„Dziecko żyje, krzywdy fizycznej nie doznało”
Interwencja z udziałem prezes Barbary Zarudzkiej miała miejsce w jednym z gospodarstw we wsi w gminie Pasłęk. Pojechała tam, bo otrzymała sygnał o znęcaniu się nad kociętami.
- Informuję, że chłopiec nie jest całkiem normalny. Matka chyba też. Ktoś zrobił jej dziecko i zostawił. Rozmawialiśmy z dziećmi z okolicy, potwierdziły jego znęcanie. Na posesji były 3 kocięta. Wczoraj ich już nie było. Uważam, że zrobiłam tak, jak należy. Dziecko żyje, krzywdy fizycznej nie doznało, a może na przyszłość wyciągnie wnioski. Rozmawiałam z nim również, spytałam co czuje i oznajmiłam, że kocięta czuły to tak samo - tak pani prezes opisuje w mediach społecznościowych swoją interwencję w Surowym.
Zaznacza też, że takie metody działają, i „ma je wypracowane”.
- Z racji mojej pracy kuratora sądowego poznałam rodziców znęcających się nad swoimi dziećmi oraz dzieci z zaburzeniami. Mam wypracowaną metodę i wiem, że to działa. Z matką też rozmawiałam, ale chyba do niej nic nie dotarło. A co do czarnej listy i jakiejś idiotki, to cóż, na świecie są też tacy, co potrafią tylko opluwać zza monitora, bo są do niczego innego nie nadają. Niech się topią w swoim szambie. Amen - czytamy we wpisie pani prezes w mediach społecznościowych, w grupie zrzeszającej sympatyków schroniska dla zwierząt w Pasłęku.
„Kim pani jest, aby dusić dziecko i jemu grozić”
Pod wpisem rozgorzała dyskusja. Internauci pisali: „Dobrze, że jesteś”, ale byli też tacy, których zachowanie pani prezes zszokowało. „Kim pani jest, aby dusić dziecko i jemu grozić”, „Jutro w tej sprawie do odpowiednich organów zostanie złożone zawiadomienie” - napisał jeden z mężczyzn. On również skontaktował się z naszą redakcją i udostępnił materiały z mediów społecznościowych dotyczące tej sprawy.
- Byłem zszokowany opisem tego zdarzenia. Również jestem miłośnikiem zwierząt, ale kim jest ta pani, aby wymierzać samodzielnie karę 7-letniemu chłopcu i to w dodatku podduszając go i grożąc, że dokończy się dzieła. Jeśli na tej posesji zaszło znęcanie się nad zwierzętami, to ta pani powinna wezwać policję i powiadomić gminę o tym. Ona nie jest osobą prywatną, ma podpisaną umowę z gminą Pasłęk. Ona reprezentuje burmistrza, jak może kogoś dusić w jego imieniu? Pojechałem nawet do tej rodziny, aby sprawdzić czy chłopcu nic nie jest. Udałem się również na posterunek policji, by złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ale okazało się, że już ktoś inny zgłosił - mówi mężczyzna.
Prokuratorskie śledztwo
Grażyna Jewusiak, prokurator rejonowy w Elblągu potwierdza, że zostało złożone zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w tej sprawie. - Jednak zwróciliśmy się o wyłączenie naszej prokuratury z prowadzenia postępowania, ponieważ ta pani była kiedyś kuratorem sądowym. Stowarzyszenie, które ona prowadzi, często składa też w naszej prokuraturze zawiadomienia o znęcaniu się nad zwierzętami. To dwa główne powody, z uwagi na które, mogłaby zachodzić wątpliwość co do bezstronności tego postępowania. Sprawę przejęła Prokuratura Rejonowa w Ostródzie - mówi prokurator Grażyna Jewusiak.
Jak poinformowano nas w ostródzkiej prokuraturze, 26 lipca zostało wszczęte postępowanie „w sprawie uszkodzenia ciała podczas tej interwencji”.
„Nie zrobiłam chłopcu krzywdy”
Jak wyjaśnia Barbara Zarudzka, nie zrobiła chłopcu krzywdy, nie było też żadnego podduszania. Jej zdaniem doniesienie do prokuratury jest zemstą nieprzychylnego jej człowieka. - Zatakował mnie człowiek, który chce zaistnieć w mediach. Jest to zemsta z jego strony, ponieważ nie chciałam przyjąć psa do schroniska po jego zmarłym ojcu. Chciałam jednak podkreślić, że według przepisów do schedy po zmarłym należy również inwentarz żywy - wyjaśnia Barbara Zarudzka.
Kategorycznie zaprzecza, że podczas interwencji doszło do „podduszenia” dziecka.
- Nie dusiłam go. Wpis w internecie powstał pod wpływem ogromnych emocji. Byłam bardzo wzburzona całą sytuacją. Pojechałam tam na interwencję w sprawie znęcania się nad kociakami, sprawę zgłosili mi sąsiedzi tej pani. Chłopiec miał rzucać o ścianę małymi kotami. Na miejscu zastałam chłopca oraz jego mamę. Spytałam się, czy są tu małe kotki, bo widziałam że po podwórku chodzi kotka. Kociąt jednak nigdzie nie było. Czy ty je dusiłeś, on mówi do mnie, że tak. Wzięłam go za szyję i pytam, czy tak je dusiłeś? On mówi - tak. Spytałam się go, co było, jak ja bym cię tak mocno przydusiła? Zaznaczam, że nie złapałam go mocno. Powiedziałam mu: to byś się udusił i nie żył. Kotki czuły to samo - opisuje sytuację Barbara Zarudzka.
Bez udziału policji
Jak wyjaśnia Barbara Zarudzka, na miejscu interwencji nie znaleziono martwych zwierząt, ale znęcanie się nad kociakami miały jej potwierdzić dwie mieszkające w tej miejscowości dziewczynki. - Powiedziały mi, że chłopiec rzucał kotkami o ścianę i deptał nogą – mówi Barbara Zarudzka.
Dlaczego na miejsce interwencji nie została wezwana policja?
- Co by to dało? Nie było zwłok zwierząt, nie było podstawy. Chłopcu tłumaczyłam, że nie wolno tak postępować, że zwierzęta tak samo czują, że kotki trzeba kochać, głaskać. Zaprosiłam go z mamą do naszego schroniska w Pasłęku, aby w ten sposób nauczyć go, jak należy traktować zwierzęta. Chłopiec był zachwycony, nie chciał opuścić kociarni. Jeszcze raz podkreślam, nie zrobiłam temu chłopcu krzywdy, a wpis w internecie powstał pod wpływem wielkich emocji. Wiele lat pomagam bezdomnych zwierzętom, uratowałam ich tysiące, ale pierwszy raz spotkałam się z sytuacją, że nad zwierzętami znęcało się 7-letnie dziecko. Byłam wstrząśnięta i emocjonalnie opisałam tę sytuację - dodaje Barbara Zarudzka.
"Ona się wystraszyła"
- Ta pani szybko usunęła wpis z internetu, zaczęła też jeździć do tej rodziny, przymilać się, zapraszać na kawę mamę chłopca. Jest to mocno wycofana społecznie osoba. Myślę, że ta pani chciała manipulować mamą chłopca. Po prostu się wystraszyła, że sprawa jest poważna - uważa mężczyzna, który zgłosił sprawę naszej redakcji.
Z Warmińsko-Mazurskim Stowarzyszeniem Obrońców Praw Zwierząt im. św. Franciszka gmina Pasłęk 31 stycznia podpisała na sprawowanie doraźnej opieki nad bezdomnymi zwierzętami na 2022 rok. Organizacja została wyłoniona w konkursie ofert na zlecanie zadań organizacjom pozarządowym działającym na terenie gminy Pasłęk. Stowarzysznie otrzymało 130 tys. zł na realizację tego zadania.
Jak czytamy na stronie gminy Pasłęk, stowarzyszenie w 2021 roku objęło pomocą ok. 350 porzuconych lub maltretowanych zwierząt (230 psów i 120 kotów). Na początku br. w przytulisku znajdowało się 180 psów i 60 kotów.
Schronisko funkcjonuje w dużej mierze dzięki dotacjom ale również dzięki różnym zbiórkom. Koszty z działalności statutowej w 2020 roku wyniosły ponad 500 tys. zł. Natomiast uzyskane przychody w wysokości ponad 480 tys. zł. Warmińsko-Mazurskie Stowarzyszenie Obrońców Praw Zwierząt im. św. Franciszka działa od 2008 roku.