Na wystawie znalazły się skarby, jakie archeologom udało się znaleźć w czasie trwających od niemal ćwierćwiecza badań elbląskiego Starego Miasta. Teren starówki, którą II wojna światowa niemal w całości zmiotła z powierzchni ziemi, uważany jest przez specjalistów za największy archeologiczny poligon w Europie. Nigdzie bowiem w tak dużym zakresie nie badano pozostałości miast sprzed wieków.
Na około 300 metrach kwadratowych znalazło się ostatecznie około 3 tysięcy eksponatów z okresu od średniowiecza do czasów nowożytnych, wykopanych przez elbląskich archeologów głównie w ostatnim dziesięcioleciu. Przedmioty obrazują rozmaite aspekty życia mieszkańców dawnego miasta: wyroby związane z kuchnią, stołem, higieną, zabawą, rozrywką, bankowością... Można również np. zajrzeć do średniowiecznej kuchni, jadalni czy dziecięcego pokoju.
Ekspozycja, która bardzo ciepło została przyjęta przez elblążan, to wydarzenie dużej rangi - uważa zastępca warmińsko - mazurskiego konserwatora zabytków w Olsztynie, Iwona Liżewska.
Poznański archeolog Edward Krauze dodaje, że wykopaliska w Elblągu powinny być kontynuowane, bo świadczą o bogatej przeszłości miasta Hanzy i całego regionu.
Wystawa czynna będzie do końca roku.
***
Grażyna Nawrolska, archeolog, szefowa wykopalisk na elbląskim Starym Mieście: - Na podstawie naszych eksponatów próbujemy odtwarzać życie w Elblągu - dawnym mieście hanzeatyckim. Sądzę, że nie jesteśmy zbyt dalecy od prawdy, bo przecież pewne elementy, jak palenisko, garnki, naczynia drewniane, gliniane, do których w okresie nowożytnym dochodzi piękne szkło, są stałe, nadal funkcjonują. Na pewno niektóre rzeczy trzeba zamykać w gablotach, to nieuniknione, ale jeśli możemy zaaranżować warsztat rzemieślniczy, wnętrze mieszczańskiego domu, kuchnię średniowieczną, wszystko to bardziej - i zupełnie inaczej - przemawia do zwiedzających. Aranżacje pozwalają uchwycić życie sprzed wieków, jakby zatrzymano je w kadrze: w kuchni na rożnie jest przygotowana do pieczenia ryba, na stole leżą rozsypane przez nieuwagę gospodyni produkty, leżą ułamane kawałki chleba, którego wtedy nie krojono. Moje ulubione fragmenty wystawy to aranżacje średniowiecznej kuchni i stołu oraz gabloty z wyrobami z tego samego okresu. Zresztą, każda rzecz ma w sobie coś wyjątkowego. Gdyby policzyć naprawdę wszystko, to okazuje się, że w czasie wielu lat badań znaleźliśmy kilkaset tysięcy przedmiotów, wśród nich m.in. instrumenty muzyczne, ceramikę, przedmioty z drewna, metali, szkła, skóry. Jest to niewiarygodnie bogata kolekcja, kolekcja unikatowa w skali europejskiej. Prowadzimy rozmowy, aby przyszłym roku pokazywać naszą
wystawę w Warszawie, Poznaniu i za granicą.
Teresa Bocheńska, elblążanka, społeczniczka: - Podobnie zaaranżowanej wystawy nie miałam jeszcze okazji oglądać. Poza tym, stwierdziłam, że sama pamiętam podobne przedmioty z mojego dzieciństwa, np. kałamarze - takie same miałam w swoich ławkach szkolnych, kiedy byłam w pierwszej klasie.
Widzę też, że rzeczywiście dawni elblążanie żyli wystawnie, umieli używać życia, widać, że było to bogate miasto. Widać również wielką otwartość na świat. Chciałabym, żeby tacy też byli obecni elblążanie, żeby morze znowu stało się oknem na świat. Chciałabym też zobaczyć na starówce studnię, która stała przy katedrze, ratusz, no i jakąś do końca odbudowaną ulicę, żeby można było po niej przejść i mieć wizję, tego, co będzie po zakończeniu odbudowy. Odzyskać dawną świetność - to nasze zadanie, mamy do czego dążyć.
Jacek Bocheński, elbląski urbanista i architekt: - Dzięki temu, żeśmy w roku 1980 w ogóle rozpoczęli odbudowę starówki, powstał u nas największy w Europie poligon archeologiczny. Inna sprawa, że tamte miasta, miasta zachodniej Europy mają swoje starówki, a my mamy tylko to, co po naszej starówce pozostało. To jednak i tak olbrzymie przedsięwzięcie - i olbrzymia satysfakcja, że dzięki wykopaliskom możemy oglądać tak wspaniałe eksponaty. Współczesność daje nam możliwość odtworzenia tego, co było, tworzy most, z tym, co jest teraz. Choć na co dzień nie zajmuję się wykopaliskami, cieszy mnie, że prace archeologiczne trwają, że nie zapominamy o dawnych elblążanach. To było miasto wielu kultur, a takie właśnie miejsca są szczególnie ważne zwłaszcza w obecnych czasach i trzeba o tej pamiętać.
Elżbieta Bukowska, Służba Ochrony Zabytków w Elblągu: - Zaskoczyła mnie niesamowita ilość eksponatów - za pierwszym razem trudno wszystko ogarnąć. Niesamowite jest także bogactwo materiałów: są tu przedmioty codziennego użytku, służące do pracy, zabawy, talerze, szklanki, filiżanki, łyżki, grzebienie, szczoteczki do zębów, bączki dla dzieci, książki… Jest nawet XVIII - wieczny zeszyt do matematyki - wszystko ogromnie działa na wyobraźnię, działa jeszcze bardziej, kiedy się sobie uzmysłowi, że te różnorodne przedmioty pochodzą z terenu, który przez wiele wieków był zamieszkany, a potem przez wiele lat był wielkim trawnikiem. Widać, że żyli tu ludzie, że oni z tych rzeczy korzystali, jedli, że to im było potrzebne do życia – i ma się wrażenie, jakby to było przed chwilą!
Jerzy Domino, elbląski konserwator zabytków, historyk sztuki, artysta: - Części obiektów spodziewałem się, ale część - np. bogata kolekcja tabliczek woskowych - mnie zaskoczyła. Zostało tu zgromadzonych tyle rzeczy, że nie jest to wystawa do jednokrotnego obejrzenia. Trudno po jednej wizycie rozsmakować się w tak świetnej kolekcji. Na razie zachwyca mnie ona swoją ilością. To jest wystawa, do której chce się - i powinno się wracać w skupieniu, obserwować albo kafle, albo szkło, albo wyroby rzemieślnicze, albo resztki narzędzi, broni - wszystko wyciągnięte dosłownie spod naszych stóp. Wystawa o życiu w mieście hanzeatyckim przypomina o tym, że od rozpoczęcia wykopalisk na Starym Mieście mija 25 lat. Uważam, że jest to olbrzymi sukces Elbląga i elblążan. Z drugiej jednak strony, od wojny minęło już prawie 60 lat i można by zapytać: dlaczego 25 lat wykopalisk, a nie właśnie 60? Inna sprawa, że gdyby nie zniszczenie starówki w czasie wojny, nie byłoby możliwości przeprowadzenia wykopalisk. Jest tak, że jedno ulega bezpowrotnemu zniszczeniu, aby inne można było przywrócić do życia, śmierć jednych spraw i rzeczy pozwala odkryć i przywrócić do życia inne. Pewnie wielu by wolało, żeby Stare Miasto stało, jak niegdyś. Mam nadzieję, że wystawa o życiu codziennym w dawnym Elblągu bardziej spopularyzuje Stary Elbląg wśród mieszkańców i gości. Chciałbym zwłaszcza, żeby sami elblążanie dostrzegli, w jakim pięknym i bogatym mieście żyją, że nie jest to bynajmniej prowincja, że było to jedno z centrów Europy, jedno z najważniejszych i najbogatszych miast dawnej Rzeczpospolitej, miasto o bardzo wysokiej kulturze materialnej i duchowej.
Bożenna Janikowska, kronikarz Elbląga: - Przede wszystkim, czuję ogromną satysfakcję, że kunsztownie przygotowana ekspozycja spotkała się z tak dużym zainteresowaniem. To poważny problem: jak spowodować żywsze reakcje różnych generacji elblążan na to, co dzieje się np. w muzeum. Chciałabym, aby na Stare Miasto przychodziło się nie tylko na spacer, ale i po to, żeby się czegoś dowiedzieć. Pojawia się przy tym pytanie: jak informować o ważnych wydarzeniach? - Dziennikarze robią wiele, ale duża grupa elblążan z ich informacji nie korzysta. Uważam, że nawyk poszukiwania informacji trzeba w sobie wykształcić. O ich dostarczanie powinni dbać także sami organizatorzy - i co jakiś czas weryfikować czy to, w jaki sposób to robią, odnosi skutek. Tym, co się dzieje w Elblągu interesują się np. Szwajcarzy. Wiedzą, że to tu znaleziono wyjątkowe instrumenty. Tymczasem nie wiem, czy gdyby przeprowadzić sondę uliczną, znalazłaby się choć jedna osoba, która wiedziałaby, o co chodzi. Także na koncerty, spotkania, choćby w „Salonie Polityki”, ciągle przychodzą te same osoby. Chciałoby się, żeby pojawiały się także nowe twarze. Oczywiście, nie jest to tylko problem Elbląga, ale o tej kwestii nie można zapominać i nie dostrzegać jej. Wracając do wystawy, odnoszę wrażenie, że do takiej ekspozycji dojrzewaliśmy od wielu lat i wiele osób dopiero teraz zaczyna doceniać to, co dzieje się na Starym Mieście. Warto podkreślić, że przygotowana pod kierunkiem pani Grażyny Nawrolskiej wystawa pokazuje nie tylko wydobyte przedmioty, ale też uzmysławia, jakie pełniły funkcje - te, jak się okazuje, od wieków się nie zmieniły. Sprzączka do paska jest sprzączką, nożyczki są nożyczkami - czas przemija, przedmioty pozostają, a my powinniśmy być może trochę mniej zarozumiali. Ta wystawa to nobilitacja dla miasta i wszystkich, którzy interesują się dziejami naszego miasta.
Ks. infułat dr Mieczysław Józefczyk, elbląski historyk, diecezjalny konserwator zabytków: - Przyznam, że jestem zaskoczony bogactwem wystawy. Oczywiście wiem, co archeolodzy znaleźli na starówce, ale i tak zadziwiła mnie duża ilość eksponatów. Trzeba się z tego cieszyć, bo mało gdzie można znaleźć tyle i takiej wartości rzeczy ludzi, którzy żyli przed kilkuset laty. Zresztą, mało wiemy, jak to życie wyglądało… W czasie jednego z wywiadów pewna dziennikarka zapytała mnie, co wiem na temat tego „ciemnego średniowiecza”. Odpowiedziałem, że „ciemne” to my mamy tylko pojęcie o średniowieczu. Tymczasem ludzie także wtedy byli kulturalni, grzeczni, uprzejmi, bawili się, rozmyślali, pracowali, tworzyli… Tu, na wystawie w elbląskim Muzeum możemy znaleźć tego potwierdzenie. Jeśli chodzi o mnie, siedzę teraz nad książką z biogramami wszystkich kapłanów, którzy od XIII wieku pracowali w Elblągu. Było to kilkaset osób. Uważam, że średniowiecze było ogromnie interesującym okresem w historii Elbląga. Wtedy młodzi ludzie m.in. z Lubeki czy dalekiej Szwabii porzucili dotychczasowe wygody, by stworzyć tutaj zupełnie nowe życie. Trzynasty wiek był okresem ogromnej „wędrówki ludów” i - dzięki temu - znacznego podniesienia się poziomu kultury. Mamy szczęście, że są w Elblągu odpowiedni ludzie, którzy zajmują się historią i wykopaliskami. Każda ziemia ma swojego ducha. Myśmy tego ducha odziedziczyli i grzebiemy się w tej ziemi, szukamy, co w niej jest. To, w pewnym sensie, przez ukochanie tej ziemi, także i nasze dziedzictwo.
Wiktor Knercer, Służba Ochrony Zabytków w Olsztynie: - Myślę, że ta wystawa powinna uświadomić, że badania na starówce mają sens, bo pokazują ciągłość kultury i historii. Nie przypuszczam też, by gdzie indziej w Polsce, w ciągu długiego okresu czasu miało miejsce wydarzenie takiej rangi. Wystawa jest świetna, uwagę zwraca duża ilość wspaniale wyeksponowanych przedmiotów, których nie widzi się na co dzień. Pozwalają one porównać życie przed wiekami i dziś – i powiem szczerze, że wiele przez setki lat trwało ono w niemal niezmienionym kształcie. Inna sprawa, że okres świetności miast Hanzy, przypomina czas, w którym żyjemy teraz. Wtedy - jak i dziś - była jedna Europa - związek miast, teraz mamy Unię Europejską… Miasta Hanzy związane były kontaktami handlowymi, ale także bagażem kulturowym. Oś tych połączeń szła nie tylko na linii wschód - zachód, ale także północ – południe. Nasz region jest niezwykle interesujący i bardzo bogaty nie tylko w walory krajobrazowe, ale także kulturowe. Jestem dumny, że tu mieszkam i za nic nie opuszczę tego regionu. Patrząc na tę wystawę jestem dumny z tego, co tu było – i co jest teraz.
Edward Krauze, archeolog z Ośrodka Naukowo – Konserwatorskiego w Poznaniu: - Wystawa jest znakomita. Widać, że byliśmy w Europie od średniowiecza, że mieliśmy kontakty z całą ówczesną Europą: Wenecją, Nadrenią, Hiszpanią, Włochami, Holandią. Na starówce znaleziono naprawdę fantastyczne rzeczy i jeśli możecie, macie pieniądze i czas, pozostaje tylko kopać. Warto łożyć na wykopaliska, bo niewiele kosztują, a to, co udaje się wykopać, jest zawsze godne pokazania.
Iwona Liżewska, zastępca warmińsko - mazurskiego konserwatora zabytków w Olsztynie: - Jestem pod wrażeniem i zbiorów, które tu zgromadzono - i jakości życia kulturalnego Elbląga. Liczba osób, która przyszła na wernisaż, świadczy o tym, że Elbląg jest żywym ośrodkiem naukowym i artystycznym. Sam pomysł pokazania życia codziennego, czyli to, co jest najbliższe każdemu z nas, czy jest to specjalista, czy laik, jest bardzo ciekawy. Pokazanie zbiorów, które od lat są tu gromadzone i które mają rzeczywiście wielką rangę to powód do dumy dla elblążan.
Daniel Makowiecki, Instytut Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu: - Godny podkreślenia jest fakt, iż elbląska wystawa została fantastycznie zrobiona pod względem dydaktycznym. Prezentuje praktycznie wszystkie dziedziny życia dawnych mieszkańców Elbląga, pokazuje miejscowe życie przez pryzmat dalekosiężnych kontaktów. Szczególnie my, archeolodzy, z wielkim zainteresowaniem podpatrujemy co i skąd pochodzi. Bardzo ciekawie pokazany został zwłaszcza wątek gospodarczy, szczególnie rybołówstwo. Warto zwrócić uwagę na rekonstrukcję jesiotra zachodniego - ryby, która wyginęła, a którą Gdańsk, Elbląg w dużych ilościach eksportowały m.in. do Anglii. My, w Poznaniu, pewnie takiej wystawy nie bylibyśmy w stanie przygotować, może dlatego, że Poznań nie był miastem, które żyło z handlu morskiego. Eksponaty tu zgromadzone świadczą o tym, że region ten był przez długi czas bardzo ważny, tak długo, jak długo Bałtyk był najważniejszą drogą i centrum ówczesnej Europy, a miasta Hanzy odgrywały w niej wielką rolę. Po okresie wielkich odkryć geograficznych ten punkt ciężkości przeniósł się na południe Europy…
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter