Uczelnie łamią zasady ustalania opłat za studia, w żadnej bowiem nie robi się szczegółowych planów kosztów płatnych zajęć dydaktycznych. Tym samym koszty te nie decydują o wysokości opłat. Choć do takich wniosków NIK doszła już dwa lata temu, po kontroli przeprowadzonej na 25 państwowych wyższych uczelniach, od tego czasu niestety niewiele się zmieniło. Studenci płacą coraz więcej i nadal nie wiedzą, za co bulą, a uczelnie twierdzą, że nie są w stanie tego wyliczyć
Sytuacja jest o tyle interesująca i obiecująca, iż w tej chwili przed Trybunałem Konstytucyjnym toczy się postępowanie dotyczące niekonstytucyjności opłat. Choć sprawa może toczyć się jeszcze nawet rok, po raz pierwszy istnieje realna szansa, że sytuacja może w najbliższej przyszłości się zmienić. Wtedy na polskich uczelniach doszłoby do rewolucji.
Jeśli TK orzeknie, że czesne nie jest obliczane rzetelnie na podstawie planu kosztów, zmusi to uczelnie do opracowywania szczegółowych planów, a tym samym uniemożliwi zawyżanie czesnego, wliczanie w opłaty inwestycji uczelnianych i innych niezwiązanych z kosztem kształcenia studenta. Student będzie miał prawo otrzymywać dokładne rozliczenie, za co płaci,
a uczelnie – obowiązek ujawnienia składowych czesnego. Wysokość czesnego na państwowych uczelniach mogłaby wtedy spaść od 30 do 90 proc. W skrajnych przypadkach pobieranie opłat może być zupełnie bezzasadne.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter