Tym razem kustosz Muzeum Elbląskiego Maria Kwiatkowska zaprasza w podróż po świecie miniaturowych portretów. Wśród prawie ćwierć tysiąca zgromadzonych na wystawie prac znaleźć można obrazy malowane na jedwabiu, biskwicie (nieszkliwionej porcelanie – dop. aut.) i kości słoniowej, którą - jak opowiada Maria Kwiatkowska - po raz pierwszy, w XVII wieku zastosowano we Włoszech, a która rozświetla twarz modela.
W historii sztuki "miniatura" ma dwa znaczenia: "iluminacja" - dekoracja książkowa, chętnie stosowana przez mistrzów Średniowiecza, drugie - od łacińskiego słowa "minus" - "mały" oznaczające mały portrecik.
- Miniatury malowano od czasów starożytnych, znajdziemy je w egipskiej Księdze Umarłych, znamy także np. Buddę wymalowanego na ziarnkach ryżu - mówi autorka wystawy. - Nie zawsze w miniaturze malowano tylko twarze. W XVII malarze flandryjscy malowali w ten sposób sceny rodzajowe czy pejzaże.
Miniatury początkowo przechowywano w etui, towarzyszyły w podróżach i na wojnie, później wieszano je już także na ścianach. Zmierzch popularności miniatur przyniosło - w drugiej połowie XIX wieku - pojawienie się dagerotypu. Artyści - zamiast malować, kolorowali fotografie. Jak mówi, Maria Kwiatkowska dziś malarze zajmujący się miniaturą wracają do źródeł - "kopiują" z natury.
W muzeum zobaczyć można m.in. świetne, pełne ciepła i nastroju minionego czasu portreciki autorstwa Kazimierza Cholewy. Ogromną wartość mają także najstarsze miniatury: Gerarda Davida czy Polaka - Michała Płońskiego.
Zobacz także: "Ogród miniatur"
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter