Większość czekających na egzamin żywi przekonanie, że nie byłoby to tak straszne przeżycie, gdyby nie... no właśnie, gdyby nie obecność egzaminatora. To on jest „wszystkiemu winien”, i nerwom, i zapominaniu w jednej sekundzie wszystkiego, chociaż wcześniej nie było żadnych problemów z przypomnieniem sobie wzoru, czy daty.
Nikogo nie trzeba przekonywać, że egzaminator może pomóc lub utrudnić, czy wręcz uniemożliwić zdanie egzaminu.
Jak sobie z tym radzić?
Przede wszystkim zacząć od rozpoznania przeciwnika i w zależności od rozpoznania odpowiednio się zachowywać. Najgorszym, co może spotkać zdającego, jest egzaminator sadysta, taki co to ludzi generalnie nie lubi, egzaminowanych zaś szczególnie – zabierają mu czas i niepotrzebnie zawracają głowę. Jedynym sposobem przeżycia egzaminu u niego
jest zachowanie bezwzględnego spokoju i pokerowej twarzy, niewchodzenie w żadne polemiki, nieodpowiadanie na prowokacje. Wszelkie próby dyskusji są z góry skazane na niepowodzenie, a każdy sprzeciw lub okazana emocja tylko
go nakręca i prowokuje. Jeśli się wyzłośliwia – trzeba przeczekać z kamienną twarzą, kiedy zamilknie, odpowiadać zwięźle na pytania merytoryczne.
Absolutnym przeciwieństwem sadysty jest egzaminator życzliwy. Ten najchętniej zdałby za delikwenta, byle zaoszczędzić mu stresu. Nigdy nikogo by nie oblał, ale jeśli to robi, to z bólem serca. Ten typ jest wyjątkowo podatny na manipulacje przy pomocy łez, cierpień i umierającej babci staruszki. Trzeba tylko zachować umiar i takt, by niczego nie zaczął podejrzewać.
Zdarzają się przypadki egzaminatorów z „zacięciem teatralnym” – niczym sufler podpowiadają kolejne zdanie, podrzucają kolejną kwestię, nie dając czasu na samodzielne formułowanie wypowiedzi. Warto ich słuchać, ponieważ czasem sami sobie udzielają odpowiedzi na pytania. Jego zachowanie nie może nas irytować lub niecierpliwić – a przynajmniej nie okazujmy tego! Sposobem jest wytrwałe powtarzanie odpowiedzi na kolejne pytania, nawet jeśli padają one po raz dziesiąty, uśmiech i pamiętanie, co już zostało powiedziane.
Najszybciej i najłatwiej zdaje się u egzaminatora rzeczowego, takiego, który uważnie słucha, pozwala powiedzieć wszystko, co się wie. Zadaje on zwykle niewiele pytań, nie przeszkadza, jeśli trzeba – pomoże komentarzem lub uwagą wrócić na właściwy tok rozumowania. Mając szczęście bycia egzaminowanym przez niego, należy skupić się na odpowiedzi, mówić na temat i kończyć wtedy, gdy się już wszystko powiedziało (bez pustosłowia). W tym przypadku nie warto też stosować żadnych gierek, bo tylko sobie zaszkodzimy.
Ogólnie rzecz biorąc, trzeba pamiętać, że w czasie egzaminu układ sił jest nierówny, do wyjątków należą tu „związki partnerskie”. Zazwyczaj to egzaminator ma władzę i może ją wykorzystać by zaszkodzić, jeśli zostanie do tego sprowokowany (albo taki ma charakter). W każdej sytuacji sprawdza się zachowanie spokoju, nieuleganie prowokacjom, nieokazywanie strachu. I oczywiście rzetelne przygotowanie.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter