Śledztwo dotyczące rzekomego molestowania trwa; przesłuchiwane są kolejne osoby i wykonywane kolejne czynności. Prokuratorzy kończą też wyjaśnianie, kto złamał tajemnicę służbową i o przebiegu sprawy związanej z osobą księdza Henryka J. informował dziennikarzy. Elbląska Prokuratura Okręgowa, która obydwa śledztwa prowadzi, ma jednak sporo dodatkowej pracy dzięki obywatelom zainteresowanym głośnymi i szeroko w mediach komentowanymi sprawami.
Choć większość z kilkudziesięciu listów, jakie dotarły dotąd do prokuratury, to anonimy, były jednak i podpisane przez wiele osób. Przeważnie są to komentarze, protesty lub uwagi pod adresem prowadzących śledztwa. Jerzy Waryszak z elbląskiej prokuratury, zapewnia, że obfita korespondencja nie paraliżuje pracy prokuratorów, chociaż ją przedłuża.
- Nie są to listy od przedstawicieli stron, nie trzeba więc na nie odpowiadać - mówi prokurator. - Każdy musi być jednak przeanalizowany, czy nie zawiera ważnych dla nas informacji.
Wśród nadesłanych do elbląskiej prokuratury pism był np. list od Piotra J. Mężczyzna, mieszkaniec jednej z miejscowości w okolicach Trójmiasta, twierdził, że w sprawie rzekomego molestowania ma wiele do powiedzenia. Piotr J. został włączony do grona świadków i składał już zeznania. Jerzy Waryszak mówi, że więcej podobnych przypadków nie było.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter