Elbląskie środowisko motocyklowe tworzy bardzo wielu ludzi w różnym wieku. Są ci młodsi, są ci starsi. Są mężczyźni, są także kobiety. Kilka z nich zgodziło się spotkać i porozmawiać o wszystkim tym, co wiąże się z pasją, której oddają naprawdę spory kawał swojego wolnego czasu.
- Marta Wiloch: Jak wyglądały wasze początki związane z jazdą motocyklem?
- Fahima: Zaczęło się od tego, że mój ojciec miał motocykl, na który sadzano mnie już jako niemowlaka. Później były Ogary, Jawy, różnego rodzaju motorynki, następnie jeździłam jako „plecak” [w języku motocyklistów oznacza to pasażera siedzącego z tyłu]. Zawsze chciałam jeździć, zawsze wiedziałam, że będę jeździła.
- Paula: Jeżdżę od sześciu, siedmiu lat. U mnie zaczęło się zupełnie od innej strony. Najpierw kupiłam kask, później chciałam kupić swój motor, a wyszło tak, że zrezygnowałam ze studiów i zaczęłam jeździć na zawody w stuncie czyli w jeździe na przednim czy tylnym kole, z całą masą innych trików. Bardzo wiele razy spadłam, ale jakoś się nie zniechęciłam, chyba od zawsze miał być ten motor. Moja mama wspominała, że jak były jeszcze Pewexy to ja stałam przy motorach, a lalkom…ukręcałam głowy (śmiech). Później był mój własny motor, potem kolejny…
- Mycha: Ja jeździłam dwa lata jako pasażerka, a później kolejne dwa lata jako kierowca.
- Jak na wasze hobby reaguje otoczenie?
- Mycha: U mnie na studiach wiedzą, że jeżdżę motorem i mówią „O, to jest ona, jeździ na motorze” (śmiech).
- Paula: Dla tych, którzy nie jeżdżą jest to też swego rodzaju prestiż.
- Fahima: Każdy, kto widzi motocykle i się na nich nie zna myśli, że jadę po mieście 80 km/h, choć w rzeczywistości jest to 50 km/h i są wysokie obroty. Stąd też bierze się mit, że motocykliści to wariaci. A taki motocykl taki jak ten ma wysokie obroty, więc będę „wyć” tymi obrotami, bo taka jest specyfika tego motocykla.
- Sylwia: A to akurat jest muzyka…
- Mycha: Dopóki nie robimy akcji dla dzieci to zazwyczaj jesteśmy „idiotami” albo „dawcami”, ale w momencie, gdy bierzemy udział w takich akcjach każdy nas lubi, zwłaszcza jeśli pozwoli się dziecku wsiąść na motor.
- A rodzina?
- Mycha: W moim przypadku były to dwa lata walki z rodzicami, żeby zgodzili się na kurs prawa jazdy, a potem na zakup motocykla. Jak już motocykl został kupiony to tata…sam zaczął jeździć (śmiech).
- Angel: Robię prawo jazdy potajemnie, przed rodzicami, tak samo pewnie będzie z kupnem motocykla. Wiadomo, że się martwią, mają uprzedzenia, bo widzą jak jeżdżą niektórzy, zdecydowanie za szybko. Powoli, delikatnie trzeba ich do tego przyzwyczajać.
- Czy inni elbląscy kierowcy w jakiś sposób na was reagują?
- Paula: Bywa, że zachowują się okropnie.
- Mycha: Nie tylko ci elbląscy, ale ogólnie kierowcy.
- Paula: Na przykład nie patrzą w lusterka. Poza tym kiedyś miałam taką sytuację, że wjechałam na pas obok samochodu, a jego kierowca włączył spryskiwacze po to, żeby mnie ochlapać. Zapukałam więc do niego i kiedy zobaczył, że to kobieta odkręcił głowę i zawstydził się, było mu głupio.
- Mycha: Zdarza się, że pukają się w głowę, pokazują jakieś inne gesty…
- Paula: Ale trzeba powiedzieć, że są różne reakcje, czasami kierowcy są entuzjastycznie nastawieni, na przykład pokazują, żeby zrobić „przegazówkę”.
- Fahima: Bywa też tak, że zgadują kto siedzi na motorze. Zdarza się to często na światłach. Na przykład stoi samochód z czteroma facetami, którzy zakładają się czy na motorze siedzi chłopak czy dziewczyna.
- Mycha: Jak się okaże, że to kobieta to od razu się śmieją.
- Fahima: Dokładnie, patrzą na szybę i sprawdzają.
- Mycha: I jeśli to jednak jest kobieta zawsze mają zaskoczone miny.
- Sylwia: A mi zdarzyło się, że obok na pasie stanęli panowie, którzy nie dowierzali i…zaczęli robić zdjęcia.
- Paula: Mi się raz przydarzyło coś zabawnego. Pamiętam, że moim pierwszym motorem był Kawasaki ZXR 400, miałam wtedy długie warkoczyki i podjeżdżałam razem z chłopakami pod PWSZ. Wjechałam jako ostatnia, a już z daleka biegły dziewczyny. Ściągam kask, a one mówią na głos „Patrz jaki fajny chłopak”, potem ściągam kominiarkę a one takie rozczarowane mówią „A nie…to jednak dziewczyna”. Od tamtej pory na szybce mam napis "Paula" , żeby nikt nie myślał, że jestem facetem.
- Ile jest motocyklistek w Elblągu? Jesteście w mniejszości czy w większości? I czy ma to wpływ na wasze relacje z innymi motocyklistami?
- Mycha: Jesteśmy w mniejszości, ale jesteśmy…kolegami, a nie koleżankami.
- Paula: Jesteśmy traktowane na równi, nie ma czegoś takiego, że „O kobieta, nie no to trzeba mieć na nią oko”. U nas liczy się bardziej to, że jeśli dołącza do naszej grupy ktoś nowy, ktoś, kto jeździ na przykład pierwszy sezon to zawsze się go pilnuje, zwraca na niego uwagę. Osoby, które jeżdżą dłużej od takiego motocyklisty przyglądają mu się i już po pierwszej przejażdżce widać czy on jeździ dobrze, czy trzeba go jednak pilnować.
- Fahima: Fajne jest też to, że jeden może mieć problemy z alkoholem, drugi kłopoty w pracy, a spotykamy się na jeździe i mnie to nie interesuje. Chcemy tylko pojeździć razem, oderwać się.
- Paula: Ale żeby nie było – pomagamy sobie nawzajem. Możemy długo się nie widzieć, ale jeśli na przykład dzwoni Fahima i mówi: „Paula przyjedź, ty jesteś dobra w tym czy w tym, będzie jeszcze Mycha, przyjedź proszę ” to biorę ubrania do samochodu i mimo, że w tym momencie nie mam motoru, bo jest w warsztacie to wsiadam do samochodu i jadę.
- Co takiego jest w tych motocyklach, że oddajecie im sporą część wolnego czasu?
- Paula: To lepsze niż seks ! (śmiech) Tak naprawdę to każda lubi coś innego, jedna lubi wykładać się na zakrętach, inna „palić gumę”. Każda ma swoją bajkę. I jeśli ktoś mówi, że dziewczyny nie potrafią jeździć na motocyklach to jest to największa głupota i totalna pomyłka. To nie jest tak, że musimy być super delikatne i sobie nie poradzimy.
- Angel: Dla mnie najlepsze jest to, że można się po prostu „odstresować”. Zależy jeszcze od tego, gdzie się jeździ, bo w mieście trzeba być w pełni skupionym, ale mówiąc o innych miejscach to ja się po prostu relaksuję.
- Fahima: Poczucie wolności, ale także prędkość i przyspieszenie- to są fajne rzeczy. Każdy odczuwa co innego, jeden się relaksuje, drugi czuje adrenalinę. To jest po prostu hobby, jedni mają rybki, inni szachy, a my mamy motory.
- Paula: Po plecach przechodzą ciarki i ten dźwięk…coś wspaniałego.
- Sylwia: Na motocyklu zapomina się o problemach, to jest inny świat.
- Mycha: To takie drugie, inne życie. Te lepsze. Jesteśmy tylko my i maszyna. I oczywiście kierowcy, na których trzeba uważać (śmiech)
- A czy jazda na motocyklu może być męcząca?
- Paula: Każdy mięsień pracuje, bo przy jeździe na motorze trzeba być skupionym. Czasami, gdy zsiadam z motocykla czuję się jakbym nie wiadomo ile czasu spędziła na siłowni. Motor jest fajny, ale w trasie, podczas jazdy, każda część ciała jest spięta, trzeba się mocno trzymać, nie odchylać się.
- Mycha: Nie można sobie poprawiać włosów czy spodni, bo coś źle wygląda tylko trzeba się trzymać. Trzeba być skupionym.
- Fahima: Nie lubię wsiadać na motocykl w sytuacji, gdy mam do przejechania trasę o długości 20 kilometrów, nudzi mnie to. Lubię wsiąść, przejechać 100 kilometrów i wtedy dobrze się czuję.
- Nie boicie się śmierci?
- Mycha: Nie. Uważam, że to samo może nas spotkać na przystanku, podczas czekania na autobus. Gdyby tak myśleć to nikt by nie wyszedł z domu, nie rozpalił na przykład grilla, bo można się spalić.
- Sylwia: Raz się żyje, a z życia trzeba korzystać.
- Paula: Ja mam swój pogrzeb zaplanowany, każdy wie jaki on ma być. Zresztą jeśli komuś z nas, motocyklistów, coś by się stało to każdy wie, co ma zrobić. Jeśli załapie się tego bakcyla to już do końca życia, z tego się nie rezygnuje. Chociaż są ludzie, którzy zakładają rodziny, mają dzieci, rezygnują z jazdy motocyklem, ale to nie jest tak, że nie przyjdą, nie pogadają. To dalej są motocykliści tylko już nie jeżdżą.
- Sylwia: Niektórzy nie rezygnują, chociaż wsiadamy na motocykl z założeniem, że do domu możemy nie wrócić…
- Paula: Powiedziałam sobie, że będę jeździła do momentu, gdy wsiadając na motor będę czuła respekt, będę się bała.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter