10 września 1946 r. w Szkole Podstawowej nr 4 zabrzmiał pierwszy dzwonek. W ławkach zasiadło 280 uczniów, a już w czerwcu kolejnego roku świadectwa otrzymało... 580 osób. Uczniów błyskawicznie przybywało, bo do Elbląga – na „ziemie odzyskane” docierały kolejne polskie rodziny. Wśród nich dzieci, które musiały rozpocząć edukację, ale także ci, którym naukę w szkole przerwała wojna. „Czwórka” nieprzypadkowo nosi swój numer. - Jesteśmy czwartą szkołą, która została powołana w Elblągu po II wojnie światowej. Taka była potrzeba wynikająca ze względów repatriacyjnych. Rotacja, napływ uczniów w tym pierwszym roku szkolnym był nieprawdopodobny – przypomina Hanna Szuszkiewicz, obecna dyrektor SP nr 4.
Pierwszy rok szkolny zaczął się z niewielkim opóźnieniem, na skutek konieczności remontu budynku, w którym do 1945 roku mieściła się Truso Schule. Pierwszym kierownikiem polskiej „czwórki” był Kazimierz Jaworski. Dziś szkołą kieruje już piętnasty dyrektor. Na przestrzeni lat szkoła zmieniała się i dziś pierwsi uczniowie mogliby nie odnaleźć swoich zakątków. Na przykład w gabinecie, gdzie kiedyś chodziło się leczyć zęby do szkolnego dentysty, dziś przyjmuje szkolny pedagog. Ale i tak starsi absolwenci mają powody, by odwiedzać szkołę.
- Szkoła jest taka trochę rodzinna. Są takie przypadki, że do „czwórki” chodzili dziadkowie, ich synowie, a potem wnuki – śmieje się Hanna Szuszkiewicz.
Mury szkoły opuściło wielu absolwentów, którzy dzisiaj są osobami publicznymi. Wśród nich obecny wojewoda warmińsko-mazurski Artur Chojecki. - Z uśmiechem na ustach wspominam koleżanki i kolegów z tej szkoły. To tutaj radziły się znajomości i przyjaźnie, które przetrwały próbę czasu – wspomina Artur Chojecki.
Absolwentem szkoły jest też Grzegorz Nowaczyk, były prezydent Elbląga. Obaj panowie nie spotkali się w murach budynku przy ul. Mickiewicza 41, ale później w działalności publicznej wróciły wspomnienia... z nauki ping-ponga. I w ramach wspomnień odbyło się kilkanaście pojedynków w tenisa stołowego. - Były prezydent Elbląga okazywał się przeważnie lepszy – śmieje się Artur Chojecki.
Nie można też nie wspomnieć Marka Pruszaka, obecnego przewodniczącego Rady Miejskiej. - Zdarzały się takie przypadki, że mama musiała iść do szkoły na dywanik. Raz złapano mnie, gdy chciałem iść na skróty do domu przez plot. Potem się tłumaczyłem, że przecież nie przeszedłem, tylko chciałem – wspomina Marek Pruszak, który dziś w SP 4 uczy przyrody.
Takich wspomnień przez 70 lat nagromadziło się bez liku. Dziś na uroczystej akademii z okazji jubileuszu w sali gimnastycznej zgromadzili się absolwenci, byli dyrektorzy i nauczyciele. Po części oficjalnej i artystycznej przyszedł czas na wspomnienia podczas spotkania po latach. Losy absolwentów potoczyły się różnie, ale niemal wszyscy mogliby się podpisać pod słowami wojewody: - To były najlepsze lata mojego życia.
A jaka jest szkoła dziś? Na nowe sale zaadaptowano poddasze, obok szkoły stoi „Orlik”. W 20. oddziałach uczy się 400 uczniów. - To jest fajna szkoła – mówi Czarek Częczek z 6 b.
Z mapy edukacyjnej SP4 w najbliższym czasie na pewno nie zniknie. - Szkoła oczywiście zostanie, będzie ośmioklasowa. Będzie troszeczkę ciaśniej przez parę lat, ale chcemy, żeby dzieci mogły dokończyć naukę w siódmej i ósmej klasie – deklaruje Marek Pruszak, przewodniczący Rady Miejskiej.