Od lat pod katedrą w Elblągu stoją samochody. Miejsce jest bezpłatne, ale to nie znaczy, że parkowanie tu jest dozwolone.
- To teren prywatny, należący do katedry, a ludzie notorycznie stawiają tu auta i czasem wierni przyjeżdżający na mszę, nie mają jak zaparkować, nie mówiąc już o tym, co się dzieje podczas pogrzebów - mówi proboszcz katedry, Stanisław Błaszkowski.
Według księdza, auta potrafiły stać przy samym murze budynku, uniemożliwiając wiernym swobodne poruszanie się. Sytuacja uległa poprawie, gdy stopniowo wokół katedry zaczęły pojawiać się niewielkie, granitowe słupki. To jednak nie rozwiązało problemu w pełni, dlatego już wkrótce na wjeździe pojawi się metalowa brama.
Proboszcz wyjawia, że wbrew pozorom, samochody pozostawione pod katedrą, nie należą do mieszkańców osiedla, a ci od dawna się na nie skarżyli.
- Pod katedrą parkują osoby pracujące nawet kilka ulic stąd, bo tu jest za darmo. Widzę, jak rano przyjeżdżają na przykład trzy, cztery auta, kierowcy przesiadają się do jednego i jadą tym jednym, a reszta stoi przez cały dzień. To nie jest plac parkingowy, tylko katedralny. Od trzech lat, jak chodzę po kolędzie, mieszkańcy pytają mnie, kiedy te samochody stąd znikną. W końcu postanowiłem się tym zająć. Już są zadowolone głosy, dużo osób mi powiedziało, że cieszy się na pomysł bramy - mówi proboszcz.
Brama ma zostać sfinansowana z datków od wiernych. Jak twierdzi ksiądz, koszt z robocizną to około 35 tys. zł.
- To kwestia tygodnia, może dwóch, jak brama tu stanie i samochody spod katedry znikną - mówi proboszcz Błaszkowski.