Do Elbląga dotarły wyniki badań wykonanych w specjalistycznym laboratorium w Gdyni. Wiadomo już także, jak - najprawdopodobniej - doszło do zatrucia. Jak powiedział nam zastępca powiatowego inspektora sanitarnego w Elblągu, Marek Jarosz, badania potwierdziły, że 30 elblążan trafiło do szpitala po zjedzeniu ciastek z kremem: eklerów i napoleonek, które wyprodukowała jedna z elbląskich firm ciastkarskich.
Z przeprowadzonego przez inspektorów śledztwa wynika też, że siedliskiem bakterii była misa, w której z półproduktów (m.in. surowych jaj) przygotowywano ciasto, a później robiono krem.
- Był błąd technologiczny: w tej samej misie najpierw wytwarzano m.in. foremki z ciasta do eklerów i napoleonek, potem misa była używana do obróbki gotowego budyniu - wyjaśnia Marek Jarosz.
Od chwili ujawnienia domniemanego źródła zatrucia, zakład ciastkarski jest zamknięty. W tym czasie przeprowadzono tam remont, zmieniono technologię produkcji ciastek, a wszyscy pracownicy przeszli badania, które mają potwierdzić, czy są zdrowi i mogą pracować przy produkcji żywności.
- Pobraliśmy pierwszą, tzw. próbną produkcję z tego zakładu do analiz bakteriologicznych, jeżeli wyniki będą pozytywne, zezwolimy na działalność – usłyszeliśmy.
To jednak najprawdopodobniej nie będzie koniec sprawy. Jak się dowiedzieliśmy, elbląski sanepid chce bowiem, aby zatruciem zajęła się prokuratura.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter