W czasie spotkania z komitetem protestacyjnym prezydent Henryk Słonina przyznał, że między pracownikami a niechcianą przez załogę Wiesławę Jastrząb, która pełni obowiązki dyrektora, istnieją poważne napięcia . Zapowiedział, że podejmie w tej sprawie stosowne decyzje. Przypomnijmy, protest rozpoczął się w połowie stycznia br. Po kilku tygodniach związkowcy zawiesili go, ale sytuacja w zakładzie się nie poprawiła.
Pracownicy skarżą się, że nowa dyrektorka nie chce z nimi rozmawiać i szykanuje ich. Wskazują, że rośnie zadłużenie, wciąż nie powstał aktualny pracowniczy układ zbiorowy i że pani dyrektor myśli o zwolnieniu salowych, aby na ich miejsce zatrudnić firmę sprzątającą. Niepokój załogi budzi również fakt, że od początku miesiąca mają miejsce ostre dyżury, do których szpital nie jest przygotowany.
- Nie mamy własnej bazy diagnostycznej i każdy pacjent z ostrego dyżuru musi być przewożony do innej placówki na badania – nie ma tomografu, nie ma porządnego aparatu rentgenowskiego, to powoduje coraz większe długi - mówi przewodnicząca komitetu protestacyjnego, Barbara Siwakowska. - Cieszymy się, bo w końcu udało nam się przekonać pana prezydenta, że w szpitalu nie dzieje się dobrze.
Sytuacja jest tym trudniejsza, że część specjalistów zapowiada odejście z pracy.
- Niepokoi mnie szczególnie zadłużenie szpitala miejskiego, poprawa finansów placówki była przecież podstawowym zadaniem pani dyrektor – mówi tymczasem prezydent Henryk Słonina. – Rada Miejska i ja zrobiliśmy dużo, aby szpital trwał, ale nie jesteśmy w stanie w nieskończoność go oddłużać. Z tego, co usłyszałem od członków komitetu protestacyjnego wnioskuję, że będzie trudno doprowadzić obie strony do zgody.
Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, zadłużenie, jakie placówka wygenerowała w ciągu trzech pierwszych miesięcy tego roku, może sięgać ponad 400 tysięcy złotych. Jaką decyzję podejmie prezydent, dowiemy się być może już w czwartek, podczas sesji Rady Miejskiej. Tymczasem na ogłoszony przez miasto konkurs na nowego dyrektora miejskiego szpitala nie zgłosił się jeszcze żaden kandydat.
- Cieszę, że nastąpił przełom w proteście i negocjacjach - mówi mediator w sporze, Mirosław Kozłowski. – Związki zawodowe to nie grupa oszołomów, ale ludzie, którym zależy na tym, aby szpital był w jak najlepszej kondycji. Uważamy, że wysłuchując nas po raz kolejny pan prezydent wykazał dobrą wolę – i za to dziękujemy.
Zobacz także: "Szpital wychodzi na prostą?"
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter