Pierwszy mecz w roku 2024 w wykonaniu Concordii pozostawił niesmak, a celem nadrzędnym jest utrzymanie, zatem należało szukać punktów w meczu z faworyzowanym GKS-em Bełchatów. Zespół z województwa łódzkiego aspiracje ma drugoligowe, ale również w pierwszej kolejce udowodnił, że tryby jej maszyny jeszcze nie pracują na pełnych obrotach.
Personalnie Concordia nie mogła skorzystać z dwóch ostatnio zakontraktowanych zawodników (Susaka i Kacicy), GKS desygnował w zasadzie skład najmocniejszy. Tym samym oglądaliśmy Klaudiusza Krasę, byłego zawodnika Olimpii Elbląg.
Inicjatywa niewątpliwie należała do gości, kilkakrotnie próbowali strzałów z dalszej odległości, ale większego zagrożenia nie było. Bliższa otwarcia wyniku była Conca. Joao Augusto zaliczyłby piękną asystę, ale po zagraniu do Kacpra Sionkowskiego usłyszeliśmy jęk zawodu. Sionkowski z piątego metra nie otworzył wyniku spotkania, strzelił wprost w bramkarza.
Po zmianie stron niewątpliwie wzrósł apetyt na gole. Na prowadzenie wyszedł GKS, chociaż Concordia powinna ustrzec się tej bramki. Błąd popełnił wychodzący Maksymilian Manikowski. Bramkarza uprzedził Przemysław Zdybowicz i zrobiło się 0:1. Pomarańczowo-czarni ruszyli bardziej zdecydowanie co nie dziwi, nie było czego bronić. Pomocą w realizacji celu mogła być druga żółta, w konsekwencji czerwona kartka dla Klaudiusza Krasy. Kartki i Krasa to zagadnienie bardzo kompatybilne, kibice Olimpii zapewne pamiętają.
Niby wszystko układało się w logiczną całość, żeby spróbować wyrównać, ale pięć minut przed końcem GKS mógł “zamknąć” ten mecz. Zdanowicz powinien ustrzelić dublet, ale w sytuacji sam na sam dał się zrehabilitować Manikowskiemu. Chwilę później bramkarz Concordii w pełni odkupił swoje winy i ponownie w sytuacji oko w oko zachował zimną krew nie dopuszczając do straty gola. Już w doliczonym czasie dało o sobie znać stare piłkarskie powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Być może GKS już lekko się zdekoncentrował, już był w ogródku, już witał się z gąską. Oglądaliśmy ostatni akcent tego meczu. Rzut rożny. Dośrodkował Łukasz Makarski, do piłki dopadł Mikołaj Staniak, po chwili wybuch radości. Mierzący blisko dwa metry obrońca Concordii ratuje punkt. Po chwili gwizdek kończący spotkanie i tym samym pierwsze oczko w tym roku zostało zapisane dla elblążan. Każda zdobycz punktowa jest ważna, bo walka o trzecioligowy byt wciąż trwa.
Concordia Elbląg - GKS Bełchatów 1:1 (0:0)
0:1 - Zdybowicz (68. min), 1:1 - Staniak (90. min.)
Concordia: Manikowski - Doniecki, Jakubowski, Staniak, Szpucha (88' Maćkowski), Rękawek (57' Noworyta), Nowicki (78' Danowski), Bukacki, Makarski, Sionkowski, Augusto