Być może nie wiedzielibyśmy tego, gdyby w 1981 roku elbląski archeolog, a prywatnie mój ojciec i mentor, Marek F. Jagodziński nie wsiadł na rower Huragan, by objechać Wysoczyznę Elbląską. To w czasie jednej z podmiejskich, rowerowych eskapad odkrył poszukiwaną przez półtora wieku legendę, a potem sam przez kolejne cztery dekady prowadził tam badania archeologiczne. To dzięki jego pracy dziś o dawnych mieszkańcach osady wiemy naprawdę dużo.
Wiedzę tę od wielu lat upowszechnia Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu. W tym roku obchodzimy okrągłe 70. urodziny. To dobra okazja, by przypomnieć, że temat Truso po raz pierwszy zaistniał w MAH ponad 30 lat temu. Od tego czasu wystawa była wielokrotnie zmieniana, a kolejne odkrycia aktualizowały zarówno stan wiedzy, jak i liczbę prezentowanych na wystawie zabytków. Myślę, że już dziś warto zastanowić się, czym dla elblążan będzie Truso, kiedy Muzeum świętować będzie swoją setną rocznicę powstania. Czy będzie to duma i element lokalnej tożsamości, czy tylko niewyraźne echo zapomnianej przeszłości?
Truso: jak rodziła się legenda?
Wydawać by się mogło, że Truso stanie się odpowiednikiem legendarnej Troi, przynajmniej w swoim regionalnym wymiarze. Opis podróży Wulfstana znany z Chorografii Orozjusza w redakcji Alfreda Wielkiego zrodził legendę. Zapiski te zdradzały jedynie przybliżoną lokalizację osady i jej tajemniczą nazwę – Truso. To wszystko co źródła pisane mówiły o tym emporium. Niewiele, ale wystarczyło, by kolejne pokolenia marzyły o jego odkryciu.
Na wiele lat zanim to się udało, Truso wpisało się w tożsamość elblążan. Ci przedwojenni na ścianie sali sesyjnej dawnego Realgymnasium namalowali obraz „Przybycie Wulfstana”. W 1948 roku w miejscu dawnej niemieckiej fabryki cygar powstały polskie zakłady odzieżowe „TRUSO”, które upadły wraz z przeobrażeniami ustrojowymi w latach 90. XX wieku. Nie upadł powstały w latach 50. XX wieku klub sportowy MKS TRUSO Elbląg, a nazwę osady przyjęły kolejne przedsiębiorstwa powstające już po jej odkryciu – korporacja taxi czy lokalna telewizja. Z tym większym zdumieniem stwierdziłem, że w niedawnej sondzie ulicznej, na pytanie „czym było Truso?” elblążanie wskazywali na prywatne firmy i dawne zakłady odzieżowe, a nie osadę, od której wzięły one swoją nazwę.
Gdybym nie znał tej historii osobiście, byłbym pewien, że mieszkańcy Elbląga z dumą będą opowiadać o słynnej osadzie, której nie udało się odkryć przedwojennym, niemieckim uczonym, czy powojennym profesorom polskim, a odnalazł ją archeolog pracujący w Elblągu i z tym miastem związany. Tak się jednak nie stało.
Czym było Truso? Wiedza w pigułce
Skoro nazwa Truso sprawia, że dzwony dzwonią, ale nie za bardzo wiadomo, w którym kościele, to spróbuję objaśnić, czym była osada w możliwie najbardziej przystępny sposób. Mieszkańcy wczesnośredniowiecznej Skandynawii, zwani powszechnie wikingami, zajmowali się nie tylko najazdami i rabunkami. Ważnym elementem ich działalności były handel i rzemiosło. Taka działalność koncentrowała się w osadach rzemieślniczo-handlowo-portowych (zwanych w literaturze niemieckiej Seehandelsplatz, a w angielskiej ports of trade). Przykłady takich ośrodków znane są ze Skandynawii – to np. szwedzka Birka, duńskie Hedeby czy norweski Kaupang, ale osady te powstawały też na południowych, słowiańskich wybrzeżach Bałtyku. Ich przykładem jest właśnie Truso – jedyna osada wikińska odkryta na terenie dzisiejszej Polski, która funkcjonowała od końca VIII do przełomu X/XI wieku.
Truso zlokalizowano na terenie dzisiejszej wsi Janów, osiem kilometrów od miejsca, w którym kilkaset lat później założono Elbląg. Powierzchnia osady zajmowała około 30 hektarów, jej mieszkańcy byli wykwalifikowanymi rzemieślnikami i kupcami. Docierały do nich orientalne monety (wybijane m.in. w potężnym wówczas Bagdadzie) i nadreńskie wina, ścierały się tam różne języki i religie. Taki opis mógłby nasuwać skojarzenia ze współczesnymi metropoliami.
Przez około trzysta lat przybysze ze Skandynawii zamieszkiwali Truso. Dzięki badaniom archeologicznym wiemy, że byli tam obecni także zimą, wiemy, jak spędzali czas wolny, jaką odzież nosili, jak dbali o higienę, czym handlowali, jak pracowali i w jakich wierzyli bogów. Wszystko to pokazujemy na wystawie stałej „Truso. Legenda Bałtyku”.
Co jeszcze możemy zrobić?
Część dziedzictwa okresu wikińskiego to także historia regionu elbląskiego. Produkt turystyczny znany pod hasłem „wikingowie” od lat podbija popkulturę, o czym świadczą komercyjne sukcesy seriali takich jak „Wikingowie” czy „Upadek Królestwa” oraz gier wideo jak „Hellblade: Senua’s Sacrifice” i „Assassin's Creed: Valhalla”. Pamiętajmy, że jest to więc także nasze regionalne dobro!
Dla wielu elblążan Truso pozostaje jednak anonimowe. Czy znaczy to, że wysiłek badaczy poszedł na marne i zamknął się tylko w raportach z badań? Nic bardziej mylnego! Archeolodzy opublikowali przecież ponad 180 artykułów i książek na temat tej osady, przygotowano o niej wiele materiałów radiowych, telewizyjnych i prasowych, na co dzień historię Truso można poznać odwiedzając wystawę stałą w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu. Zabytki z naszej wystawy wypożyczano do europejskich stolic: gościły w czeskiej Pradze, duńskim Vejle, Berlinie, Londynie czy Wilnie. Wartość tych odkryć dobrze znają dziś obcokrajowcy. Pragnę, by także lokalni patrioci znali tę wyjątkową osadę.
Okazja by zapoznać się z Truso nadarzy się już 29 czerwca – na dziedzińcu MAH w Elblągu odbędzie się druga edycja „Truso Fest – Wikińskiego Festiwalu Wody i Ognia”, odwiedź nasze wydarzenie i przekonaj się, jak pasjonująca jest historia regionu. Być może na setną rocznicę powstania Muzeum, mieszkańcy Elbląga będą nie tylko opowiadać o wikingach z Truso i oglądać kolejną odsłonę wystawy, ale uda się też spełnić marzenie wielu z nas i stworzyć replikę osady – miejsce, w którym wspólnie będziemy spędzać wolne chwile. Mam nadzieję, że odpowiedź poznamy wcześniej niż za trzy dekady.