Przedwojennej konstrukcji kolektorem pod ulicą Dolną do rzeki Elbląg spływa deszczówka z rejonów ulic Robotniczej, części ul. płk. Dąbka, a nawet Żeglarskiej i Beniowskiego. Nic dziwnego, że podczas intensywnych opadów ulica, a wraz z nią piwnice okolicznych domów stale są zalewane, a potężne ciśnienie wody wyrzuca w górę żeliwne klapy kanalizacji.
Instalacja kanalizacyjna przy ul. Dolnej może obecnie przemieścić 0,9 metra sześciennego wody na sekundę. Tymczasem wg szacunków wczoraj spływało tędy około 2,3 metra sześciennego na sek.
Kosztem około 1,5 mln złotych prowadzona jest obecnie modernizacja burzówki, której pierwszy etap ma się zakończyć w październiku br. Modernizacja zakłada powiększenie średnicy rur w rejonie do 1,2 metra, co wg obliczeń ma zapobiec powtarzaniu się lokalnych powodzi. Całość prac, włącznie z modernizacją kanalizacji do ulicy Robotniczej w okolicach zajezdni tramwajowej, zakończy się w przyszłym roku. Równocześnie prowadzone są prace przy ul. Różanej, która wkrótce zostanie zamknięta dla ruchu.
Wśród najbardziej zagrożonych zalaniem podczas deszczów Stanisław Wrzosek z Urzędu Miejskiego w Elblągu wylicza – oprócz Dolnej - rejony ulic: Bożego Ciała, Stoczniowej i Panieńskiej.
- Budowane przed wojną kolektory nie są w stanie przenieść takiej ilości wody, jaka spadła wczoraj – mówi. - W ostatnich latach zmieniły się zresztą wytyczne dotyczące budowy nowych kolektorów i znacznie różnią się od norm obowiązujących jeszcze dziesięć lat temu.
Nie ma się co łudzić, w najbliższych latach nie będzie wystarczających środków, aby przygotować całą kanalizację w mieście na przyjęcie takiej ilości wody, jaka spadła wczoraj około godziny 16. Trudno się też spodziewać, aby wynaleziono skuteczny lek na występujące ostatnio coraz częściej anomalia pogodowe.
- Pocieszające jest to, że woda z zalanych ulic spłynęła już po godzinie – podsumowuje Stanisław Wrzosek. - Znaczy to, że kanalizacji jest drożna.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter