- Znajdowałem się w centralnej części hali, pod kopułą, kiedy zaczęła pękać - opowiedział nam ranny w tej katastrofie elblążanin. - To była chwila, zobaczyłem, że wszystko zaczyna spadać i tylko odskoczyłem w bok, ale nie było czasu na jakąkolwiek inną reakcję. Przygniótł mnie ogromny kawał blachy falistej. Jakaś kobieta próbowała mi pomóc, ale nie mogła. Być może wydostałbym się nawet sam, ale jakoś miałem mocno wykręconą nogę i nie mogłem jej ruszyć. Dopiero za jakiś czas wydobyli mnie strażacy.
Wśród hodowców gołębi, którzy pojechali na targi, był też Jerzy Śmiegielski. - Byłem troszkę przysypany, ale udało mi się wydostać. Nie chcę o tym opowiadać i tego wspominać. Ciężko mi się z tym pogodzić i oswoić. Tyle lat żyję na świecie, a jeszcze czegoś takiego nie przeżyłem.
Z relacji żony pana Tadeusza Nowaczyka wynika, że trzej pozostali hodowcy z Elbląga w czasie katastrofy byli bliżej drzwi i kiedy zauważyli, że spada konstrukcja sufitu, zaczęli uciekać. Mieli szczęście, bo spadająca konstrukcja oparła się o ścianę, tworząc niejako niszę, w której się skryli.
Takie tragedie jak ta w Katowicach zawsze skłaniają służby w innych miastach do baczniejszych kontroli. - Elblążanie powinni się czuć bezpiecznie pod dachami wielkopowierzchniowych budynków - zapewnia szef Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego Adam Walczyński. - Już na początku stycznia strażacy oraz pracownicy nadzoru budowlanego otrzymali dyspozycje, by sprawdzić stan tych obiektów. Chociaż co do większości budynków nie było zastrzeżeń, to jednak nie obyło się bez kilku zaniedbań i to w budynkach administrowanych przez miasto - mówi Walczyński. - Straż pożarna dokonała kontroli i w niektórych przypadkach prezydent wystosował pisma dyscyplinujące. Śnieg nie powinien już być dla nas groźny.
Prezydent ma - jak podkreśla Walczyński - również wpływ na bezpieczeństwo w hipermarketach, choć to ich właściciele są odpowiedzialni np. za odśnieżanie dachów. - Pan prezydent ma prawo, przy pomocy swoich służb, wymóc obowiązujące warunki bezpieczeństwa.
Jednym z budynków, które mają wielkopołaciowy dach w Elblągu, jest oddane niedawno do użytku lodowisko miejskie. Jak opowiadali strażacy, dyrektor tej placówki przejęty wydarzeniami z Katowic pojechał w niedzielę specjalnie do strażaków, by wraz z nim weszli na dach i sprawdzili jego stan. Dyrektor odetchnął z ulgą, bo na dachu była tylko cienka warstwa śniegu, która niczemu nie zagraża. Elblążanie przyszli na lodowisko, choć niektórzy jednak spoglądali z obawą na jego dach.
- Mamy zaufanie do naszych budowniczych. U nas nie było takich śniegów jak na południu, zresztą kubatura lodowiska jest mniejsza niż tamtej hali – powiedział jeden z amatorów łyżew.
- Ja czuję się bezpiecznie, hala jest świeżo wybudowana, ale i tak przyglądałam się, czy na dachu nie ma śniegu – dodał inny.
Naczelnik Walczyński uspokaja: - Śniegu, który spadł tej zimy w rejonie Elbląga, nie ma aż tak dużo jak na południu kraju i nikt z mieszkańców nie powinien czuć się zagrożony. Opady w Elblągu nie były duże, idzie wprawdzie odwilż, ale dachy mamy już prawie czyste.
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Elblagu otrzymał od inspektora wojewódzkiego zalecenie, by niezwłocznie rozpocząć kontrole wszystkich dachów budynków wielkopowierzchniowych. Podobne dyspozycje otrzymali też z Komendy Głównej elbląscy policjanci i już zaczęli swoją pracę. - Mamy obowiązek przypominać administratorom o tym, że mają obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa swoim klientom - podkreśla Jakub Sawicki, rzecznik prasowy elbląskiej policji. - Powiadamiamy administratorów o możliwości wystąpienia katastrof. W przypadku stwierdzenia jakichkolwiek nieprawidłowości będziemy zawiadamiać Centrum Zarządzania Kryzysowego i Inspektora Nadzoru Budowlanego.
W Elblągu już dzisiaj flagi zostały opuszczone do połowy masztu. W ciągu trzech dni nie odbędą się w mieście żadne imprezy rozrywkowe. Prezydent wyśle też listy kondolencyjne do władz Katowic i Chorzowa oraz do rodzin ofiar tragedii.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter