Blokada Elbląg - pod tym hasłem odbył się w naszym mieście kolejny protest przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który uznał aborcję ze względu na nieodwracalne wady płodu za niekonstytucyjną. Protest rozpoczął się po godz. 17 na parkingu przy Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej (al. Grunwaldzka). Protestujący kawalkadą samochodów, a także pieszą kolumną, w asyście policji, przemierzali główne ulice miasta. W proteście uczestniczyło ponad tysiąc osób.
- Bulwersuje mnie to, że zabrano kobietom prawo wyboru. Nie rozpatruję tego w kontekście: czy usunęłabym ciążę, czy nie usunęłabym jej, ale w kontekście tego, że każda kobieta znajdująca się w tak dramatycznej sytuacji jest teraz tego wyboru pozbawiana. To, co zostało zrobione, jest nieludzkie i nieetyczne. Tak naprawdę wcześniejszy kompromis aborcyjny, w porównaniu z innymi krajami, był już dość słaby. Respektowanie tych przepisów też było słabe, bo kobiety miały bardzo ograniczone prawa i możliwości, ale teraz postawiono na nas krzyżyk – mówi pani Dominika, która na protest przyszła z niepełnosprawnym synkiem.
Jej zdaniem orzeczenie TK dziecko i matkę skazuje się na ogromne cierpienie.
- Jeśli taka kobieta chce urodzić dziecko, które umrze, które ma wadę letalną, jest to jej wybór. Protestuję, bo obawiam się, że to dopiero pierwszy krok, a będą kolejne. Boję się, że zabiorą nam wszystko co mamy, a nie mamy tego dużo – mówi pani Dominika.
Kobieta podkreśla również, że rodziny wychowujące niepełnosprawne dzieci są „pozostawione w Polsce same sobie”.
- Cywilizacja życia, o której w tej chwili mówią tzw. obrońcy życia kończy się w momencie urodzenia. Tak naprawdę ta troska o życie zamyka się na okresie płodowym. Wsparcie państwa dla rodzin z dziećmi i osobami dorosłymi niepełnosprawnymi jest praktycznie żadne. Jest ono minimalne, tu trzeba wszystko wydzierać, wyżebrywać, o wszystko się starać. Koszty idą czasem w ogromne tysiące. Życie z niepełnosprawną osobą w tym kraju jest upokarzające, tak bardzo, że już bardziej nie może być. Wolałabym, żeby państwo zajęło się wsparciem tego życia, które jest, a nie wsparciem tego życia, jak to wczoraj powiedział pan Krzysztof Bosak, i tak umrze. Musimy coś robić, gdy będziemy siedzieć cicho, to nie mamy żadnych szans. Dlatego tu jestem i wzięłam synka, bo on jest świadectwem mojego wyboru i ja tego wyboru będę się trzymała. Ten wybór jest mój, ale nie chcę zabierać tego wyboru innym kobietom – mówi pani Dominika.
To już kolejny protest młodej elblążanki Wiktorii i jak mówi, będzie na każdym następnym. - Dla nas jest to chore, że kobieta musi „nosić” prawie martwe dziecko w sobie. To jest straszne dla niej i dla partnera. Naprawdę nie chciałabym być w takiej sytuacji . Mamy nadzieję, że te protesty to zmienią, że się nam uda. Będziemy protestowały do samego końca – mówi kobieta.
Jak podkreśla inna uczestniczka poniedziałkowego protestu, „nikt tu nie mówi o aborcji na życzenie”.
- Mówimy tu o męczarniach fizycznych i psychicznych śmiertelnie chorego dziecka oraz matki i jej partnera. Jesteśmy tu, bo jeśli nic nie będziemy robiły, to nic się nie zmieni. Kobiety już nie raz udowodniły, że potrafią walczyć o swoje prawa, tym razem też tak będzie - mówi kobieta.
Jak podkreśla komisarz Krzysztof Nowacki, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Elblągu, protest przebiegał pokojowo. - Nie było żadnych incydentów, policjanci asystowali protestującym, kierowali ruchem – mówi Krzysztof Nowacki.
Uczestnicy protestu nieśli ze sobą transparenty z hasłami: piekło kobiet, to jest wojna, ale były też bardziej "dosadne" - j...ć PiS. - Nie uważam, żeby było ono zbyt dosadne. To jest moje zdanie i tyle. Wszystko jest w nim jasne. A jak mam im powiedzieć - "pójdźcie sobie". Czy jakoś tak. To by było śmieszne - mówi jeden z uczestników protestu.
Na tyłach Zespołu Szkół Techniczno - Informatycznych policja przeprowadziła pierwszą próbę zakończenia protestu. Grupę pieszą skierowano al. Tysiąclecia w kierunku skrzyżowania z ul. Rycerską, a samochody - na Zawodzie. Mimo to niektórzy "samochodziarze" odnaleźli pieszych protestujących. I rozpoczęła się swoista "zabawa w kotka i myszkę". Policjanci próbowali uniemożliwiać kierowcom jazdę za grupą pieszych, a ci jak najszybciej znajdowali drogę do demonstracji. Policjanci legitymowali protestujących i zapowiedzieli kierowanie wniosków do sądu np. za brak maseczek.
Podobny marsz odbył się w Pasłęku, wzięło w nim udział co najmniej kilkaset osób. Przebiegał spokojnie.