Dla 127 ekip, które posiadają licencję na połów ryb w tym akwenie, nadszedł czas niepokojów i znaków zapytania. Tym bardziej, że przepisy unijne zmierzają do ograniczenia liczby rybackich załóg o ponad 30-40 procent. Rozmowa z Januszem Kościanowskim z zarządu Stowarzyszenia Rybaków Zalewu Wiślanego.
Co zmieni się po pierwszym maja w dziedzinie rybołówstwa?
Będą na pewno większe obostrzenia w kwestii przepisów sanitarno-weterynaryjnych.
Czy rybacy są w stanie dostosować się do tych przepisów?
Generalnie za stan ryby odpowiadają ci, którzy mają skupy ryb, natomiast czystość łódek zależy od każdego rybaka we własnym zakresie.
Spodziewacie się kontroli w tym zakresie?
Sądzę, że rybacy mogą napotkać problemy, jeżeli ich praca nie będzie spełniała odpowiednich standardów. Z dniem 1 maja wejdzie stały nadzór weterynaryjny w portach i ryby, które będą trafiały do magazynu, będą już musiały mieć atest odbioru z łodzi.
Czy to prawda, że Unia Europejska będzie dopłacała tym rybakom, którzy zrezygnują z zawodu, przekwalifikują się lub np. oddadzą swoje kutry na złom?
Unia daje kilka możliwości np. odejścia rybaka po osiągnięciu 55 roku życia i przepracowaniu 10 lat w zawodzie. Jeżeli natomiast ktoś jest młodszy, ma możliwość przekwalifikowania się. Na to można otrzymać do 50 tysięcy euro, z tym, że musi być do tego odpowiedni biznesplan. Za złomowanie łódek jest około 11 tysięcy euro.
W Polsce rybaków jest trochę za dużo, skoro unia daje takie zachęty do rezygnacji z zawodu?
Są takie założenia i unia liczy, że około 30-40 proc. załóg powinno zrezygnować z tego względu, że u nas limity połowowe są dość skąpe i po rozdziale na wszystkie jednostki to naprawdę wystarcza na nędzną wegetację.
Czy rybacy w Tolkmicku poradzą sobie w nowych warunkach?
Ja myślę, że zalew będzie miał w ogóle duże kłopoty, ponieważ staje się jałowy, szczególnie ze względu na brak zarybiań, głównie węgorzem. Ta ryba stanowiła znakomitą część w zarobkach rybaków. Brak zarybiania węgorzem skutkuje w tej chwili tym, że odłowy w skali roku są na poziomie kilkuset kilogramów. Ostatnie zarybianie było w 1994 roku i były takie lata, że jedna załoga potrafiła złapać ponad 10 ton węgorza.
Jakie perspektywy stoją przed rybakami z Tolkmicka?
Tutaj niewiele załóg się chyba uchowa. W zasadzie pieniądze, które Unia proponuje i z których - jak sądzę- rybacy będą korzystać, szybko się rozejdą i ci, którzy zrezygnują z rybołówstwa i tak kiedyś się staną biednymi, bezrobotnymi ludźmi.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter