Marsz wyruszył o godz.18 sprzed Bramy Targowej.
- To jest marsz o wolność, której już nie ma. Nie ma jej już od paru lat. Nieważne, czy odbiera się ją kobietom, czy mężczyznom. Tu w tej chwili powinni być mężczyźni. Przed momentem jakiś pan mi powiedział, że on tu jest, by chronić swoją córkę. Bądźcie tu, bo to jest czas, w którym nie ma podziału na mężczyzn, kobiety, dzieci. Powinniśmy być tutaj wszyscy razem – mówi pan Dariusz, uczestnik piątkowego protestu.
Pani Justyna, młoda elblążanka, przyszła na piątkowy protest, bo jak podkreśla, chciałaby, aby „każda kobieta miała prawo decydować o swoim ciele”.
- Jestem tutaj, bo walczę o prawo kobiet do wyboru. Wiem, że te protesty odniosą skutek, bo już w tym momencie go widać. Zjednoczyłyśmy Elbląg, cała Polska się jednoczy. Wierzę, że osiągniemy to, po co wyszłyśmy na ulice. Na pewno przekazałyśmy bardzo wyraźny sygnał politykom, odnośnie wywierania wpływu na nasze decyzje. To już uważam za sukces. Skala protestów jest bardzo duża – mówi kobieta.
Uczestnicy protestu, do których dołączyło się również wielu kierowców, ze starówki skierowali się do ronda Zamech, potem maszerowali ulicą Robotniczą, gdzie przy kościele grupa zamaskowanych mężczyzn, próbowała utrudnić przemarsz. Zablokowali oni przejście dla pieszych, nie przepuszczali uczestniczących w proteście kierowców.
- Chodźcie z nami - mówili do nich protestujący. Wówczas w stronę osób biorących udział w „strajku kobiet” posypały się wulgaryzmy. Musiała interweniować policja, która uspokoiła sytuację. Widać to na filmie, który dołączamy do artykułu.
Marsz przeszedł następnie ulicą płk. Dąbka na plac Jagiellończyka, gdzie zaplanowano jego zakończenie. Tutaj również zebrała się spora grupa mężczyzn – przeciwników protestu. Policja otoczyła ją kordonem z psami, nie doszło do żadnych incydentów. Około godz. 20 uczestnicy piątkowego "strajku kobiet" rozeszli się spokojnie.