W nocy z piątku na sobotę matka chłopca wezwała karetkę. Dziecko miało wysoką gorączkę i problemy z oddychaniem. Dyspozytorka przyjęła wezwanie i kazała czekać. Karetka jednak nie przyjechała. 20 minut później kobieta zadzwoniła na pogotowie ponownie. Tym razem nikt nie odebrał telefonu.
Po około dwóch godzinach oczekiwania rodzice sami zawieźli chłopca do elbląskiego szpitala miejskiego. Było już jednak za późno.
- Niemowlak trafił do nas w stanie krytycznym - mówi Jacek Perliński, dyrektor szpitala. - Był nieprzytomny. Miał objawy skazy krwotocznej i wstrząsu. Lekarze przystąpili do reanimacji. Chłopiec został podłączony do respiratora. Niestety, nie udało się go uratować.
Trudno w tej chwili powiedzieć, czy chłopiec przeżyłby, gdyby trafił do szpitala dwie godziny wcześniej.
- Sekcja zwłok jednoznacznie określi przyczyny śmierci dziecka - dodaje Perliński. - Dopiero wtedy będzie można powiedzieć, czy chłopiec mógł przeżyć. Teraz możemy jedynie spekulować.
Sprawę bada policja i prokuratura. Policjanci zabezpieczyli całą dokumentację medyczną oraz zapis rozmów matki dziecka z dyspozytorką pogotowia. Samej dyspozytorki jednak jeszcze nie przesłuchali. Kobieta nie została także zatrzymana. Jak dotąd nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter