Wyprawa w nieznane

17.03.2003
Rozmowa z Jarosławem Gajewskim, aktorem, pedagogiem, dziekanem wydziału aktorskiego warszawskiej Akademii Teatralnej, który wraz ze swoimi studentami przygotował prezentowany w czasie Przedtaktu spektakl na podstawie Witkacego pt. "Tumor Mózgowicz".
Pamięta pan swój spektakl dyplomowy? Oczywiście. Grałem w dwóch dyplomach - w sztuce "Kariera Alfa Omegi" na podstawie tekstu Mariana Hemara i Juliana Tuwima w reżyserii profesora Tadeusza Łomnickiego. Grałem Achillesa Bluma, biednego Żyda, który po groszu za sztukę sprzedaje w teatrze papierosy i potem robi wielką karierę impresaria aktora, na jego oczach wylanego z teatru. Drugą rolą dyplomową był Antoni Moredelbelski w sztuce Witkacego "Matka" w reżyserii Jana Englerta, który potem przygarnął mnie jako swojego asystenta do Akademii Teatralnej, i u boku którego robiłem swoich pierwszych teatralnych Witkacych. Jemu, między innymi, zawdzięczam swoją Witkacowską pasję. Dlaczego do dyplomu wybrał pan "Tumora Mózgowicza"? W czasie spotkania z elbląską publicznością mówiliśmy, że trudność tego tekstu jest pozorna. On wymaga otwarcia się i zgody na to, że są rzeczy niejasne wokół nas, a - mimo wszystko - jakby rozumiane, jakby akceptowane. Trudność jest w samej materii dramatu, w przekładaniu jej na teatr, ale to właśnie jest zadanie dla studentów. Staramy się, by Witkacy zawsze był obecny w treningu aktorów i w ten sposób znalazł się on na III roku tej grupy studentów. Okazało się wówczas, że został on na tyle dobrze zrobiony, żeśmy uzyskali zgodę na zrobienie z niego dyplomu. Co odnajduje pan w twórczości Witkacego? Widziałam spektakle, w których gra się go tak formalnie, iż widownia na bardzo wie, o co chodzi. Forma jest naczyniem na Treść. Czysta Forma, której teoretykiem i praktykiem był Witkiewicz, jest naczyniem na najwyższą Treść. Tej Treści poszukujemy w każdym detalu dramatu Witkacego - w każdej postaci, jej geście czy akcji. Tropimy Treść - niepotoczną, ale równocześnie dotyczącą każdego z nas, klasyczną. Czysta Forma jest narzędziem poszukiwania Treści, która bez Formy byłaby dla nas niedostępna. Czy po latach, jakie minęły od pana dyplomu, zostało jeszcze coś z człowieka, którym był pan wówczas - energia, zapał..? Myślę, że tak. Pochlebiam sobie, że we mnie jest jeszcze sporo z człowieka znacznie młodszego od tego, który studiował. Przyznam się, że czasami wykonuję dużą pracę, by chłopca, którego mam w sobie, przywoływać, bo to on jest glebą, na której wyrasta nasza dojrzałość i potem starość. Co jest największym wyzwaniem przy kolejnych rolach, których były już przecież dziesiątki? Myślę, że wyzwaniem zawsze jest prawda - prawda artystyczna, tzn. pewna uczciwość, którą trzeba się wykazać w dobieraniu się do tej prawdy oraz cierpliwość, bo droga do prawdy jest zawsze trudna. Potrzebna jest też wewnętrzna dyscyplina do tego, by nie odwoływać, co już umiem, ale zawsze ryzykować wyprawę w nieznane. Podczas elbląskiego Przedtaktu swoje umiejętności prezentują młodzi ludzie, którzy właściwie nie weszli jeszcze w artystyczną dorosłość. Jakie przesłanie zostawia pan studentom? Myślę, że to przesłanie związane jest z odwagą, której od nich oczekuję teraz, i której im życzę w dalszej pracy. Odwagi w zadawaniu sobie ważnych pytań i odwagi w dogłębnej, szczerej odpowiedzi na te pytania, nawet, gdyby nie było na nie odpowiedzi, tzn. gdyby na pytania te odpowiadali sobie ludzie przez wieki i odpowiedzi nie znaleźli.
rozmawiała Joanna Torsh

Najnowsze artykuły w tym dziale Bądź na bieżąco, zamów newsletter