Joanna Ułanowska-Horn: Była pani wraz ze swoimi koleżankami na pikiecie związku w Warszawie...
Anna Radzanowska: Pojechałyśmy wspólnie z pielęgniarkami ze szpitala przy ul. Żeromskiego. Było nas w sumie 21 osób. Spotkałyśmy się pod Sejmem, potem przeszłyśmy pod Urząd Rady Ministrów. Tam czekałyśmy długo, żeby ktokolwiek do nas wyszedł. Nasza przewodnicząca weszła do budynku, na ręce wiceminister zdrowia przekazała te słynne rękawice bokserskie, które dał nam premier po to, abyśmy biły nierozważnych polityków, no i dała petycję z postulatami.
J.U.: Czemu znów pielęgniarki i położne wychodzą, by pikietować?
A.R: Rząd po raz kolejny oszukał pielęgniarki, po raz kolejny złożono bezpodstawne obietnice. Słynna ustawa "203 zł" została podpisana praktycznie w sytuacji na ostrzu noża w 1999 roku, tuż przed Wigilią, w ciągu dwóch godzin. Jak coś, co ma decydować o losie iluś tysięcy ludzi, może być podejmowane tak pochopnie? Chyba tylko dla uspokojenia sumienia.
J.U.: Czy ta ustawa jest zrealizowana?
A.R.: W większości zakładów opieki zdrowotnej - niestety nie. Koleżanki z innych części kraju mówiły, że do tej pory się sądzą. Wiemy, że w województwie warmińsko-mazurskim tylko cztery jednostki otrzymały pieniądze.
J.U.: A jak sytuacja wygląda w szpitalach miejskim i wojewódzkim?
A.R.: W Szpitalu przy ul. Żeromskiego dziewczyny dostały 203 zł i otrzymały obietnicę wypłaty kolejnej kwoty, wynikającej z ustawy, czyli 110 zł i 20 groszy. W naszym szpitalu też wypłacono nam 203 zł, ale 110 zł nie jest wypłacane, ponieważ pani dyrektor powołuje się na to, że ustawa została zaskarżona przez Związek Pracodawców do Trybunału Konstytucyjnego. Oni uważają, że w ustawie nie został określony płatnik. Nie wiadomo więc, kto ma wypłacać pieniądze: rząd czy pojedyncze jednostki.
J.U.: Wiem, że w postulatach pielęgniarek chodzi też o inne sprawy: o - jak to określono - "dzikie" prywatyzacje szpitali, które łączą się często z zwolnieniami czy też brak pomysłu na finansowanie kształcenia podyplomowego pielęgniarek...
A.R.: Wiadomo, że restrukturyzacje szpitali mają na celu przede wszystkim szukanie oszczędności tam, gdzie wydaje się najwięcej. Pielęgniarki i położne to największa grupa zawodowa, więc właśnie tam szuka się tych "wolnych "pieniędzy i zwalnia pielęgniarki.
J.U.: Czy to, że nie ma pieniędzy na podwyżki i że wprowadza się oszczędności, może wynikać ze złej woli dyrekcji?
A.R.: To trudno określić. Znam sytuacje, że np. w szpitalach są pieniądze na inwestycje, na przebudowy. Wiadomo, że medycyna musi się rozwijać, że trzeba kupować nowy sprzęt medyczny, ale nie może się to odbijać kosztem innych ludzi.
J.U.: A jak pielęgniarki oceniają rządy dyrekcji elbląskich szpitali?
A.R.: O szpitalu miejskim nie chciałabym się wypowiadać, bo nie znam dokładnie sytuacji. W szpitalu wojewódzkim dyrektor wypłaciła nam podwyżkę, ale w tej chwili sytuacja szpitala nie jest najlepsza. Przygotowywaliśmy się do akredytacji. To pochłonęło trochę pieniędzy, powstał np. nowy oddział ratownictwa medycznego. Na to wszystko są pieniądze, a nam powiedziano, że w tym roku nie dostaniemy żadnych podwyżek.
Programy Studia El prezentowane są w Telewizji Elbląskiej zawsze we wtorki i piątki wieczorem ok. 18.30.
przyg. Joanna Ułanowska-Horn (Radio Olsztyn)
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter