Początek spotkania z lekkim wskazaniem dla gospodarzy. Niby mnożyły się ataki na bramkę Witana, ale nie przynosiły większego zagrożenia. Olimpia była spokojna, wyrafinowana, czekała na swoje okazje. Groźne strzały oglądaliśmy w 20. minucie. Najpierw próbował Nikodem Zawistowski, ale Andrzej Witan interweniował pewnie. Po chwili wznowił grę, piłka znalazła się w okolicach bramki KKS-u, strzelał Marcel Stefaniak, jednak Maciej Krakowiak sparował futbolówkę na rzut różnych. Po niemrawym początku zapachniało golami, ale w zasadzie to tyle z najciekawszych momentów w tej połowie. Pozostałe ataki były nieśmiałe, każda z drużyn próbowała, ale do zdobycia bramki było daleko. Pierwsze 45 minut nie zapisały się złotymi zgłoskami w historii II ligi.
Po przerwie obie drużyny wyszły w takim samym zestawieniu i być może dlatego obraz gry nie uległ zmianie. Nadal oglądaliśmy mecz dla "koneserów". Na pierwsze roszady czekaliśmy do 58. minuty. Maciej Famulak opuścił boisko, w jego miejsce pojawił się zimowy nabytek Mariusz Gabrych. Debiutant sześć minut później prawie otworzył wynik spotkania, ale jak pamiętamy z reklam jednej z kompanii piwowarskich: prawie robi wielką różnicę. Żółto-biało-niebiescy przeprowadzili kontratak, z piłką pędził Aron Stasiak, zagrał do Yana Senkevicha, który szukał Gabrycha, ale zabrakło dobrego przyjęcia, a być może Senkevich zagrał zbyt mocno. Mecz jednak się ożywił. W 67. minucie blisko otwarcia wyniku był KKS. Strzałem głową próbował, wprowadzony chwilę wcześniej, Piotr Giel. Andrzej Witan ustawiony był idealnie, sparował piłkę nad poprzeczkę. Po chwili Adrian Łuszkiewicz dośrodkował z narożnika boiska, ale spojenie uchroniło przed stratą bramki.
Olimpia nie składała broni. W 72. minucie "odświeżenie" w linii ataku. Jakub Branecki zastąpił Arona Stasiaka. Chwilę później dekoncentrację obrońców KKS-u powinien skarcić Gabrych. Piłkę przejął na szesnastym metrze, nie był atakowany, w zasadzie staną oko w oko z bramkarzem z Kalisza, ale strzelił mało precyzyjnie, wprost w Krakowiaka. W powietrzu unosił się zapach bramki, ale wciąż na tablicy wyników widniały zera. Dziesięć minut przed końcem spotkania, ponownie Adrian Łuszkiewicz próbował bezpośrednio z rzutu rożnego, ale Andrzej Witan na linii bramkowej czuł się dzisiaj jak młody Bóg. Cztery minuty później wydawało się, że w końcu padnie bramka. Yan Senkevich przyjął idealnie w polu karnym, przebiegł jeszcze z dwa metry z piłką przy nodze, w końcu oddał strzał, ale Krakowiak interweniował skutecznie. Należało się pogodzić z faktem, że to mecz bramkarzy i nawet gdyby spotkanie trwało 180 minut to każdy strzał obronią.
Johan Cruyff stwierdził niegdyś, że "jeśli nie możesz wygrać, spraw, żebyś nie przegrał" i te słowa oddają przebieg dzisiejszego meczu. Spotkanie czołowych drużyn II ligi nie dostarczyło goli i tym samym bezbramkowy remis powoduje, że KKS nie wykorzystał potknięcia Kotwicy i nie zrównał się punktami z liderem, zaś Olimpia pozostanie na miejscu szóstym. W następnej kolejce żółto-biało-niebiescy zagrają z Pogonią Siedlce. Mecz w sobotę, 4 marca, o godz. 14:30 na Stadionie Miejskim w Elblągu.
KKS 1925 Kalisz - Olimpia Elbląg 0:0
Olimpia: Witan - Jakubczyk, Sarnowski, Kuczałek, Piekarski, Stefaniak, Czernis, Danilczyk (85' Jóźwicki), Senkevich, Famulak (58' Gabrych), Stasiak (72' Branecki)
Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg