Gdzie ostatecznie trafi znalezisko?
Eduard Wittek żył na przełomie XIX i XX w. i zasłynął przede wszystkim budową organów. Znalezienie płyty z jego nagrobka wzbudziło ogromne zainteresowanie miłośników historii naszego miasta.
- Razem ze znajomymi z Ruchu Polska 2050 uznaliśmy, że trzeba tego dziedzictwa kulturowego pilnować i do jutra zaciągniemy tutaj taką społeczną wartę, by nic się z tym znaleziskiem nie stało – mówił nam wczoraj elblążanin Artur Pytliński. Dziś rano płyta znalazła nowe miejsce w elbląskim muzeum. Należy jednak zaznaczyć, że nie musi to być końcowy przystanek historycznego znaleziska. Lech Trawicki, dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu, podkreśla, że decyzja o dalszych losach płyty z nagrobka Eduarda Witteka leży po stronie urzędu konsewatorskiego.
- Mamy nadzieję, że trafi ona do nas, bo mówimy przecież o znakomitej postaci, związanej z naszym miastem – zaznacza dyrektor elbląskiego muzeum. Dodaje, że płyta jest świetnie zachowana, co w przypadku takich obiektów należy do rzadkości. - Mówimy tu o obiekcie związanym z pochówkiem, jest to więc sprawa delikatna – podkreśla. - Myślę, że to odkrycie to dobry moment do podjęcia na nowo dyskusji, jak upamiętniać dane osoby i miejsca. Cieszymy się, że płyta nagrobna nie jest uszkodzona, i że zostaliśmy szybko powiadomieni o jej znalezieniu - zaznacza.
- Prowadzimy nadzór archeologiczny nad pracami, które są prowadzone w miejscu znalezienia płyty – tłumaczy dr Mirosław Marcinkowski z Muzeum Archeologiczno-Historycznego. Jednocześnie zaznacza, że na teren muzeum przywożono już podobne obiekty z parku Traugutta, niekoniecznie jednak mowa o płytach nagrobnych znanych obywateli naszego miasta. - Wczoraj dostaliśmy informację, dziś rano firma prowadząca prace przy ścieżkach przywiozła płytę do nas – relacjonuje.
Doskonale zachowana i pełna ciekawostek
- Do transportu wykorzystano dźwig – mówi Wiesława Rynkiewicz-Domino, kustosz ds. rzemiosła i sztuki w elbląskim muzeum, zaznaczając, że płytę dostarczono do muzeum przy zachowaniu odpowiednich standardów. - Pomnik jest w bardzo dobrym stanie, jest też niezwykle interesujący, nie tylko ze względu na związaną z nim osobę, ale również na formę: tego rodzaju płyty były już wówczas przebrzmiałe. Kolejną niezwykłą rzeczą jest jego kompozycja, łącznie z motywem ikonograficznym. Widzimy tu aniołka grającego w niebiesiech na organach, jest to bezpośrednie nawiązanie do mistrzostwa pochowanego. Ten emblemat występował też na jego dokumentach, czasami były na nich dwa aniołki – zaznacza kustosz. - Jest także faksymile podpisu (czyli wyryte w płycie odzwierciedlenie rzeczywistego podpisu Witteka – dop. red.). Prawdopodobnie inicjatywa utworzenia takiej płyty wyszła ze strony syna Eduarda Witteka, który przejął po nim zakład – dodaje Wiesława Rynkiewicz-Domino. Muzealnicy zaznaczają, że zależnie od decyzji konserwatorskich, płyta może się znaleźć właśnie w muzeum albo w lapidarium na Sadowej. Na podobne decyzje czeka zresztą kilka podobnych płyt. - Może to będzie impuls do tego, żeby wreszcie coś w rodzaju małego lapidarium dawnych nagrobków zrobić tutaj – zastanawia się kustosz. - Przypominam, że takie lapidarium, dosłownie za płotem naszego muzeum było przed wojną – zaznacza. - Moglibyśmy w pewien sposób nawiązać do tej tradycji.
Pracownicy Muzeum Archeologiczno-Historycznego podkreślają, że znalezienie płyty nagrobnej w określonym miejscu nie oznacza, że było ono miejscem pochówku Witteka. W związku z likwidacją kompleksu cmentarnego i przemianowaniem miejsca na park Traugutta, mogło dojść do relokacji płyty. - To miejsce było przecież, w cudzysłowie porządkowane i likwidowane – przyznają muzealnicy.
- Płyta mogła się znaleźć w pobliżu miejsca pochówku, równie dobrze mogła zostać przemieszczona – zaznacza dr Marcinkowski. - Przy przesuwaniu spychaczem ziemi mogło być różnie. Wiele takich obiektów zostało po prostu zrabowanych w celu zrobienia nowych nagrobków – dodaje pracownik elbląskiego muzeum.
- Pomimo zapewnień, że to wszystko dokonywało się z zachowaniem jakichś norm, nie było żadnych norm – uzupełnia Wiesłama Rynkiewicz-Domino. - Pamiętajmy, że na terenie parku Traugutta, w czasie, gdy pełnił funkcje cmentarza, był szereg kaplic, mauzoleum, obiekty wysokiej rangi artystycznej – podkreśla. - To też nie przeszkodziło, żeby je zburzyć.
Ile (i czyich) tego rodzaju płyt nagrobnych znajduje się na terenie, który po wojnie przestał pełnić funkcję cmentarza, nie sposób dzisiaj powiedzieć. Dodatkowo, mogą być w dużo gorszym stanie niż wczorajsze znalezisko. Dodajmy jeszcze, że na płycie Witteka znajduje się tekst nawiązujący do Psalmu 90, wersetu 10.
Kim był Eduard Wittek?
Poświęćmy jeszcze kilka słów samemu Eduardowi Wittekowi. Naukowo jego postacią zajmuje się m. in. Bartosz Skop, historyk i mieszkaniec naszego miasta.
- Eduard Wittek był organmistrzem, czyli mistrzem budowy tego instrumentu – zaznacza elblążanin. - To następca innego wielkiego mistrza, Augusta Terletzkiego. Urodził się w 1857 r. i, jak możemy zobaczyć na nowo znalezionym nagrobku, zmarł w 1927 r. Pochodził z Wigwałdu, niewielkiej miejscowości koło Ostródy. Jego pierwsza styczność z organami polegała na tym, że w parafii ewangelickiej, do której należał, organmistrz Terletzki budował organy. Wittek był tym tak zainteresowany, że mistrz wziął go na praktykę na 5 lat. Po tych praktykach przez kilka lat Eduard Wittek pracował w zawodzie i w 1884 r. założył własną firmę w Grudziądzu, jednak bez powodzenia. Później budową i serwisowaniem organów zajmował się w Gnieźnie – relacjonuje historyk. Bartosz Skop zaznacza., że w 1893 r. zmarł jedyny syn Terletzkiego, Bruno, co zaowocowało tym, że interes przejął prawdopodobnie najlepszy uczeń mistrza, czyli nikt inny jak Eduard Wittek. Rzeczona firma w Elblągu działała już w tym momencie od kilkudziesięciu lat, a Wittek stawiał w tej dziedzinie pierwsze samodzielne kroki. - Dawny uczeń zdecydował się przyjąć propozycję organmistrza – zaznacza Bartosz Skop. - Tak rozbudował warsztat i rozwinął interes, że w 1906 r. otrzymał tytuł Nadwornego Dostawcy Organów Jego Królewskiej Wysokości Księcia Leopolda von Preussen. Odtąd swoje papiery firmowe, jak również tabliczki znamionowe swoich organów sygnował herbem królewsko-książęcym. W końcu jego firma stała się najważniejszym dostawcą organów na wschodzie Cesarstwa Niemieckiego. Podupadła jednak po I wojnie światowej, budowała wtedy zaledwie kilka organów rocznie. Wittek zmarł w 27', został pochowany na ówczesnym cmentarzu Najświętszej Maryi Panny, który był cmentarzem dla elit – zaznacza Bartosz Skop. - Pochowano tam wielu znamienitych elblążan. Interes po Eduardzie przejął po nim jego syn, Gerhard. Zaznaczmy, że siedziba firmy mieściła się w gotyckiej kamienicy na ul. Studziennej i funkcjonowała jeszcze do 1945 r. Warto też wspomnieć, że w 1925 roku firma Witteka świętowała zbudowanie 500. instrumentu. W tej liczbie zawarte było ponad 170 organów, które zbudował jego mistrz August Terletzki, w latach 1857-1870 wraz z bratem Maxem Terletzkim - mówi elblążanin.
Przyszłość badań na przeszłością
Co dalej w sprawie kolejnych, ewentualnych znalezisk w parku Traugutta?
- We wrześniu Muzeum Archeologiczno-Historyczne i Instytut Archeologii UKSW planują wspólne badania georadarowe i sondażowe byłego zamku krzyżackiego w Elblągu – mówi Lech Trawicki, dyrektor elbląskiego muzeum. - Jeśli uda nam się uzyskać odpowiednie zezwolenia, wraz z prof. Fabianem Welcem z UKSW spróbujemy przeprowadzić podobne badania także w parku Traugutta.