Co słychać na wykopaliskach?
W Janowie spotkaliśmy się z Markiem Jagodzińskim, odkrywcą Truso, który kieruje pracami archeologicznymi przy pałacu. Jak przedstawia się sytuacja po dwóch tygodniach wykopalisk?
- Jak to zwykle bywa w praktyce, łopata archeologa wszystko rozstrzyga i wyjaśnia – mówi dr Jagodziński. - Anomalie, które wcześniej uzyskaliśmy w ramach badań georadarowych, wskazywały na możliwość istnienia tutaj zabudowy wczesnośredniowiecznej w typie słowiańskim. Była mowa o potencjalnym palenisku czy piecu w narożniku potencjalnego budynku. Wszystko to okazało się innymi, bliższymi współczesności konstrukcjami z końca XIX i początku XX w., związanymi z zabudowaniami majątku Hansdorf. Mowa o fragmencie zabudowy gospodarczej od strony wschodniej. Jeszcze nie dokończyliśmy eksploracji tych wykopów, możemy jednak powiedzieć, że było to coś w typie obecnie istniejącej wozowni, kuźni i magazynu – tłumaczy archeolog. - Prawdopodobnie przy rozbudowie tego majątku w latach 30' te budowle zostały rozebrane. Udało nam się jednak niewątpliwie stwierdzić jedną rzecz: relację Zygfryda Angera, który w 1878 opublikował informacje o tym, że 10 lat wcześniej prowadzone były na szeroką skalę prace ziemne na placu przed pałacem. Wówczas, jak informował go nadzorca prac, splantowano cały ten plac od strony dziedzińca. Ślady tego plantowania oczywiście odkryliśmy. Okazuje się, że ta ziemia i nawarstwienia zostały wybrane, ścięte, nawet w całości wyrównane do jednego poziomu – mówi odkrywca Truso. - W trakcie prac niwelacyjnych z 1868 r. natrafiono na szkielety ludzkie, były tu więc groby. Osobiście miałem nadzieję, że na poziomie stropu calca uda się znaleźć przynajmniej ślady tych pochówków. Stwierdzam jednak jednoznacznie, że nawet ten strop calca został ścięty, a więc 30 cm do nawet pół metra. Wybrano stąd praktycznie całą ziemię razem z tymi pochówkami, stąd w rejonie, w którym teraz prowadzimy badanie, nie jesteśmy w stanie stwierdzić nic poza tym, że były tu prowadzone wspomniane prace. W tym czasie sypano też wały, „ograblano” jezioro i resztki tego cmentarzyska prawdopodobnie gdzieś w tych wałach tkwią – mówi archeolog. Czy należy więc porzucić myśl o odkryciu domniemanego cmentarza?
- Być może trafimy na coś pracując w kierunku północno-zachodnim, tam teren jakby obniża się w kierunku strumienia i być może tam trafimy na strop calca, gdzie uda się uchwycić jakieś ślady związane z cmentarzyskiem – mówi Marek Jagodziński. - To w tej chwili jedyny nasz kierunek badań i szansa, że znajdziemy cokolwiek związanego z cmentarzyskiem na tym konkretnym terenie, co do którego wystąpiliśmy do konserwatora zabytków o zgodę na badania. Jeżeli jednak tu nam nic nie wyjdzie, to wynik negatywny jest również wynikiem – podkreśla naukowiec. - W przyszłości będziemy starali się przesunąć badania w kierunku samej osady, w tej chwili dzieli nas od niej ok. 500 m. Mamy informację od miejscowej ludności, że na początku lat 60' XX w. budowano tu bloki, m. in. dla pracowników ówczesnego PGR-u. W czasie tej budowy również natrafiono na szkielety ludzkie, cmentarzysko jest więc dużo większe i zapewne graniczyło z północno-zachodnią krawędzią Truso – mówi. Zaznacza też, że w czasie prac odnaleziono fragmenty przedmiotów związane z majątkiem Hansdorf i pojedyncze fragmenty ceramiki z późnego średniowiecza. - Ta druga jest prawdopodobnie związana z pierwszą fazą aktywności budowlanej na tym terenie, czyli założeniem zameczku w późnym średniowieczu, o którym mówią źródła pisane. Fundamentów tego założenia nie odkryliśmy, być może na nich powstał pałac – zastanawia się archeolog.
Spotkanie z wikingami
Dzień otwarty na wykopaliskach był też okazją do spotkania z rekonstruktorami i miłośnikami wikińskiej historii.
- Jako Grupa Truso staramy się odtworzyć życie jego mieszkańców – mówi Wojciech Ławrynowicz, pasjonat średniowiecznej historii. - Na zaproszenie Marka Jagodzińskiego przygotowaliśmy program "emocjonalno-historyczny", by dzieciaki, które przyszły oglądać wykopaliska od strony naukowej, technicznej, mogły się zapoznać z codziennym życiem wikingów: pobawić się, powalczyć na bezpieczne miecze, poznać obróbkę bursztynu i to, jak żyli wikingowie w czasach Truso. Myślę, że takie połączenie nauki z zabawą, emocjami, najbardziej przekłada się na myślenie młodych ludzi i to im zostanie w pamięci.
Skąd u członków Grupy Truso ten historyczny zapał?
- Od dziecka interesowałem się historią – przyznaje Wojciech Ławrynowicz, „woj z Truso”. - Jak przejeżdżałem koło zamku w Malborku jako mały chłopiec, to gdy rodzice mnie na ten zamek nie zabrali, był poważny kłopot – śmieje się. - Najpierw była fascynacja rycerzami, potem przeniosła się na wikingów. W pewnym momencie chcieliśmy zrobić festiwal związany z Truso, okazało się wtedy, że Truso to wikingowie i wielka historia i to mnie wchłonęło – mówi.
- Jeśli chodzi o mnie, też byłam zainteresowana historią dosłownie od dziecka – zaznacza Dalia Heidner. - Dlatego dołączyłam do grupy Późne średniowiecze przy elbląskim muzeum – mówi Przyznaje też, że w tamtej średniowiecznej rzeczywistości kobiety standardowo zajmowały się pleceniem krajek, gotowaniem. - Ja jednak zawsze byłam bardziej "do boju", więc gdy dowiedziałam się, że dziewczyny u wikingów walczyły i ogólnie miały więcej praw jako kobiety, byłam tak zainteresowana, że skończyło się na tym, że jestem w Grupie Truso od 12 lat. Nie wyobrażam sobie bez tego żyć, dla mnie to jest już codzienność. Zwłaszcza, że w okolicy mamy taki skarb, jak właśnie Truso. Czuję się wręcz wyróżniona, że o tym wiem i mogę go przedstawiać innym ludziom, by mieli wyobrażenie o tym, jak mogło wyglądać życie osadników.
- Jako młoda dziewczyna szukałam czegoś, co mogę robić po zajęciach w szkole, dobrze mieć przecież jakieś zainteresowania – mówi Agata Dwojacka. - Poznałam Wojtka Ławrynowicza i on nas w to wprowadzał, później do tego doszły historie z Truso i w ten sposób zostałam w grupie. Strzelam z łuku (jak zaświadczają inni członkowie grupy: rewelacyjnie – dop. red.), uwielbiam to robić, chociaż nie jeżdżę na turnieje, robię to dla siebie. Lubię też dzieci i to, że mogę opowiadać im o historii - zaznacza.
Członkowie Grupy Truso zapraszają też na Wikińskie środy, które odbywają się w Muzeum Archeologiczno-Historycznym.
- Między 15 a 18 można tam wtedy spotkać wikingów – mówi Wojciech Ławrynowicz. - To bardzo luźna formuła: można postrzelać z łuku, pograć w gry wikińskie, porozmawiać o wikingach – wymienia. - Jeśli ktoś chce zetknąć się z kulturą wikingów nie tylko na wspaniałej wystawie o Truso, to zapraszamy wszystkich: dorosłych i dzieci.
To nie ostatnie w tym miesiącu dni otwarte, bo archeologów w czasie prac będzie można odwiedzić jeszcze dwukrotnie: 21 i 28 września w godz. 10-14 (nie, jak informowaliśmy wcześniej, 24 września).
- Można będzie się zapoznać z tematyką naszych poszukiwań i historią tego stanowiska – zaznacza Paweł Wlizło z Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu . - Zapraszamy do tego, by nas odwiedzić, aby poznać historię Truso i spotkać żywą legendę, odkrywcę osady Marka Jagodzińskiego. Naprawdę warto tu przyjechać – podkreśla.