Początek dnia rzymskich legionistów wyznaczało pianie koguta o brzasku. Ptak rano odzywał się trzy razy: pierwszy raz jeszcze w nocy był sygnałem do zmiany warty, drugie pianie o brzasku - pobudki, trzecie - o świcie rozpoczynało dzień legionisty. Rytm dnia regulował ruch słońca po nieboskłonie. . - Jeżeli chciano się spotkać w określonym czasie, to najczęściej umawiano się o brzasku, świtem, w południe lub o zmierzchu. Te pory dnia „zwykły“ mieszkaniec średniowiecznego miasta mógł określić w miarę dokładnie - mówi Michał Kozłowski, adiunkt ds. rzemiosła i sztuki z elbląskiego Muzeum Archeologiczno - Historycznego. Później „porządek“ wprowadziły dzwony na kościelnych i klasztornych wieżach. Dzwony zwoływały wiernych na modlitwę, rajców miejskich na posiedzenia rady i dodatkowo odmierzały godziny. Ich upowszechnienie pozwoliło odejść od funkcjonującego przez wieki systemu godzin nierównych, w którym zarówno dzień i noc miały po 12 godzin, jednak ich długość była z oczywistych względów zależna od pory roku, tj. latem godziny dzienne były o wiele dłuższe niż zimą.
Dzwony zaczęły regulować tryb życia społeczności i porządkować harmonogram dnia, stąd bardzo istotna stała się praca dzwonnika, która wymagała dużej odpowiedzialności i skrupulatności, aby „bić” godziny na czas. Powstała potrzeba urządzenia, które wspomagałoby pilnowanie tej niezbędnej regularności. Wykorzystywano w tym celu zegary słoneczne, oraz urządzenia służące do odmierzania czasu, jak zegary wodne (działające na zasadzie klepsydry, tylko z użyciem płynu zamiast piasku), albo ogniowe (w określonym czasie spalał się łatwopalny materiał). Jednak prawdziwym przełomem okazało się wynalezienie zegara mechanicznego, który na zawsze zrewolucjonizował rytm naszego życia.
Według źródeł, pierwszy zegar w Elblągu pojawił się na wieży ratusza Starego Miasta w 1383 r. - Można powiedzieć, że dość szybko trafiły w nasze strony, bowiem pierwsze wzmianki o zegarach mechanicznych na wieżach miast angielskich, czy włoskich zaczynają się od roku 1280 - mówił Michał Kozłowski. - Z 1330 r. pochodzi natomiast wzmianka o zaćmieniu słońca, które zaobserwowano w Malborku o godzinie 16. To świadczy, że w stolicy państwa zakonnego musiał istnieć zegar mechaniczny, który odmierzał równe godziny.
Elbląg nie był „zegarową potęgą“. Pod koniec XVI wieku zegar pojawił się na wieży kościoła pw. św. Mikołaja, następnie na wieży kościoła pw. Trzech Króli, kolejny był czasomierz na Bramie Targowej.
- Do historycznej anegdoty przeszedł majster Beniamin Eichstädt, który naprawiał zegar na wieży kościoła pw. św. Mikołaja. Jako, że zegar był uszkodzony, majster był zobowiązany ręcznie obsługiwać kościelne dzwony. A że nie chciało mu się chodzić na wieżę, to sznury przeciągnął do swojego mieszkania przy ul. Rybackiej - opowiada muzealnik. - Zleceniodawcom takie rozwiązanie nie do końca się spodobało i rzemieślnik został wkrótce zwolniony.
„Zegarmistrzów“ w Elblągu było stosunkowo mało. Słowo „zegarmistrz“ wziąłem w cudzysłów, gdyż nie zawsze byli to zegarmistrzowie w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Rzemieślników parających się naprawą i utrzymaniem zegarów było w Elblągu na tyle mało, że nie stworzyli własnego cechu. Natomiast od 1640 roku zrzeszeni byli razem szeroką grupą zawodów działających w metalu, jak igielnicy, pierścienicy, czy producenci noży.
fot. Mikołaj Sobczak
.
Mebel premium
Z upływem czasu zegary trafiały już do domów zamożniejszych mieszczan elbląskich. Jednym z nich był Mathias Barthlewski, członek cechu stolarzy w XVIII wieku. „Jego“ zegar możemy oglądać w elbląskim Muzeum Archeologiczno - Historycznym.
Wyżej wzmiankowany zegar kryje w swoim wnętrzu tajemnicę. Kluczem jest rok 1788 na tarczy zegara. - Sam zegar prawdopodobnie jest starszy, został wykonany przez elbląskiego ślusarza - Carl Kühnapfla. Data dotyczy najpewniej momentu, w którym został on połączony z szafką i całość uzyskała swój ostateczny kształt - mówi Michał Kozłowski.
Nasuwa się pytanie, czy elblążanin mógł sam wykonać szafę zegara? Przez długi czas utrzymywała się taka teoria. Elbląskie muzeum zegar „odziedziczyło“ po Städtische Museum w przedwojennym Elbingu. Wykonanie szafki było dość nietypowe jak na prace elbląskich rzemieślników. Rozwiązanie zagadki przybliżyła renowacja zabytku w 2012 r. „Muzeum oddało szafę do konserwacji, co pozwoliło na odsłonięcie pierwotnego koloru tła i (poza drzwiczkami) wydłubanie z warstw wtórnych farb partii lakowych dekoracji i złoceń. I wszystko stało się jasne. Elbląski zegar, a właściwie jego szafa, to znakomity przykład wyrobu angielskiego – tzw. japanning long case clock z dekoracją na błękitnym tle.
Różnorodne wyroby zdobione laką z motywami orientalnymi stały się bardzo popularne w Anglii już w ostatniej ćwierci XVII wieku. Opracowano także „europejski” sposób dekoracji laką, uzyskiwaną z lokalnych surowców. Osobną grupę takich angielskich wyrobów tworzyły obudowy do mechanizmów zegarowych z długim wahadłem, różniące się między sobą przede wszystkim kolorem tła. Szafy zegarowe były zielone, czerwone, czarne lub właśnie błękitne, jak w przypadku elbląskiego zabytku. Wszystkie zwieńczone były charakterystyczną szafką na mechanizm, nawiązującą kształtem do pagody. Elbląski przykład został wyprodukowany w 2 ćw. XVIII wieku. “ - czytamy w artykule „Zegar Barthlewskiego“ Wiesławy Rynkiewicz - Domino na stronie internetowej Muzeum.
fot. Mikołaj Sobczak
.
– „Pokazywanie, która jest godzina“ nie było najważniejszą funkcją zegara w domu mieszczańskim. Przede wszystkim posiadanie zegara było oznaką prestiżu i świadczyło o zamożności właściciela - wyjaśnia Michał Kozłowski. - Nie było też często realnej potrzeby precyzyjnego określania godziny i minuty.
To nie jedyny zegar w zbiorach elbląskiego muzeum. Ale to już inna historia.