Informację o tym, że Leonard Krasulski jednak wystartuje, potwierdzają zgodnie wszyscy jego współpracownicy w Elblągu, choć nie było w tej sprawie żadnego pisma i takiej informacji nie można było jak dotąd uzyskać w Warszawie. Jan Miłoszewski z elbląskiego PiS mówi, że jeżeli postawi się na jednej szali wspomniany incydent, a na drugiej zasługi Krasulskiego dla prawicy, to dla szefa partii sprawa była jasna.
- Prezes Kaczyński podjął decyzję, że Leonard będzie na pierwszym miejscu, tak jak było dotychczas. Nie było pisemnego uzasadnienia, ale Kaczyński wziął pod uwagę, że Leonard pracuje od 1980 roku dla prawicy, a wcześniej działał w wolnych związkach zawodowych w latach siedemdziesiątych, a jedno przewinienie nie może dewaluować człowieka - uważa Miłoszewski.
Miłoszewski ubolewa, że dziennikarze wytknęli Krasulskiemu prawomocny wyrok za jazdę po pijanemu, a nikt nie pamiętał o tym, że ma on również inny wyrok za niedozwoloną działalność w stanie wojennym, a to stawia lidera listy w zupełnie innym świetle.
- Media często podnoszą, że to jest wyrok prawomocny. Wyrok prawomocny to Leonard miał już w 1982 roku, był skazany w stanie wojennym, mało tego, on odsiedział 18 miesięcy, a był skazany na 5 lat, a nie na 900 zł, jak teraz.
Jerzy Wilk, który jest szefem sztabu wyborczego PiS w okręgu elbląskim uważa, że oczywiście incydent z jazdą pod wpływem alkoholu może mieć wpływ na ewentualny wybór, ale decyzję pozostawia wyborcom.
- Na pewno ten fakt ma wpływ na kampanię wyborczą całej listy i Leonarda Krasulskiego. Cóż mogę powiedzieć, przeprosił wyborców za to, co się zdarzyło, przyznał się i wyborcy ocenią, czy oddadzą na niego swój głos. Natomiast na sukces PiS pracuje cała lista, każdy nosi buławę w swoim plecaku i będzie zdrowa rywalizacja kandydatów o pozyskanie głosów wyborców.
Młodzi z Prawa i Sprawiedliwości stoją murem za swoim liderem, wychodząc z założenia, że każdy może popełnić błąd, ale i z takich zdarzeń może płynąć pewna nauka.
- Pan Leonard Krasulski w naszym gronie nigdy nie ukrywał, że miał ten wypadek. Wiedzieliśmy o tym - mówi Paweł Kowszyński. - Tutaj trzeba dźwigać ten ciężar, działać dla listy, dla dobra PiS i zbierać głosy ludzi. Na pewno błędy są później jakoś wyciągane podczas różnych kampanii wyborczych, trzeba uważać, na to, co się robi. Myślę, że już nikt z nas nie popełni żadnego błędu.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter