Większość pracowników elbląskiego zakładu firmy EOL, która produkuje elementy do elektrowni wiatrowych, dostała zaległe wypłaty za sierpień. Pierwsi, którzy przez dwa ostatnie dni czekali na przedstawicieli dyrekcji pod bramą zakładu, dostali pensje wczoraj wieczorem. Pozostali odebrali je dziś.
- Pensje, owszem, otrzymaliśmy, ale razem z nimi zwolnienia dyscyplinarne - mówią zdesperowani mężczyźni. - My prawie nie odchodziliśmy od maszyn, pracowaliśmy nawet po 18-20 godzin, a dostaliśmy po czterysta parę czy sześćset złotych...
Na sierpniowe wypłaty czeka jednak jeszcze kilkoro pracowników. Otrzymali oni obietnicę, że pieniądze będą jutro. Nie wszystko przebiegło jednak po ich myśli.
Pracownicy EOL są w stałym kontakcie z inspekcją pracy. Również dzisiaj szef elbląskiej delegatury PIP, Eugeniusz Dąbrowski, był na miejscu i czuwał nad rozwojem wypadków.
- Przygotowujemy dla pracowników pozwy do sądu o uznanie zwolnień dyscyplinarnych za nieważne - mówi Eugeniusz Dąbrowski. - Ponieważ większość osób nie chce już pracować u dotychczasowego pracodawcy, już wczoraj pouczyliśmy ich o tym, że uprzedzając wypadki sami mogą złożyć wypowiedzenia, powołując się na rażące uchybienia ze strony zakładu pracy.
Inspekcja przygotowuje także wnioski do prokuratury. Będzie się w nich domagać ukarania szefów EOL-u oraz firmy spod Ostródy, z która współpracuje warszawska spółka, za zignorowanie wezwania na rozmowy oraz uporczywe i złośliwe łamanie prac pracowniczych.
Mężczyźni, którzy pracowali przy produkcji laminatów nie tylko nie otrzymali na czas pensji, pracowali na czarno, ale także chociaż byli narażeni na kontakt z substancjami chemicznymi, nie otrzymali specjalnej odzieży.
Zobacz także: "Pod wiatr"
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter