Do wypadku doszło 28 marca ubiegłego roku. Zofia W. przechodziła przez przejście dla pieszych. W tym czasie ulicą jechał Polonez kierowany przez Tomasza B. Jak wykazały późniejsze ustalenia biegłego, prowadził samochód z prędkością co najmniej 89 km/h. Kiedy zaczął gwałtownie hamować, było już za późno i auto uderzyło Zofię W. Kobietę natychmiast zabrano do szpitala.
W szpitalu
- Mama skarżyła się na bóle lewej strony klatki piersiowej i lewej strony brzucha - opowiada Irena W., córka poszkodowanej. - Mówiła, że powiedziała wszystko lekarzowi. Kiedy przyszłam do szpitala spotkałam na korytarzu jednego z lekarzy. Powiedział że przeprowadzono badania i że mama nie ma żadnych obrażeń wewnętrznych.
Nie zgadza się z tym dyrektor szpitala, Jerzy Przybylski. Mówi, że pacjentka została przyjęta na oddział z podejrzeniem urazu wielonarządowego, jak zwykle się robi w przypadku ofiar wypadków samochodowych. Twierdzi, że postępowanie lekarzy i personelu było prawidłowe.
- Nie było żadnych uchybień w sensie niewykonania czegoś lub braku opieki – mówi dyrektor pasłęckiego szpitala. - To są małe oddziały. Ludzie, którzy trafiają tu z wypadków, są szczególnie obserwowani, przez całą dobę. Dlaczego? Dlatego, że zawsze spodziewamy się komplikacji. Najczęściej zdarzają się one w ciągu pierwszej doby, choć także i później.
Tak było i w tym wypadku. Po trzech dniach pobytu w szpitalu Zofia W. nagle zasłabła. Mimo że jak najszybciej przewieziono chorą na stół operacyjny, lekarzom nie udało się jednak jej uratować.
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu był uraz mechaniczny wielonarządowy, a przede wszystkim uszkodzenie śledziony, które spowodowało krwotok wewnętrzny.
Rodzina Zofii W. zarzuca lekarzom, że ci nieprawidłowo postawili diagnozę mówiąc, że poszkodowana w wypadku kobieta nie ma obrażeń wewnętrznych.
Sprawa w prokuraturze
Sprawa rzekomych zaniedbań pasłęckich lekarzy trafiła do elbląskiej prokuratury. W listopadzie ubiegłego roku została jednak umorzona. Prokurator powołał się w swojej decyzji na opinię biegłych z Łodzi, którzy nie doszukali się w postępowaniu lekarzy błędów i uchybień mogących być przyczyną śmierci Zofii W. Biegłych swoją opinię wydali m.in. na podstawie niskiej jakości kserokopii zdjęć usg, które były tak nieczytelne, że oceniający je specjaliści nie potrafili orzec, czy na podstawie przeprowadzonych badań lekarze z Pasłęka mogli wcześniej wykryć uszkodzenie śledziony u pacjentki. Łódzcy lekarze stwierdzili, że należy uznać, iż ich pasłęccy koledzy postawili prawidłowe rozpoznanie, tylko przy założeniu, że usg nie wykazało uszkodzenia śledziony. Między innymi dlatego prokurator okręgowy nakazał wznowienie postępowania w tej sprawie.
- Postanowienie o umorzeniu postępowania zażaliła córka poszkodowanej - tłumaczy Jolanta Rudzińska z elbląskiej prokuratury. - Prokurator okręgowy polecił jeszcze raz zasięgnąć opinii biegłych, tym razem dołączając oryginalną dokumantację leczenia Zofii W. Tak uczyniliśmy. W tej chwili czekamy na uzupełniającą opinię biegłych z Łodzi. Myślę, że otrzymamy ją w połowie maja.
... i przed sądem
Również do maja elbląski sąd odroczył sprawę przeciwko Tomaszowi B. Polecił, aby uzupełnić materiały dowodowe aktami postępowania prokuratury.
Tomasz B. jest oskarżony o to, że naruszając przepisy ruchu drogowego spowodował wypadek, w którym szkodę poniosła inna osoba. Paragraf 2 art. 177 Kodeksu Karnego stanowi, że "jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby, albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat". Dlatego od wyniku postępowania w sprawie błędu lekarzy zależy kara, jaką poniesie Tomasz B.
Kto jest bezpośrednio winny śmierci Zofii W. - mężczyzna, który ją potrącił, czy też pasłęccy lekarze? Odpowiedź na to pytanie będzie zależała od opinii biegłych.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter