Cienie tamtych ludzi

19.05.2005
Rozmowa z prof. Jerzym Okuliczem - Kozarynem, archeologiem z Uniwersytetu Warszawskiego, członkiem Polskiej Akademii Nauk.
Wielkimi krokami zbliża się kolejny sezon badań archeologicznych. Czy na prace naukowców w Weklicach pod Elblągiem znajdą się pieniądze - wciąż nie wiadomo. Znajduje się tam jednak jedno z największych i najbogatszych cmentarzysk skandynawskiego ludu Gotów sprzed dwóch tysięcy lat. Zdaniem specjalistów - powinno być ono nadal badane. Panie profesorze, jak rozpoczęły się badania w tym miejscu? Cmentarzysko zostało odkryte przypadkowo, już w początkach XIX wieku. Pierwsze zabytki, prawdopodobnie pochodzące ze zniszczonych grobów, znaleziono tu około 1820 roku. Dokładnie sto lat później z powodu niszczenia grobów przez żwirownię zaczęły się badania ratownicze. Przyjechał tu wtedy z Królewca słynny niemiecki profesor Max Ebert razem ze swoim asystentem Jacobsonem. Jacobson założył próbne wykopy, odkrył osiem grobów i zebrał od miejscowej ludności, a zwłaszcza od wiejskiego nauczyciela, zabytki, które zostały wydobyte w trakcie eksploatacji żwirowiska. Gdy na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego już wieku prowadziliśmy inwentaryzację stanowisk archeologicznych na terenie ówczesnego województwa elbląskiego, poza tymi informacjami niewiele wiedzieliśmy o weklickim cmentarzysku. Inwentaryzacja arkusza obejmującego właśnie cmentarzysko w Weklicach przypadła w udziale mojej żonie (nieżyjącej już profesor Łucji Okulicz – Kozaryn – J.T.). W obrywie żwirowni (tj. w miejscu, w którym osypywał się piach w trakcie eksploatacji żwirowni – J.T.) żona znalazła zniszczoną ludzką czaszkę. Jak to u nas bywa, od razu podniosła alarm, ponieważ spodziewaliśmy się tutaj bardzo bogatych znalezisk. Skąd wzięły się takie przypuszczenia? Z archiwów Jacobsona i Eberta wiemy, że w końcu XIX i na początku XX wieku zostało tu zarejestrowanych bardzo dużo przypadkowych odkryć. Niemieccy archeolodzy z Elbląga i Królewca zlokalizowali ponad 30 cmentarzysk. Największy zbiór bogatych zabytków z grobów pochodzących z pierwszych wieków naszej ery pochodzi z Pola Nowomiejskiego w Elblągu, gdzie w końcu XIX wieku przy budowie stacji kolejowej odkryto kilkaset grobów. Te zabytki opracował później, choć tylko po części, słynny biolog i antropolog prof. Rudolf Virchoff z Berlina. W Weklicach znaleziono natomiast bogaty zestaw zabytków, w tym m.in. importowany z terenów Cesarstwa Rzymskiego dzban z brązu o proweniencji egipskiej. Kiedy więc zaczęliśmy inwentaryzację, mieliśmy spore oczekiwania. Przecież jesteśmy w centrum Wybrzeża Bursztynowego! Przypomnę, że zamierające dziś jezioro Drużno to pozostałość głębokiej, wcinającej się w głąb lądu zatoki Zalewu Wiślanego. To właśnie tutaj w ciągu jednego dnia można było dopłynąć łodzią z Półwyspu Sambijskiego, gdzie znajdują się najbogatsze na świecie złoża bursztynu. Można było też korzystać z tego, co po sztormach wyrzucają wody Zatoki Gdańskiej. Mieszkańcy osad znajdujących się na obrzeżach Wysoczyzny Elbląskiej najprawdopodobniej skupowali bursztyn i handlowali nim. To był rejon, w którym zaczynały się szlaki lądowe idące na południe. Był też znakomicie skomunikowany z Bornholmem i całą Danią, więc bursztyn mógł być stąd eksportowany w różnych kierunkach. Szczególnie w pierwszych wiekach naszej ery, kiedy wśród arystokracji rzymskiej na dworze cesarskim panowała moda na bursztynowe ozdoby, zainteresowanie nim było ogromne. O skali zjawiska niech świadczy fakt, że w Akwilei znajdowało się kilkadziesiąt warsztatów wyspecjalizowanych w obróbce bursztynu i wykonywaniu zeń przepięknych ozdób. Po podjęciu prac wykopaliskowych okazało się, że podejrzenia co do Weklic są jak najbardziej słuszne. Cmentarzysko było związane z ludnością, która później doprowadziła do upadku Rzymu. Wszystko wskazuje, że to właśnie tutaj zaczęła się ekspansja gocka - owi Ostrogoci, Wizygoci, Gepidowie oraz inne ludy germańskie, jak Longobardowie, Burgundowie i Wandalowie doprowadzili w końcu do upadku Cesarstwa Rzymskiego. Wydaje się, choć to jest oczywiście uproszczenie, że mieszkała tu ludność, która przybyła ze Skandynawii, jakiś czas znajdowała się na Pomorzu, a później wyruszyła stąd na południe. Był to skomplikowany proces tworzenia się dużych władztw militarnych, które opanowywały połacie Europy - a początek tego wszystkiego, pierwsze zawiązki tych organizacji właśnie tu się znajdowały. Oczywiście po to, by zdobywać świat, potrzebne są nie tylko chęci czy głód dóbr materialnych, ale przede wszystkim podstawy ekonomiczne. Trzeba było bowiem wyposażyć oddziały owych wojowników w dobrą broń, zapewnić im wyżywienie w czasie wędrówek... Dowodem tego bogactwa są właśnie groby. Odkryliśmy ponad 400 grobów. W większości były to tzw. groby szkieletowe, czyli zmarłych składano nie spalonych. Było też sporo grobów popielnicowych - przepalone kości ludzkie składano w naczyniach glinianych, lub - w mniejszym stopniu – spalone prochy wsypywano wraz z dobytkiem do płytkich jam wykopanych w ziemi. Z tego, co wiem, liczba dotąd odnalezionych grobów kobiecych znacznie przewyższa ilość miejsc pochówków mężczyzn. Rzeczywiście, przynajmniej na razie na tym cmentarzysku mamy tylko 19 procent grobów męskich i są to przeważnie groby chłopców, którzy prawdopodobnie byli jeszcze za młodzi na wojaczkę. Większość mężczyzn musiała ginąć w różnych walkach i już tu nie wracali. Wobec tego mamy w Weklicach głównie pochówki kobiet i są to pochówki bardzo bogato wyposażone w ozdoby. Cmentarzysko weklickie należy do wyjątkowych pod tym względem. Na przeciętnych nekropolach z tego okresu znajdowane są dwie, trzy ozdoby ze srebra, tymczasem tu mamy ich kilkaset. Są też pięknie wykonane w profesjonalnych warsztatach ozdoby z bursztynu i ogromna liczba naszyjników z paciorków, także pochodzących z bardzo dobrych warsztatów szklarskich w Rzymie, m.in. paciorki mozaikowe i twarzowe. Są również groby szczególne. Dodam, że my, nie znając imion ich właścicieli, operujemy numerami. Tak więc np. w grobie nr 208 była pochowana pani w wieku dojrzałym, która na rękach miała po dwie piękne srebrne bransolety. Szaty na jej piersi spinały dwie zapinki, a nad jej głową ustawiono piękne naczynie gliniane zwane terra sigilata. To import ze środkowej Galii - rzadkie znalezisko, a na dodatek w znakomitym stanie. Obok tego znaleźliśmy jeszcze pucharek, również importowany, z bardzo delikatnej, białej glinki, pokrytej zieloną glazurą oraz m.in. broszę z odciśniętym, prawdopodobnie, wyobrażeniem głów dwóch cesarzy, współrządzących braci: Marka Aureliusza i Lucjusza Werusa. Ten grób można datować na koniec ostatnich dwóch dziesięcioleci II wieku. Rzecz osobliwa to duża ilość amuletów. W grobach znaleźliśmy np. oprawione w brąz pazury niedźwiedzia czy muszle cauri sprowadzane aż znad Morza Czarnego czy Śródziemnego. Pojawiła się też zupełnie unikalna forma amuletu - duże paciory bursztynowe oprawione w pierścieniach z brązu lub ze srebra oraz pierścienie z tzw. plecionym, magicznym oczkiem. Najciekawszy pod tym względem był grób nr 150, w którym została pochowana pani w wieku około sześćdziesiątki. Poza ozdobami, które wchodziły w skład jej ubioru, znaleźliśmy woreczek wypełniony amuletami, które zmarła trzymała w naręczu. Tych amuletów było kilkadziesiąt: pazury niedźwiedzia, oprawione w brąz bursztyny, bardzo bogate piękne paciory... Jaka jest ranga weklickiego stanowiska? To duże stanowisko, które potwierdza, iż ze względu na koniunkturę na bursztyn na obrzeżach Wysoczyzny Elbląskiej skupiały się tu niegdyś duże grupy ludności. Handel i żegluga przynosiły duże dochody. Były tu też znakomite warunki do zdobywania pożywienia - na granicy Żuław i na stokach Wysoczyzny rolnictwo miało znakomite warunki rozwoju. Najprawdopodobniej bez przerwy napływały tu duże grupy ludności z całego rejonu nadbałtyckiego, a także, mamy pewne przesłanki, by tak sądzić - również z dorzecza Łaby i z całej strefy tzw. Germania Magna - Wielkiej Germanii. Wyjątkowe jest również samo położenie cmentarzyska - ze wzgórza, na którym się teraz znajdujemy, rozciąga się wspaniały widok na Drużno i malowniczą okolicę. Proszę sobie wyobrazić, że większość zmarłych składano głowami na północ. Można więc powiedzieć, że „patrzyli” oni na dolinę i ówczesną zatokę Drużna. Musiało to być związane z wiarą. Bardzo ciekawe, że część pochówków składano w łodziach. Ten zwyczaj nieco wcześniej pojawił się tylko na wyspie Bornholm i jest to dowód na to, iż część osadników przybyła właśnie stamtąd. Przez wiele lat przebadano spory fragment cmentarzyska. Jakie ono mogło mieć rozmiary? Zbadaliśmy nieco ponad 16 arów, przede wszystkim na zboczu wzgórza. Wydaje się, że całe cmentarzysko powinno mieć może jeszcze jakieś 5 do 6 arów więcej nad to, co dotąd udało się przebadać. Powierzchniowo nie jest ono rozległe - ponieważ znajduje się na stoku, więc kolejne groby umieszczano nie obok siebie, ale wkopywano we wcześniejsze pochówki. Teraz, wspólnie z mgr Magdaleną Natuniewicz - Sekułą z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk badamy zwieńczenie wzgórza. Przygotowujemy także opracowanie dotychczasowych wyników wykopalisk.
Rozmawiała Joanna Torsh

Najnowsze artykuły w tym dziale Bądź na bieżąco, zamów newsletter