Czy ilość mandatów, jakie uzyskała prawica to sukces?
Jest to bardzo duży sukces. 11 mandatów w radzie, to jest naprawdę dużo. Wystartowaliśmy jako lokalny komitet wyborców, w związku z tym mieliśmy o wiele trudniejszą sytuację niż nasi konkurenci. Oni mieli listy ogólnopolskie i zorganizowane struktury. Natomiast my musieliśmy promować nie tylko kandydatów, ale i listę.
Ale to były m.in. Prawo i Sprawdliwość i Platforma Obywatelska. To nie są ugrupowania nieznane...
Lista miała poparcie tych ugrupowań, natomiast sama lista nazywała się Komitet Wyborczy Centroprawicy “Czas na Elbląg”. Poparcie było tylko deklaratywne, natomiast nigdzie - ani na plakatach, ani na szyldach nie było ani PiS, ani Platformy.
Co się zmieni w radzie w stosunku do minionej kadencji, poza tym, że teraz rada będzie liczyć 25-ciu radnych? Układ jest bardzo podobny.
My uzyskaliśmy dużo lepszy wynik niż cztery lata temu. Wtedy było dziewiętnastu radnych w 45-osobowej radzie. To stanowiło około 40 proc. rady, a w tej chwili jedenastu radnych na dwudziestu pięciu to 45 proc. Więc to my uzyskaliśmy sukces, natomiast SLD, jako ugrupowanie rządzące w mieście, chyba nie może uznać tego za swój sukces.
Na pewno w nowej radzie będą zmiany personalne. Nie ma chociażby Teresy Bocheńskiej czy Arkadiusza Jachimowicza. Na ile zmienił się skład wśród prawicowych radnych?
Jest kilkoro nowych osób: Elżbieta Gelert, Jerzy Wcisła, Czesław Dębski. Nastąpiła tu pewna wymiana. Żałujemy, że oboje wymienieni [przez panią] nie dostali się.
Do rady, jak wiemy, weszło dwóch przedstawicieli Samoobrony. Czy będziecie się państwo z nimi porozumiewać, by tym sposobem zdobyć większość w radzie?
Nam zależy przede wszystkim na współpracy. Będziemy rozmawiać ze wszystkimi, z lewicą również, na temat tego, jak zrealizować odmienny program dla miasta. My postawiliśmy sobie jako najważniejszy cel zmniejszenie bezrobocia. Chcemy to zrealizować i na pewno łatwiej będzie wtedy, gdy ma się większość w radzie. Jeżeli uda się taką większość zbudować, to dobrze, ale nie będziemy jej budowali za wszelką cenę. Jednocześnie wydaje nam się, że Samoobronie również powinno zależeć na zwalczaniu bezrobocia czy powstrzymaniu emigracji młodych ludzi.
Jak daleko będziecie państwo w stanie pójść, by jednak zachęcić Samoobronę do tego, by przystąpiła do koalicji?
Koalicji chyba nikt nie będzie tworzył, natomiast będzie nam zależało na współpracy i wspólnym podejmowaniu decyzji. Uważam, że ten problem nie dotyczy tylko nas, ale i Samoobrony. My dosyć dokładnie słyszeliśmy, że Samoobrona krytykowała poczynania władz. Więc wejście radnych Samoobrony w koalicję z SLD i stworzenie większości w radzie sprawi, że ich program stanie się niewiarygodny. Wejście do SLD będzie więc akceptacją tego, co było.
Wszyscy są zaskoczeni niską frekwencją w wyborach. Z wyliczeń wynika, że prawicę poparło około dziesięciu procent tych, którzy poszli głosować. Nie dziwi to pana?
Wiemy, że była niska frekwencja. Ludzi uznają, że sytuacja jest zła i nikt jej nie zmieni. Nie wierzą w deklaracje. Dla nas ważne natomiast jest to, że część elektoratu SLD w ogóle nie poszła do wyborów. Gdyby poszedł cały elektorat lewicowy, to nie uzyskalibyśmy żadnego mandatu. My swoim programem i swoim działaniem zmusiliśmy mieszkańców, by poszli i zagłosowali na nas. A elektorat SLD zawiódł.
Przed drugą turą wyborów prezydenckich obaj kandydaci przekonują, by iść głosować. Myśli pan, że przez dwa tygodnie uda się namówić elblążan?
Chciałbym bardzo, by elblążanie poszli głosować. Przecież mają szansę sami zdecydować, kto będzie rządził miastem przez cztery lata. Trudno później krytykować, skoro samemu nie wzięło się udziału w wyborze. Mamy przecież dwóch dobrych kandydatów, więc dlaczego nie mamy wybrać.
Rozmowy Studia El prezentowane są w każdy wtorek i piątek na antenie Telewizji Elbląskiej ok. godz. 17.45.
przyg. Joanna Ułanowska (Polskie Radio Olsztyn)
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter