Węgierski Heviz Cup to zdaniem wielu fachowców nieoficjalny puchar świata. Elbląscy siatkarze po raz pierwszy w pięcioletniej historii klubu wybrali się na zagraniczne wojaże i jak się okazało wstydu nie przynieśli. Podopieczni Tomasza Woźnego znaleźli się w grupie B wraz z Węgrami, Bośnią i Hercegowiną II oraz dwiema drużynami z Węgier HOSC Budapeszt i Humanitas.
- Węgrzy zapamiętali nas z ubiegłego roku z turnieju w Elblągu jako słabsza ekipę (Atak wówczas nie grał w najsilniejszym składzie) i przydzielili nas do trochę słabszej grupy - relacjonuje przebieg zawodów Tomasz Woźny. - Dzięki temu nie trafiliśmy od razu na najsilniejsze zespoły świata.
Elbląscy siatkarze w meczach eliminacyjnych przegrali jedynie z drugim zespołem Bośni i Hercegowiny natomiast gładko uporali się z pozostałymi rywalami. Dzięki temu siatkarze Ataku z drugiego miejsca w grupie awansowali do dalszych gier.
Natomiast w grupie A spotkały się najlepsze zespołu turnieju z których najbardziej utytułowane to: Iran (mistrzowie Olimpijscy), pierwsza drużyna Bośni i Hercegowiny (mistrzowie Świta) czy Holandia (medaliści mistrzostw Świata i Europy). Pierwsze miejsce i awans do półfinału zapewniła sobie drużyna Iranu, która pokonała wszystkich rywali wygrywając mecze po 3:0, a na drugim miejscu uplasowała się ekipa Bośni i Hercegowiny.
W półfinale elbląscy siatkarze spotkali się z reprezentacją Iranu.
- Przegraliśmy ten mecz 3:0, ale chyba jako jedyna ekipa na tych zawodach postawiliśmy się rywalom grając jak równy z równym - twierdzi Tomasz Woźny. - Inne zespoły nie zdołały ugrać z Iranem nawet dziesięciu punktów. Większość z nas po raz pierwszy widziała tak nietypową zagrywkę jaką prezentowali siatkarze z twego kraju. Jeden zawodnik potrafił zdobyć z rzędu siedem, osiem punktów właśnie dzięki takiej zagrywce. Czegoś takiego nie spotyka się u żadnego innego zespołu na świecie.
W meczu o trzecie miejsce Atak ponownie spotkał się z drugim zespołem Bośni i Hercegowiny. Mimo że elblążanie dwukrotnie prowadzili w tym meczu (1:0 i 2:1), to mecz zakończył się na korzyść rywali.
Występ w turnieju można zaliczyć do udanych, a czwarte miejsce na tego typu zawodach można uznać za sukces.
- Wprawdzie medal brązowy był blisko, ale i tak możemy być zadowoleni z występów na Węgrzech - stwierdził na koniec Tomasz Woźny. - Nikt chyba nie przypuszczał, że zdołamy dojść tak daleko, tym bardziej, że zagraliśmy bez naszego kapitana Jarka Czyżewskiego.
Zespół Ataku wystąpił w składzie: Jan Maliszak, Andrzej Młynarczyk, Łukasz Biedrzycki, Janusz Szarwar, Jacek Kozłowski, Grzegorz Subocz, Krzysztof Wojtaszek, Michał Suliga, Piotr Wołyniec, Jan Skapowicz, Przemysław Gronkiewicz, Tomasz Woźny.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter