- Gdyby nie mój przyjaciel Sylwester, który pomógł mi znaleźć dobrego adwokata, i pan mecenas, to do dzisiaj siedziałbym w więzieniu. Mam wielki żal do dziewczyny, która mnie oskarżyła, do prokuratury i do wszystkich, którzy dokładnie nie sprawdzili całej historii. Nikt mi nie chciał wierzyć – ani w prokuraturze, ani w sądzie pierwszej instancji. W areszcie przeżyłem koszmar, byłem bity, wyżywali się na mnie współwięźniowie. Gdy siedziałem, zmarła moja mama, która wówczas chorowała i bardzo przeżywała to, co się ze mną dzieje. Na pogrzeb zawieźli mnie w kajdankach. Do dzisiaj ja i moja rodzina jesteśmy obrażani, bo nazywają mnie gwałcicielem. Dlatego chcę nagłośnić tę sprawę i pokazać, że jestem niewinny, co stwierdził sąd drugiej instancji – mówi dzisiaj pan Wojciech.
- To przykład historii, w których okazuje się, że nie zawsze osoba, która ma status pokrzywdzonej, nią w rzeczywistości jest. Dlatego warto apelować o to, by nie ferować wyroków wobec osób oskarżonych do czasu, gdy nie zapadnie prawomocny wyrok. Ten człowiek bezpodstawnie przebywał w areszcie przez 17 miesięcy, w sumie przez 525 dni – mówi Janusz Patralski, adwokat pana Wojciecha, który teraz przed sądem domaga się ok. pół miliona złotych za bezpodstawne zatrzymanie i aresztowanie. - Tysiąc za jeden dzień aresztu. Tomasz Komenda (bezpodstawnie skazany za gwałt i morderstwo w głośnej sprawie z woj. dolnośląskiego, następnie prawomocnie uniewinniony po 18 latach odsiadki w więzieniu – red.) dostał 2 tysiące złotych za dzień – porównuje adwokat.
Przypadkowe spotkanie
Sprawa ma swój początek w poniedziałek wielkanocny, 22 kwietnia 2019 roku. Na elbląskim dworcu 37-letni wówczas pan Wojciech spotyka 18-letnią dziewczynę. Znają się z widzenia, ich rodziny mieszkają w tym samym budynku w jednym z miast w regionie elbląskim.
- I ja i ona chcieliśmy jechać do rodzin, ale tego dnia nie kursowały autobusy. Fajnie nam się gadało, najpierw poszliśmy do sklepu, kupiliśmy papierosy i alkohol. Nawet zostaliśmy ukarani przez sokistów za palenie w niedozwolonym miejscu, mandaty wziąłem na siebie. Zaproponowałem jej, by poszła ze mną do mieszkania, w którym wynajmowałem pokój. Wypiliśmy trochę, uprawialiśmy seks, na który się zgodziła. Potem się przespała. Wstała wieczorem i zrobiła mi awanturę, że jej nie obudziłem, bo miała jechać do rodziny. Chciała ode mnie pieniądze, gdy odmówiłem trzasnęła drzwiami i wyszła. Powiedziała, że ją popamiętam. Poszedłem spać, a o 6 rano zapukała do mnie policja... - opowiada dziś pan Wojciech.
Pan Wojciech został zatrzymany przez policję, przesłuchany przez prokuraturę i aresztowany przez sąd najpierw na trzy miesiące, później areszt kilkakrotnie był przedłużany. Prokuratura postawiła mu dwa zarzuty: „22 kwietnia w mieszkaniu przy ul. (adres celowo pomijamy – red.) podstępem polegającym na doprowadzeniu do upojenia alkoholowego, a tym samym braku świadomości co do podejmowanych działań doprowadził (dane kobiety – red.) do obcowania płciowego oraz utrwalił jej nagi wizerunek poprzez wykonanie zdjęć, następnie bez zgody pokrzywdzonej rozpowszechnił jej nagi wizerunek na Facebooku”. W akcie oskarżenia prokuratura zaznaczyła, że wcześniej pan Wojciech był skazany na 8 miesięcy prac społecznych za groźby karalne i otrzymał grzywnę za znieważenie funkcjonariusza. - To były błędy młodości – mówi dzisiaj pan Wojciech. A w sprawie zdjęć przyznaje: - Wysłałem tylko zdjęcie do mojego znajomego, by pochwalić się, że poznałem fajną kobietę. To było zdjęcie, na które ona się zgodziła. Zrobiłem też kilka innych zdjęć, jak spała. Ale ich nie upubliczniłem. To była głupota – przyznawał przed sądem.
Wyrok: 3 lata i 2 miesiące więzienia
Kobieta zeznała w prokuraturze, że zgody ani na seks, ani na zdjęcia nie wyrażała. Zdaniem prokuratury, która w akcie oskarżenia powoływała się na zeznania pokrzywdzonej, pan Wojciech dał jej w mieszkaniu coś do picia i wkrótce kobieta straciła przytomność, a gdy była nieprzytomna, miał z nią odbyć stosunek bez jej zgody. Pan Wojciech nie przyznał się do stawianych mu zarzutów na każdym z etapów postępowania i podtrzymywał wcześniejsze wyjaśnienia, co również przyznała prokuratura w akcie oskarżenia. Oboje, jak wynika z akt sprawy, byli pod wpływem alkoholu. Pokrzywdzona – jak wynika z badań wykonanych już po zdarzeniu - miała 0,82 promila, oskarżony 0,75 promila.
Po trzech rozprawach, na których zeznawali m. in. interweniujący wówczas policjanci, ratownicy medyczni, sokiści czy właściciel mieszkania, pan Wojciech został skazany przez Sąd Rejonowy w Elblągu na 3 lata i 2 miesiące więzienia. Sąd orzekł też zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej i zapłatę na jej rzecz 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Odrzucił wnioski obrońcy dotyczące zwolnienia z aresztu (także po wyroku I instancji) czy sporządzenie w trakcie procesu opinii biegłego ds. toksykologii. Nie przesłuchał też pokrzywdzonej w czasie procesu, bo w międzyczasie uległa ona wypadkowi i nie mogła stawić się w sądzie. Odczytano jej zeznania z postępowania przygotowawczego.
- Chcieliśmy, aby biegły wypowiedział się na temat tego, jaki poziom stężenia alkoholu mógłby być u tej pani w czasie, kiedy nastąpił ten rzekomy gwałt. Sąd oddalił ten wniosek, uwzględnił go dopiero sąd drugiej instancji – przyznaje mecenas Patralski. - W akcie desperacji wnioskowaliśmy nawet o badanie wariografem, ten wniosek też został odrzucony.
Sąd Rejonowy w Elblągu wydając wyrok oparł się m. in. na zeznaniach pokrzywdzonej i opinii biegłego psychologa, który przyznał, że pokrzywdzona nie ma tendencji do „selektywnego przekazywania informacji, celowego wprowadzania w błąd. W ocenie biegłego świadek jest w stanie prawidłowo relacjonować wydarzenia”.
Uniewinniony
Prawna sytuacja pana Wojciecha zmieniła się diametralnie, gdy jego adwokat złożył apelację od wyroku do Sądu Okręgowego w Elblągu. We wrześniu 2020 roku sąd zwolnił go z aresztu (zamieniając areszt na dozór policyjny), a po pięciu rozprawach, w lutym 2021 roku, w całości uniewinnił od stawianych mu zarzutów. Wcześniej przeprowadził ponownie przewód sądowy, przesłuchał pokrzywdzoną, powołał biegłego ds. toksykologii i ponownie biegłego psychologa. Dopatrzył się też wielu błędów sądu I instancji.
„Wniosek o uniewinnienie oskarżonego zasługiwał na uwzględnienie, gdyż przedstawione powyżej okoliczności nie zostały uwzględnione przez Sąd I instancji, brak jest w uzasadnieniu wszechstronnej i wnikliwej analizy i oceny przeprowadzonych dowodów – zgodnie z zasadami logiki, ze wskazaniami wiedzy i doświadczenia życiowego. Zaprezentowana przez Sąd I instancji ocena dowodów jest lakoniczna, pobieżna, nie uwzględnia wszystkich dowodów i reguł sformułowanych w art. 4, 5 par. 2 i 7 kpk, a nadto Sąd oparł się na niepełnym materiale dowodowym bezzasadnie oddalając wnioski dowodowe obrońcy oskarżonego – czytamy w pisemnym uzasadnieniu wyroku, które zostało sporządzone przez SO na wniosek prokuratury.
„Sąd I instancji w zasadzie nie dokonał żadnej analizy i oceny zeznań pokrzywdzonej, ograniczając się do lakonicznych uwag, że jej zeznania są wiarygodne, potwierdzone wyjaśnieniami oskarżonego, bądź świadków; ocena zeznań tego świadka w żadnym stopniu nie odnosi się do całości depozycji, wewnętrznych sprzeczności, nie wyjaśnia rozbieżności, które dotyczą istotnych okoliczności zdarzenia, Ponowne przesłuchanie pokrzywdzonej przed Sądem Okręgowym wskazuje, że do jej zeznań należało podejść z dużą ostrożnością z uwagi na szereg istotnych sprzeczności z zebranymi w sprawie dowodami, a także ewidentną sprzeczność z zasadami logiki i doświadczenia życiowego”.
Zdaniem Sądu Okręgowego kwestia zawartości alkoholu we krwi pokrzywdzonej w rozbiciu na poszczególne godziny miała w sprawie decydujące znaczenie, dlatego dopuścił dowód z opinii biegłego toksykologa. „Żadnych takich środków typu narkotyki czy inne środki uzależniające nie wykazało badanie toksykologiczne, dlatego też w tym zakresie bardziej wiarygodne są wyjaśnienia oskarżonego. Brak jest w ocenie Sądu Okręgowego dowodu jednoznacznie wskazującego, że (dane pokrzywdzonej – red.) po przybyciu do mieszkania oskarżonego została doprowadzona przez oskarżonego do stanu upojenia alkoholowego” - czytamy w uzasadnieniu.
Do sądu trafił już wniosek pana Wojciecha o przyznanie zadośćuczynienia za bezpodstawne zatrzymanie i aresztowanie. Czeka na rozpatrzenie.
Czy prokurator i sędzia, który wydał wyrok w pierwszej instancji, poniosą odpowiedzialność dyscyplinarną? Wysłaliśmy pytania w tej sprawie zarówno do prokuratury, jak i do sądu.
Aktualizacja: Prokuratura Rejonowa napisała nam w odpowiedzi, że ustosunkowanie się do naszych pytań w tym zakresie "jest przedwczesne". - Wyrok Sądu Okręgowy w Elblągu jest poddawany ocenie pod kątem zasadności kasacji - napisała w odpowiedzi.
W piątek, 2 kwietnia, otrzymaliśmy odpowiedzi na nasze pytania od rzecznika Sądu Okręgowego w Elblągu Tomasza Koronowskiego. - Podstawą wyroku Sądu Okręgowego w Elblągu w sprawie VI Ka 189/20 był zmieniony materiał dowodowy, tj. uzupełniony w postępowaniu odwoławczym, a odmienna ocena materiału dowodowego nie jest podstawą wszczęcia czynności dyscyplinarnych. Wymaga podkreślenia, że Sąd II Instancji nie widział podstaw do podjęcia decyzji w trybie art. 40 § 1 ustawy o ustroju sądów powszechnych. Przepis ten stanowi w 1. zdaniu, iż sąd apelacyjny lub sąd okręgowy jako sąd odwoławczy, w razie stwierdzenia przy rozpoznawaniu sprawy oczywistej obrazy przepisów, niezależnie od innych uprawnień, wytyka uchybienie właściwemu sądowi - napisał Tomasz Koronowski. - Wyrok Sądu Okręgowego jest prawomocny, co nie wyklucza kasacji do Sądu Najwyższego - dodał.
Od redakcji: Ze względu na charakter sprawy komentarze pod artykułem są wyłączone.