Elbląski dworzec PKP odstrasza swoim wyglądem. Widok bezdomnych nikogo już nie dziwi, a wędrujący fetor również nie jest niczym zaskakującym dla przeciętnego Kowalskiego. Ba, dla większości elblążan byłoby nawet i śmieszne, gdybym zaczął narzekać na opłakany stan dworca.
Będąc w niedzielę po południu oraz wieczorem na dworcu, widziałem, jak niejedna osoba przeskakiwała z jednej kładki na drugą, czasami wpadając w głęboką kałużę. W poniedziałek czekała mnie miła niespodzianka. Podziemie zostało osuszone i nie było żadnego śladu po niedzielnym zalaniu!
Niestety, mieszkańcy Zatorza nie po raz pierwszy stali się ofiarami zalania, które, jak mówią, są częste. Jeden z elblążan, który mieszkał niedaleko dworca przez siedem lat, powiedział, że gdy pada silny deszcz, przejście przez podziemie bywa trudne. – Czasami nawet nie ma tych kładek, po których można było jakoś przejść – przyznaje.
Wydaje mi się, że ważne jest, by mieszkańcy Zatorza oraz przyjezdni czuli większy komfort podczas korzystania z dworca. Ktoś powinien się tym zająć, by nie było ciągłej potrzeby sprzątania feralnego podziemia.
Mogłoby się wydawać, że nie jest to nic wielkiego. Jednak po wyjściu z dworca każdy ujrzy piękny, i chyba nie aż tak potrzebny, zegar słoneczny. Szkoda, że zegar ten nie przyciąga słońca, które mogłoby wysuszyć kałuże, z którymi muszą sobie radzić elblążanie oraz pasażerowie PKP.
[fotoc]
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter