Zgłoszono 24 dzieci, przyszło sześć
W SP nr 9 w Elblągu na Zawadzie przy samym wejściu dyżurują jej pracownicy. W budynku jest cicho, tym razem jednak nie ze względu na trwające lekcje. Po prostu do szkoły przyszło dziś niewielu uczniów.
- W ubiegłym tygodniu zrobiliśmy rozeznanie wśród rodziców, na zajęcia zgłoszono 24 dzieci, ale dziś w zajęciach uczestniczy sześcioro – mówi Agnieszka Śliwińska, dyrektor szkoły. - Okazało się, że rodzice jednak zapewnili dzieciom opiekę i zostały one w domach. Zgodnie z rozporządzeniem ministra w szkole organizowane są zajęcia opiekuńczo-wychowawcze z elementami dydaktycznymi. Nie są to normalne lekcje, jest to bardziej forma zastępcza – mówi dyrektor.
Dyrektor zaznacza, że chodzi głównie o to, by dzieci miały opiekę, ale też o kontakt z innymi. - Już długo tego kontaktu nie ma. One tęsknią za swoją panią nauczycielką i za sobą nawzajem, bo dawno się nie widziały - dodaje.
Choć w szkole ostatecznie pojawiło się niewielu uczniów, trzeba ją było przygotować do funkcjonowania w nowych realiach. Czy wiązało się to z jakimiś trudnościami?
- Zawsze są jakieś trudności, ale trzeba sobie z nimi radzić – mówi Agnieszka Śliwińska. - Urząd Miejski zapewnił nam środki dezynfekujące powierzchnie i do rąk. Są maseczki, przyłbice, fartuchy i termometry bezdotykowe, mamy więc podstawowe zaopatrzenie. Naszą rolą było przygotowanie sal, czyli usunięcie tego wszystkiego, czego nie da się zdezynfekować, np. pluszaków. Zostały zdjęte dywany, a ławki są odsunięte na odpowiednie odległości, aby dzieci zachowały dystans społeczny – wymienia dyrektor. - Musimy funkcjonować zgodnie z rozporządzeniem, ale daliśmy radę się do tego przygotować.
"Musimy pracować dwutorowo"
Agnieszka Śliwińska zaznacza, że ten częściowy powrót dzieci do szkoły cieszy, jednak nowa sytuacja obarczona jest niepokojem.
- Niepokój zawsze będzie, choćby dlatego, że dzieci najczęściej chorują bezobjawowo. Tak naprawdę nie wiemy, czy dziecko jest zdrowe, czy nie. Mierzymy temperaturę, ale temperatura to nie jedyny symptom mogący wskazać, czy dziecko jest chore. Nikt z nas nie wie, czy nie zetknął się wcześniej z kimś chorym – zaznacza.
Jednocześnie podkreśla, że dobrze widzieć dzieci znów w szkole. - Świetnie było rano zobaczyć te dzieci i większą grupę nauczycieli w tych murach. Ten budynek jest przecież stworzony do takiego pełnego życia społecznego. Te dzieci cieszą się, że mogły wrócić do szkoły, nauczyciele z tego, że moga znów pracować na miejscu. Niestety, to wszystko jest w bardzo okrojonej formie – przyznaje.
Dyrektor SP nr 9 zaznacza, że w nowej sytuacji pewną trudność stanowi konieczność połączenia organizacji zajęć opiekuńczo-wychowawczych w szkole z realizacją podstawy programowej w ramach e-learningu.
- Musimy pracować dwutorowo. Na miejscu nauczyciele wprowadzają elementy dydaktyki, ale później prowadzą zajęcia zdalne dla dzieci, które pozostały w domach. Dzieci, które przyszły do szkoły, też muszą realizować podstawę programową, więc będą musiały wrócić do tego, co nauczyciel przerabia z klasą – mówi dyrektor. Podkreśla jednocześnie, że poszukiwane są rozwiązania, by tę trudność wyeliminować, np. w ten sposób, by zarówno dzieci w szkole, jak i w domach, mogły mieć zajęcia online razem. Niektórzy nauczyciele będą z kolei dosyłać uczniom chodzącym do szkoły materiały, które były przerabiane z klasą w ramach e-learningu.
Agnieszka Śliwińska zaznacza, że konieczność łączenia pracy na miejscu z zajęciami online nie musi wydłużać tygodniowego czasu pracy nauczyciela.
- Nikt nie płacił nauczycielom za przygotowanie i sprawdzanie prac klasowych, materiałów albo za spotkania, takie jak rady pedagogiczne czy zebrania z rodzicami. To wszystko było w ramach tych 40 godzin w tygodniu – podkreśla. - Teraz mamy to tak zorganizowane, żeby realnie zmieścić się w czasie z realizacją podstawy programowej i nie szkodziło to ani dzieciom, ani nauczycielom. Te kwestie płacowe są w naszym przypadku rozwiązane – dodaje.
Konsultacje i restrykcje
W trudnej sytuacji bez wątpienia znaleźli się uczniowie klas ósmych, którzy będą przystępować do egzaminów po długiej nieobecności w szkole wynikającej z pandemii koronawirusa. Czy oferowana możliwość konsultacji przed egzaminami cieszy się zainteresowaniem?
- Dzisiaj pierwszy dzień konsultacji i zainteresowanie jest duże – przyznaje dyrektor SP nr 9. - Czekam jeszcze na raport z prowadzonych dziś zajęć, ale dzieci z klas VIII pojawiły się w dość licznej grupie, pewnie ok. 35 z 45 osób, które są na tym etapie w naszej szkole. Wyraźnie czują potrzebę takiej pomocy. Te dzieci niejako wypadły z systemu i pewnych dotychczasowych schematów myślenia o szkole – mówi. - Chcemy je znów wprowadzić na właściwy tor, zwłaszcza w przypadku takich przedmiotów egzaminacyjnych jak język polski, matematyka, angielski – wymienia. - Chcemy, by dzieci przystąpiły do egzaminów z poczuciem, że zrobiły wszystko, co możliwe, by się przygotować.
Gdy idzie się korytarzami "dziewiątki" w oczy rzucają się drobne elementy świadczące o zmianach wywołanych pandemią. - Tu musieliśmy zdjąć zasłony, bo nie może ich być, te drzwi pozostają otwarte, żeby dzieci nie dotykały niepotrzebnie klamek – dyrektor szkoły wymienia kolejne drobne, ale znaczące zmiany.
Nauczycielki prowadzące zajęcia opiekuńczo-wychowawcze, choć cieszą się, że mogły wrócić do pracy na miejscu, przyznają, że nie brakuje wyzwań związanych z nową sytuacją. Nie z każdego sprzętu można korzystać, nie każde zadanie albo zabawa jest możliwa do zrealizowania w związku z panującymi obostrzeniami.
Podobnie sytuacja wygląda w innych szkołach. - W SP nr 12 na dzień dobry dezynfekcja rąk, mierzenie temperatury i wpisanie na listę odwiedzających szkołę – relacjonuje dzisiejszą wizytę w placówce nasza fotoreporterka Ania. - Przy wejściu pracownicy byli wyposażeni w przyłbice lub maseczki – dodaje.
Jak wcześniej wspomniano, z sal muszą zostać usunięte te przedmioty, których nie da się zdezynfekować. Półki w klasach, które do tej pory zawierały materiały dydaktyczne i zabawki, są teraz zdecydowanie mniej obciążone. W połączeniu z niewielką liczbą dzieci uczestniczących w zajęciach trudno oprzeć się poczuciu pustki.
"To nie jest wymarzona sytuacja"
Hanna Szuszkiewicz, dyrektor Sportowej Szkoły Podstawowej nr 3, również nie odnotowała dziś dużej liczby uczniów na zajęciach. - Do szkoły dotarło dziś 13 uczniów, najwięcej z klas I, czyli dziewięcioro dzieci – mówi.
Dyrektor zaznacza, że choć możliwość zapewnienia dzieciom opieki jest ważna i potrzebna, to przeżywanie obecnej sytuacji przez uczniów nie jest łatwe. -
Czas jest bardzo trudny, ale nie sądzę, by dzieci w tych pandemicznych okolicznościach dobrze czuły się w szkole. - przyznaje. - Gdy rozmawiamy z dziećmi, widzimy, że obecna sytuacja jest dla nich stresująca i że są smutne. Nie widzę tej radochy, która towarzyszyła im wcześniej, gdy przychodziły do szkoły. Trzeba zachować dystans, nie można korzystać z zabawek, których nie da się zdezynfekować – wymienia. - Konieczność zachowania izolacji w gronie rówieśniczym jest czymś bardzo trudnym do zrozumienia dla małego dziecka – przyznaje Hanna Szuszkiewicz.
Dodaje, że trudno ujarzmić temperament dzieci, które dążą do kontaktu z rówieśnikami i mają ogromną potrzebę ruchu. - Ta sytuacja to nie jest ich wymarzony sposób na przebywanie w przestrzeni szkolnej – przyznaje. - Teraz nauczyciel nie za bardzo może się zbliżać do dzieci, one muszą zachowywać dystans między sobą i to jest trudne. To jest pierwszy dzień, zobaczymy, co będzie się działo dalej, ale dla nas i dla uczniów jest to sytuacja stresująca – mówi.
Co mogą robić dzieci w szkole w dobie "nowej normalności"?
- Rysują, rozmawiają ze sobą, grają w kalambury, oglądają bajki – wymienia Hanna Szuszkiewicz. - Jednak wszystko przy zachowaniu wymaganego dystansu i to jest chyba największe wyzwanie. Nie spodziewałam się, że sama będę tak przeżywać tę sytuację, ale widzę po dzieciakach, że dla nich to jest bardzo trudne – przyznaje ze smutkiem.
W przypadku SSP nr 3 pewną pomoc stanowi infrastruktura sportowa placówki. - Gdy robione są przerwy na wietrzenie sal dydaktycznych i planową dezynfekcję, dzieci przechodzą na część sportową i przez jakiś czas mogą korzystać ze sprzętu, który jednak również musi być poddawany dezynfekcji – mówi dyrektor. Jest to możliwe, bo ta przestrzeń jest niedostępna dla osób spoza szkoły. Inaczej wygląda sytuacja choćby w przypadku ogólnodostępnych boisk przy wielu szkołach. Takich miejsc nauczyciele nie mogą póki co wykorzystać do prowadzenia zajęć.
- Przy takiej pogodzie najchętniej poszłabym z dziećmi na tor Kalbar, korzystała właśnie z takich możliwości – mówi dyrektor SSP nr 3. Dzisiaj to jednak niemożliwe. - Proszę mi wierzyć, sytuacja jest tak trudna, że nie możemy sobie tego w głowach poukładać. Jednak obostrzenia są takie, nie inne i nikt z tym nie dyskutuje. Dla wszystkich jest to ogromne wyzwanie, przede wszystkim emocjonalne. Organizacyjnie da się to wszystko zrobić – podkreśla.
Zaznacza też, że konsultacje przed egzaminami dla uczniów klas VIII w "trójce" ruszają od jutra. - Mamy jedną VIII klasę, w której jest 30 osób. Uczniowie zostali podzieleni na trzy równe zespoły, każda grupa ma swoją wyznaczoną godzinę na ten cel. Sportowcy mają już wznowione treningi, jedenaścioro uczniów dojeżdża spoza Elbląga, w związku z czym dostosowaliśmy godziny konsultacji tak, by mogli po nich np. iść na treningi – mówi. - Myślę, że frekwencja na tych konsultacjach będzie duża – dodaje.
"Do szkoły najszybciej we wrześniu"
Jak widać, elbląskie podstawówki w dniu wznowienia zajęć nie są oblegane przez uczniów najmłodszych klas. Warto zaznaczyć, że przed otwarciem szkół przeprowadzono rozeznanie, jakie będzie zapotrzebowanie na zajęcia opiekuńczo-wychowawcze.
- Zgłoszono 360 uczniów we wszystkich podstawówkach prowadzonych przez miasto – podkreśla Łukasz Mierzejewski z biura prasowego UM w Elblągu. - Jest to zwykle 10-15 uczniów na szkołę. Największa ilość zgłoszeń do uczestnictwa w zajęciach była w SP nr 11, bo aż 50 uczniów. Należy dodać, że w szkołach prowadzonych przez miasto uczy się łącznie ok. trzech tysięcy uczniów.
Niektórzy rodzice potrzebują możliwości zapewnienia dziecku opieki, głównie w związku z pracą. Jak obecną sytuację komentują ci rodzice, których dzieci zostały w domach?
- Nie posyłam dziecka do szkoły, bo prowadzone zajęcia mają mieć charakter opiekuńczy, nie dydaktyczny, stąd nie widzę potrzeby. Mogę zapewnić opiekę swojemu dziecku w domu – mówi pani Beata, mama drugoklasisty.
- Nie posłaliśmy dziecka do szkoły, choć mogliśmy – mówi jeden z rodziców. Jego zdaniem ze strony szkoły zabrakło informacji, np. na stronie internetowej lub w Librusie, jak będą wyglądać zajęcia. - Była tylko ankieta z pytaniem, czy dziecko wróci do szkoły od 25 maja – mówi tata trzecioklasisty.
- Ze względu na ryzyko związane z koronawirusem nie zamierzam posłać dziecka do szkoły, moim zdaniem placówki nie są na to przygotowane, brakuje też badań i testów, którym mógłby być poddawany personel – twierdzi pani Joanna. - Myślę też, że trudno od małych dzieci wymagać, by przez kilka godzin stosowały się do jakichś obostrzeń. Wydaje mi się, że moja córka wróci do szkoły najszybciej we wrześniu – dodaje.