony, zagrożone jest karą do 12 lat więzienia, zaproponował dla siebie jedynie trzy lata. Na tę propozycję przystał nawet prokurator, ale nie zgodziła się jedna z pokrzywdzonych, której mąż zmarł po wypiciu metanolu. - Trzy lata to jest zdecydowanie za mało, bo nie zginęła jedna osoba, ale więcej i ten mężczyzna powinien mieć świadomość, co zrobił.
Mecenas Bernadetta Strzelecka nie kryła rozczarowania faktem, że sąd nie przystał na propozycję oskarżonego i że w tej sprawie będzie toczył się zwykły proces. - Szkoda, że nie mogę przekonać pokrzywdzonych, nie byłoby przesłuchań i biegłych, bo 10 lat więzienia to kara bardzo długa, a trzeba też wziąć pod uwagę, że oskarżony ma żonę i kilkoro dzieci i powinien wyjść z więzienia jak najszybciej. On to zrobił nieświadomie, przecież sam ten alkohol próbował i nic mu się nie stało.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter