Monika C. razem z dziećmi, 1,5-rocznym Bartkiem i 4-letnim Patrykiem, zajęła pod koniec stycznia jednopokojowe mieszkanie w barakach przy ul. Skrzydlatej.
- Mieszkanie to za duże słowo. Tutaj był syf, bród. Jak przyszłam pierwszy raz to drzwi stały oparte o ścianę. Każdy mógł wejść - opowiada swoją historię.
Monika C. chciała prawnie uregulować swoją sytuację. W tym celu udała się do Urzędu Miejskiego. Tam wydano decyzję o natychmiastowym usunięciu jej z zajmowanego lokalu.
- Gdybym nie poszła do urzędników na pewno bym mogła mieszkać sobie dalej. Na sto procent jestem pewna, że nie wiedzieli o tym mieszkaniu - żałuje Monika C.
Dzisiaj rano po godz. 10 pod drzwiami mieszkania zajmowanego przez Monikę C. zjawił się egzekutor z Urzędu Miejskiego w asyście strażników miejskich oraz policji. Monika C. spodziewając się wizyty zabarykadowała drzwi i nie chciała otworzyć. Urzędnicy użyli łomu.
- Zostawcie mnie. Dlaczego mi to robicie? - płakała Monika C.
Monika C. z dziećmi i jej rzeczami została wywieziona do lokalu zastępczego w hotelu Atletikon. Przez miesiąc może tam mieszkać na koszt Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Elblągu.
- Ubolewam nad faktem, że z budynków przy ul. Skrzydlatej musimy eksmitować ludzi - stwierdziła członek zarządu miasta Czesława Piotrowska. - Ale musimy egzekwować prawo.
Zobacz też "Eksmisja za nadgorliwość"
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter