Co znaczy zdemokratyzować Polskę?

1
05.03.2003
Co znaczy zdemokratyzować Polskę?
"Aby zdemokratyzować nasze państwo niezbędna jest edukacja społeczna, gdyż jedynie świadome i odpowiedzialne społeczeństwo jest w stanie decydować same o swoich losach oraz przeprowadzać reformy ustrojowe ulepszające istniejące formy sprawowania władzy" - napisał mgr Paweł Nieczuja-Ostrowski w kolejnym tekście Elbląskiego Forum Edukacji Społecznej prezentowanym w portElu.
W okresie pogłębiających się w naszym kraju kryzysów gospodarczego, społecznego i politycznego, często zadajemy sobie pytanie, kto jest za to odpowiedzialny. Odpowiedź tylko z pozoru jest łatwa, gdyż stwierdzenie, że SLD, AWS, "lewica", "prawica", Solidarność, komuniści czy Unia Europejska, wskazuje jedynie na bliżej nie określoną grupę, masę ludzi, która wciąż zmienia swoją strukturę i tożsamość. Z kolei obarczenie winą za cały ten bałagan Balcerowicza, Wałęsy, Buzka czy Kołodki równie mocno mija się z prawdą. Więc kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za obecny stan państwa? Jeśli sejm, to której kadencji? Jeśli prezydent to jak, skoro tylko doradza i reprezentuje? Jeśli partie to jakie, skoro większość już nie istnieje, a nowe odżegnują się od swojej przeszłości? A może społeczeństwo, ale jak społeczeństwo może być odpowiedzialne za to, że jest gorzej, skoro przecież pragnie żyć lepiej? Oczywistym jest, że są konkretni ludzie odpowiedzialni za te czy inne decyzje, ale ogółem społeczeństwo dokonując oceny na podstawie wiedzy medialnej, nie jest w stanie obiektywnie wskazać winnych. Naszym głównym obecnie problemem jest więc brak odpowiedzialności za swoje czyny, w tym także polityków. Owo poczucie braku odpowiedzialności ma swoje korzenie w poprzednim systemie, kiedy to za nic nie trzeba było być odpowiedzialnym, skoro wszystko będąc wspólnym, było faktycznie niczyje. Mówimy o bezkarności przestępców, gdyż policja i wymiar sprawiedliwości w naszym państwie są niewydolne. Otóż politycy również pozostają bezkarni. Jeśli akurat jakiś się skompromituje na stanowisku premiera, to powróci za jakiś czas jako minister spraw zagranicznych, albo specjalista ds. dialogu z Unią Europejską, itp. Kto pozostaje temu winny? Odpowiedź wydaje się prosta - nasz obecny ustrój. Wybory do Sejmu Obywatele wybierają spośród społeczeństwa nie do końca sprecyzowaną dla przeciętnego obywatela masę ludzi, która żeby decydować o losach 38 milionów Polaków nie koniecznie nawet musi reprezentować większość naszego społeczeństwa. Tak jak to na przykład było podczas ostatnich wyborów, gdzie przecież w samych wyborach wzięło udział zaledwie 46,29 proc. wyborców. Przekładając procenty na liczby to wychodzi ok. 13 milionów Polaków, z których na koalicję wyborczą SLD-UP faktycznie decydującą o losach państwa oddało głosy 5.342.519 wyborców (ok. 6,5 mln głosów zyskała wspólnie koalicja SLD-UP-PSL). Z jednej strony trudno się dziwić społeczeństwu, które nie daje swojego poparcia tej nie do końca, w jego spostrzeganiu, określonej grupie ludzi realizującej równie nieokreślone interesy. Z drugiej strony, gdy przy władzy znajduje się grupa mająca poparcie 1/5 społeczeństwa, losy i interesy pozostałych 4/5 społeczeństwa znajdują się poza ich wpływem. Współczesne systemy demokratyczne nie powinny dopuszczać do sytuacji, w wyniku których tylko niewielka część społeczeństwa decyduje o całości, bez wcześniejszego uzyskania niepodważalnego mandatu poparcia przez faktyczną większość społeczeństwa. Nie może bowiem być prawdziwej demokracji bez świadomego udziału całości społeczeństwa, a przynajmniej zdecydowanej jego większości, w życiu politycznym państwa i narodu. Niezbędne również są jasno określone zasady i reguły obopólnego porozumienia państwo-obywatel (w tym wyraźne granice odpowiedzialności politycznej), czytelne dla społeczeństwa. Konieczne jest dokonanie odpowiednich regulacji ustrojowych, w wyniku których społeczeństwo mogłoby egzekwować od polityków odpowiedzialność za własne czyny polityczne i rozliczać ich z tych czynów. Publicznie rzucone obietnice polityczne także muszą być rozliczane. Pewne przebłyski takiej myśli pojawiły się u nas przed ostatnimi wyborami samorządowymi, kiedy to wprowadzono zasady wyborów bezpośrednich prezydentów miast, burmistrzów i wójtów. Świadomość znacznie większej funkcjonalności takiego systemu wybierania przedstawiciela władz potwierdzają liczne wypowiedzi polityków, cytowane poniżej za "Rzeczpospolitą": - Wójt czy burmistrz wybrany bezpośrednio odpowiada przed wyborcami. Łatwo go rozliczyć - powiedział w listopadzie 2001 r. Jerzy Barzowski, burmistrz Bytowa. - Przy wyborach bezpośrednich każdy czuje, że jego głos ma znaczenie - Szef Klubu PO Maciej Płażyński. - Wybory bezpośrednie dadzą nam szansę jednoznacznego wskazania osób odpowiedzialnych za decyzje. Zarządzanie majątkiem samorządów - a tam są miliardy złotych - będzie sprawniejsze - Witold Gintowt-Dziewałtowski, wiceszef Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego. Można by również zastanowić się nad reformą systemu wyborów do izby poselskiej (może lepszym rozwiązaniem byłby system większościowy jaki istnieje w USA lub Wielkiej Brytanii?) oraz nad rozszerzeniem uprawnień wykonawczych i ustawodawczych prezydenta (m.in. możliwość tworzenia aparatu władzy wykonawczej - rządu), może wtedy społeczeństwo uzyskałoby większe możliwości egzekwowania odpowiedzialności od swoich przedstawicieli - a przez to, poprzez większą zdolność wpływania na losy państwa, znacznie większe możliwości decydowania o własnych losach. Co jednak można powiedzieć o społeczeństwie, które nie chce decydować lub nie jest świadome, że jest w stanie decydować o swoich losach? Bez aktywnego i świadomego udziału społeczeństwa w życiu państwa nie jesteśmy w stanie poprawić obecnie istniejącego, wadliwego systemu sprawowania władzy w naszym państwie. Skok społeczno-ustrojowy, jaki się dokonał na naszych oczach w latach '90, faktycznie zamiast rozwiniętego społeczeństwa obywatelskiego (czego wymagają dzisiejsze warunki cywilizacyjne) przekształcił nas w społeczeństwo konsumenckie. Charakteryzujemy się więc dzisiaj tym, iż wybieramy spośród konkretnych, dostępnych na rynku produktów (oferty polityczne), a jak nam żaden nie odpowiada, po prostu go nie kupujemy (nie idziemy do wyborów). Jednak powinniśmy sobie uświadomić, że oferty, decyzje i działania wpływające na losy państwa i narodu to nie produkty, które dojadą może z następną dostawą towaru. Jeśli czujemy niedostatek, powinniśmy sami próbować go uzupełnić, na tym polega sens państwa demokratycznego. Inaczej nadal pozostaniemy społeczeństwem sterowanym prze wąskie grupy interesów, rzadko zbieżnych z interesem publicznym. Mówiąc o aktywnym udziale społeczeństwa w życiu politycznym państwa, nie chodzi tu oczywiście o nawoływanie do demonstracji, które owszem są formą wyrażania swojej opinii, ale głównie przez pewne grupy interesów (zawodowe, klasowe), a rzadko kiedy przez ogół społeczeństwa. Rzadko też kiedy faktycznie rozwiązują dręczące społeczeństwo problemy, koncentrując się jedynie na doraźnym zaspokajaniu potrzeb wybranych grup. Aby rozwiązać problemy całego narodu niezbędny do tego jest dialog ogólnonarodowy. Podążając za myślą prezesa zarządu Business Centre Club Marka Goliszewskiego, przyznaję iż najlepszą formą wydaje się obecnie zawarcie paktu społecznego spisanego pomiędzy władzami, partiami, pracownikami i pracodawcami, czego udało się już dokonać w innych państwach w Europie zachodniej. Może taka inicjatywa potrafiłaby poderwać do działania przedstawicielu tak wielu grup społecznych ogarniętych tzw. społecznym autyzmem. A udział całości narodu w naprawie państwa z każdym dniem staje się co raz bardziej konieczny. Sumując, aby zdemokratyzować nasze państwo niezbędna jest edukacja społeczna, gdyż jedynie świadome i odpowiedzialne społeczeństwo jest w stanie decydować same o swoich losach oraz przeprowadzać reformy ustrojowe ulepszające istniejące formy sprawowania władzy. Jest to tym bardziej istotne dzisiaj, gdy w niedługim czasie przyjdzie nam, społeczeństwu zdecydować o losach narodu na wiele pokoleń naprzód.
mgr Paweł Nieczuja-Ostrowski

Najnowsze artykuły w tym dziale Bądź na bieżąco, zamów newsletter

A moim zdaniem...

Nie należy leczyć demokracji, tylko po prostu ją ograniczyć. Lekarstwem na bałagan i niejasne powiązania jest hierarchia i klarowna struktura władzy. Jeśli do tego dodać jednoosobowe podejmowanie decyzji i jednoosobową za nie odpowiedzialność - będziemy mieć warunki do rozpoczęcia naprawy państwa (a nie demokracji!). Jeśli nie - będzie jak jest dotąd. Najłatwiej jest przecież "łowić ryby w mętnej wodzie".
Robert Jastrzębski (2003.03.07)

info

0  
  0