Prywatyzacja lokali komunalnych to jedna ze spraw, które wciąż budzą wiele emocji. Część osób uważa, że ich sprzedaż za kilka procent wartości jest niesprawiedliwa.
- Po pewnym czasie, gdy trafiają na rynek, cena takich mieszkań znakomicie rośnie i czasem stają się przedmiotem nienależnego – chyba - wzbogacenia, kosztem ludzi, którzy wcześniej nabyli mieszkania na zupełnie innych warunkach - zauważa pewien elblążanin.
Za jak najwyższymi ulgami opowiadają się w Elblągu m.in. radny sejmiku Witold Łada i radni opozycji. Ostatnio mówił o tym też szef komisji infrastruktury w Radzie Miejskiej i członek SLD, radny Ryszard Klim.
Równi i równiejsi
Na ostatniej przed wakacjami sesji prezydent zaproponował podniesienie do 90 procent ulgi, ale tylko dla nabywców najstarszych mieszkań. Radny Klim, a także opozycyjny klub „Czas na Elbląg” uważają jednak, że taką obniżkę powinni otrzymać wszyscy lokatorzy.
- Ostateczna cena powinna zależeć od wyceny rzeczoznawcy, która związana jest z rzeczywistym stanem mieszkania - wyjaśnia Ryszard Klim. - Jak wynika z moich ustaleń, takie właśnie rozwiązanie stosują inne miasta. Ustala się jeden przedział czasowy, np. rok 1990 (bo oczywiście trudno jest sprzedawać najnowsze budynki) i daje taką samą ulgę dla wszystkich, bo przecież cena, jaką zapłaci lokator i tak zależy od wartości lokalu.
Radny dodaje, że jest to jedno z rozwiązań, które przyspieszy prywatyzację komunalnych zasobów mieszkaniowych:
- Powinniśmy, jak inne samorządy w Polsce, postawić na wspólnoty mieszkaniowe, bo one szukają finansowych rezerw, zaciągają kredyty i remontują. Sądzę, że jest to jedyna możliwość poprawy stanu mieszkań w Elblągu.
Tego samego zdania jest szef opozycji, Jerzy Wilk:
- Szansę na stanie się właścicielem powinno dostać jak najwięcej osób, bo gołym okiem widać, jak poprawia się stan budynków, w których są wspólnoty. Dajmy też możliwość kupna na raty. Tymczasem projekt prezydenta tego nie przewiduje, co zamyka się drogę do własnego „M” wielu osobom. Nieprawda, że miasto dużo by na tym straciło - przekonuje radny. - Wyższe bonifikaty zachęciłyby więcej osób do kupna, w ostatecznym rachunku do miejskiej kasy wpłynęłoby zatem więcej pieniędzy, niż przy obecnych zasadach sprzedaży mieszkań.
Mimo sprzeciwu
Mimo sprzeciwu części Rady, został przyjęty projekt przedstawiony przez prezydenta. Henryk Słonina tłumaczy, że wysoka 90-procentowa ulga dla lokatorów najstarszych mieszkań to wszystko, na co dziś stać miasto.
- Zaproponowałem zmiany w dotychczas obowiązujących zasadach, aby doprowadzić do pełnej prywatyzacji budynków, w których miasto ma tylko jedno czy dwa mieszkania - wyjaśnia prezydent. - Po drugie, wszyscy wiemy, że ceny nieruchomości w Elblągu poszły w górę i wyższe ulgi byłyby krzywdzące dla tych, którzy wcześniej zdecydowali się na wykup. Takich osób jest ponad 5 tysięcy. Obecne bonifikaty gwarantują zachowanie mniej więcej porównywalnych cen dla tych, którzy teraz kupią swoje mieszkanie i tych, którzy zrobili to wcześniej.
- Inna sprawa, że cała operacja będzie kosztować miasto 1,6 miliona złotych i aby „dopiąć” budżet, będę musiał gdzieś indziej znaleźć te pieniądze – dodaje prezydent.
Elbląski zarządca nieruchomości i prawnik, Andrzej Radziejewski przyznaje, że rzeczywiście ci, którzy wcześniej kupili mieszkanie z mniejszą ulgą, teraz mogą być niezadowoleni, bo gdyby poczekali, cena byłaby niższa.
Polityka władz
- Polityka władz w tej sprawie zmienia się powoli i trudno się dziwić, bo problem jest społecznie palący, a jego rozwiązanie kosztowne. Sama prywatyzacja to jednak właściwy kierunek – ocenia zarządca. - W dalszej perspektywie miastu będzie się ona opłacała, bo większość budynków powstała przed II wojną światową i wymaga ogromnych nakładów na remonty i konserwacje.
Andrzej Radziejewski potwierdza, że tego rodzaju prace wykonuje się szybciej i sprawniej wtedy, kiedy większość mieszkań jest wykupiona przez osoby fizyczne lub prawne.
- Tacy mieszkańcy czują się prawdziwymi gospodarzami, widać to w czasie zebrań wspólnot - zapewnia. – Tymczasem gdy są tylko najemcami często bywa, że problemy budynku, w którym żyją, kompletnie ich nie interesują.
Wbrew potocznej opinii, praktyka pokazuje również, że osoby o niskich dochodach dobrze radzą sobie jako właściciele.
- Z moich obserwacji wynika, że tacy właściciele regularnie płacą czynsz, a osoby, które nie mogą sobie z tym poradzić, należą do wyjątków - mówi Radziejewski. - Często natomiast zdarza się, że nie płacą osoby dobrze sytuowane i prowadzące działalność gospodarczą. Z rachunku bankowego wspólnoty czynią sobie źródło kredytowania, choć skądinąd wiadomo, że mają pieniądze.
Bat na dłużników
Zarządca dodaje, że prywatyzacja jest - jego zdaniem - szansą na przynajmniej częściowe rozwiązanie problemu mieszkaniowych długów. Samorządy sobie z tym nie radzą, m.in. dlatego, bo brakuje socjalnych pomieszczeń dla dłużników. Wspólnota mieszkaniowa jest dużo skuteczniejsza, bo jeśli ktoś nie płaci, może np. sprzedać jego mieszkanie. Warto o tym pamiętać, bo przecież za tych, co nie płacą czynszu, płacą jego sąsiedzi.
- Im więcej mieszkań przejdzie w prywatne ręce, tym mniejszy problem z dłużnikami będzie miała gmina – uważa Andrzej Radziejewski.
* * *
Przyjęta na ostatniej sesji uchwała mówi o 90–procentowej obniżce dla mieszkających w budynkach wybudowanych przed 1946 rokiem. Dla budynków wielorodzinnych z lat 1946 – 76 ulga wynosi 85 procent, a na 75 procent mogą liczyć mieszkańcy domów powstałych w latach 1977 – 1990. Dodatkowo, cena może być jeszcze niższa o 5 procent, jeśli na wykup zdecydują się wszyscy lokatorzy nie sprywatyzowanych dotąd w danym budynku mieszkań. Mieszkańcy należących do miasta domków jednorodzinnych mogą się stać właścicielami po wpłaceniu 30 procent wartości domu. W tym przypadku ulga obejmuje zarówno wykup budynku, jak i niezbędnej cząstki gruntu. Najnowsza uchwała Rady Miejskiej mówi również o 70-procentowej uldze od pierwszej opłaty za użytkowanie wieczyste przynależnego do lokalu gruntu. Warto jednak dodać, że tę uchwałę opozycja już zaskarżyła do wojewody.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter