O budowie przytuliska dla psów z Ukrainy w Łęczu jako pierwsze poinformowały Radio Gdańsk i „Gazeta Wyborcza”. Na okołohektarowej niezabudowanej działce, przy drodze na Tolkmicko, rozpoczęły się już prace. Widać elementy kojców, kilka bud dla psów.
- Działamy zgodnie z prawem, nie potrzebujemy formalnego pozwolenia na budowę. Kojce i budy to nie są obiekty na trwale przytwierdzone do gruntu. To nie będzie żadne schronisko dla zwierząt, jak niektórzy twierdzą, tylko punkt adopcyjny, do którego będą trafiać psy z Ukrainy. Będziemy je szczepić, zapewnimy opiekę weterynarza, będziemy dbać o nie i szukać dla nich nowych domów. Obecnie skupiamy się na budowie dwóch kojców dla ośmiu psów, by mieszkańcy się z tym tematem oswoili i zobaczyli, że to nie jest nic strasznego. Doprowadzimy tu wodę i prąd, mamy już na to zgody, założymy też monitoring – mówi Radosław Abramowicz ze stowarzyszenia Psi Patrol, które niedawno zostało zarejestrowane w rejestrze stowarzyszeń prowadzonym przez Urząd Miejski w Elblągu. - Wszyscy pomagają ludziom, którzy uciekają z Ukrainy, ale zapomnieli o zwierzętach, które są porzucane przy granicy.
- Mamy kontakt z kilkoma fundacjami, które pomagają zwierzętom. Będziemy jeździć na granicę, zabierać psy i szukać dla nich nowego domu. Mamy wolontariuszy, którzy będą je wyprowadzać na spacer, pomagać nam w tym. Będę tu przyjeżdżać dwa razy dziennie, by zajmować się psami – mówi Urszula Kiersz, która na co dzień jest wolontariuszką w schronisku dla zwierząt Psi Raj w Pasłęku. - I w Pasłęku, i w Elblągu schroniska są przepełnione, więc po prostu chcemy pomóc. Liczy się czas, dlatego po prostu działamy. Mamy już wiele pytań o osób zainteresowanych zabraniem potem psów do siebie. W każdym przypadku będziemy przeprowadzać proces adopcyjny.
Mieszkańcy Łęcza są przeciw stworzeniu takiego miejsca w tej lokalizacji i mają żal do inicjatorów tego pomysłu o tym, że o wszystkim dowiedzieli się z mediów. - Nikt z nami nie rozmawiał. Ci Państwo tu nie mieszkają, są z Elbląga. Z gminy do mnie dzwonili, czy coś na ten temat wiemy – mówi Monika Trocek, sołtys Łęcza. - Sami więc zebraliśmy ankiety wśród mieszkańców, co sądzą o tej inicjatywie. Mamy 70 ankiet, wszyscy którzy je wypełnili, są przeciw. Złożyliśmy je w gminie razem z naszym pismem.
- Ta pani, która jest córką właściciela działki, spytała mnie się jakiś czas temu, że ona zakłada stowarzyszenie i czy może mieć tutaj kilka piesków. Początkowo się zgodziłem, bo przecież każdy może na swojej działce kilka psów mieć. Ale potem w internecie poczytałem, co tu ma być i powiedziałem „nie”. Moja chałupa jest w odległości 50 metrów. Nie jesteśmy przeciwko psom, ale nie na taką skalę – mówi mężczyzna, który mieszka najbliżej spornej działki.
- Pomoc zwierzętom jest ważna, ale nie w takim miejscu, nie w takiej formie. Ta inicjatywa została mocno przed nami ukryta. Nie poinformowano o tym ani władz gminy, ani mieszkańców. Nikt nie wiedział o skali tego przedsięwzięcia – mówi Tomasz Hillar, który ma działkę w niedalekiej odległości od planowanego przytuliska. - Łęcze słynie z tego, że jest tu święty spokój i cisza. Każdy, kto się tu osiedla, ma jeden cel – uciec od zgiełku, hałasu, uciążliwości. Sam kupiłem tu w grudniu działkę, chcę się budować, Działka, na której mają być trzymane psy, jest między zabudowaniami, do najbliższych jest 50 metrów. Zwierzęta siłą rzeczy będą hałasowały.
Mieszkańcy zwracają uwagę, że Łęcze posiada plan zagospodarowania przestrzennego i ich zdaniem nie ma w nim miejsca dla takie inicjatywy.
- Obawiamy się liczby zwierząt, chorób i tego, że ludzie zaczną tutaj o wiele częściej podrzucać niechciane psy, jak dowiedzą się, że tu działa stowarzyszenie. Dla nas ważne jest to, żeby to był święty spokój – dodaje pan Tomasz. - Nie chcemy walczyć z inicjatorami tego przedsięwzięcia. Jest to szczera inicjatywa, ale nie w tej lokalizacji. Przecież można te środki przeznaczyć na pomoc schroniskom w Elblągu czy Pasłęku, ale schroniskom na południu kraju, a nie przewozić te zwierzęta tutaj przez całą Polskę. Sam jeździłem na granicę z darami dla uchodźców, widziałem jaki tam jest dramat.
Burmistrz Tolkmicka Magdalena Dalman zapewnia, że do gminy nie wpłynął dotychczas żaden wniosek w sprawie lokalizacji przytuliska. - O sprawie dowiaduję się od mieszkańców. Jeśli nie mam oficjalnego wniosku, to nie mogę prewencyjnie zakazywać takiej inicjatywy. Moim zdaniem powinno być w tej sprawie oficjalne zgłoszenie i my jako organ administracji powinniśmy tę sprawę rozpatrzyć – mówi burmistrz Tolkmicka.
W środę wieczorem w świetlicy w Łęczu odbyło się spotkanie mieszkańców z inicjatorami stworzenia przytuliska, obecna była również pani burmistrz. To była pierwsza okazja dla stron sporu, by wysłuchać nawzajem swoich argumentów. Mieszkańcy zażądali, by lokalizację przytuliska przenieść w inne miejsce. Pomysłodawcy organizacji przytuliska stwierdzili, że na razie nie mają innej lokalizacji.