Na dzisiejszej konferencji prasowej w swoim biurze parlamentarnym Jerzy Wcisła opowiadał
o wydarzeniach z 13 lipca, kiedy to razem z senatorem Janem Rulewskim byli przetrzymywani w jednym z hoteli w Odessie. Przypomnijmy, że grupa mężczyzn, podająca się za członków Automajdanu, zrzeszenia kierowców działających na rzecz ukraińskiej rewolucji, nie chciała dopuścić do spotkania senatorów z przedstawicielami stowarzyszenia Ruch Matek 2 Maja. Przez kilka godzin polscy parlamentarzyści nie mogli opuścić hotelu.
- Ci ludzi mówili nam, że ta cała sprawa to prowokacja. Że osoby, którymi mamy się spotkać, to wcale nie są matki ofiar, że to byli Rosjanie. Dostaliśmy wykaz wszystkich osób, które zginęły 2 maja 2014 podczas zamieszek w Odessie. Wszyscy pochodzą z tego miasta i są Ukraińcami – tłumaczył na konferencji prasowej Jerzy Wcisła. - Ktoś musiał tych ludzi z Automajdanu uprzedzić o naszym przyjeździe, bo już dzień przed planowanym spotkaniem przyszli do naszego pokoju, oświadczając, że do spotkania z Ruchem Matek 2 maja nie dopuszczą. Ruch zapraszał wcześniej parlamentarzystów z Grecji, Włoch i też im się nie udało spotkać z tymi kobietami.
Przypomnijmy, że przez około siedem godzin trwały negocjacje z przedstawicielami Automajdanu, na miejscu pojawili się dziennikarze, przedstawiciele Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, nie wpuszczono za to osób z organizacji International Foundation for Better Governance z Brukseli, która opłaciła przyjazd i pobyt senatorów.
- Po kolejnych rozmowach Ukraińcy z Automajdanu powiedzieli, że może dojść do spotkania z Ruchem Matek, ale tylko wtedy gdy oni też w nim będą uczestniczyć. Gdy powiedzieliśmy, że możemy się z nimi również spotkać, odpuścili i mogliśmy wyjść z hotelu – opowiada Jerzy Wcisła. - Byliśmy cały czas w kontakcie z przedstawicielami IFBG, którzy zorganizowali nam w ostatniej chwili spotkanie z Ruchem Matek w innym hotelu. Trwało zaledwie pół godziny, bo bardzo szybko, nie wiem skąd, automajdanowcy się o nim dowiedzieli i już się do nas wybierali.
Elbląski senator podczas dzisiejszej konferencji pokazywał drastyczne zdjęcia z wydarzeń, jakie rozegrały się 2 maja 2014 roku w Odessie. Wynika z nich, że wiele osób, które schroniły się w domu związków zawodowych, zostało zamordowanych, a ich ciała spalone.
O wydarzeniach w Odessie senator opowiadał na dzisiejszej konferencji prasowej (fot. Michał Skroboszewski)
- Do dzisiaj nie ruszyło śledztwo w sprawie zbrodni w budynku związków zawodowych, a proces w sprawie śmierci czterech osób podczas zamieszek na ulicach ciągle jest przerywany. Rozmawialiśmy z matkami dwóch ofiar, pokazywały nam zdjęcia, mówiły o filmie, na którym widać, jak giną ich synowie. Widać dokładnie, kto jest sprawcą. Te kobiety twierdzą, że jednym z nich jest mężczyzna, który pojawił się przed naszym hotelem – dodaje senator. - My Polacy, pomni naszej historii, powinniśmy walczyć o to, by takie zbrodnie zostały wyjaśnione. Dlatego będę zabiegał o to, by śledztwa w tej sprawie był objęte jurysdykcja Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze, podobnie jak to ma miejsce w sprawie wydarzeń, które miały miejsce w Kijowie w okresie od 21 listopada 2013 roku do 22 lutego 2014 roku. Możliwe jest objęcie monitoringu śledztwa i procesu przez inną instytucję międzynarodową, np. Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Będę przekonywał kolegów z mojego klubu, by do tego doprowadzić.
Czy senator nie czuje się wmanewrowany w konflikt między zwolennikami i przeciwnikami ukraińskiej rewolucji? - Majdanowcy mówią, że zamieszki to była rosyjska prowokacja, inni mówią, że to miała być prowokacja wymierzona w Antymajdan, ale wydarzenia wymknęły się spod kontroli. Bez względu na to jak było, rodzinom tych ofiar należy się wyjaśnienie sprawy, a odniosłem wrażenie, że władzom na tym nie zależy – stwierdził Jerzy Wcisła.