Czerwcowy nabór do pracy przy produkcji osłon do elektrowni wiatrowych prowadziło przedsiębiorstwo handlowo-usługowe spod Ostródy związane z firmą EOL. Na początku ludzie pracowali w firmie na czarno. Po kontroli inspekcji pracy, otrzymali tylko umowy o dzieło, które - jak twierdzą - kazano im podpisać in blanco.
Kiedy pod koniec września br. nie otrzymali sierpniowych pensji, postanowili sprawę nagłośnić. Po monitach dostali kwity umów o pracę obowiązujące od września, ale wraz z nimi - wypowiedzenia.
- Wystąpiłem z pozwami, bo zamierzam udowodnić, że zatrudnieni tam pracownicy rzeczywiście pracowali, a nie wykonywali swoje dzieło - podkreśla Eugeniusz Dąbrowski, szef elbląskiej Inspekcji pracy. - Dopiero korzystne dla pracowników w tej sprawie wyroki mogą być podstawą innych roszczeń pracowniczych, takich jak zapłata za przepracowane godziny nadliczbowe, ekwiwalent za urlop, za ubrania robocze, środki czystości czy składki na ubezpieczenie społeczne.
Na rozprawę do elbląskiego sądu przybył z dużym opóźnieniem Waldemar Owczarczyk, jeden z szefów firmy EOL. Zostawił odpowiedź na pozwy, w której wnioskuje o oddalenie powództwa. Stwierdził że firma chciała zatrudnić pracowników na umowę o pracę, ale oni tego nie chcieli.
- To jest wybieg - komentuje Eugeniusz Dąbrowski. - Pracodawca powołuje się na pisma pracowników do pani Owczarczyk dotyczące zerwania umowy o dzieło. Jest tam zdanie, w którym każdy z nich oświadcza, że nie przyjmuje warunków zaproponowanych przez pracodawcę. Z tym tylko, że to pismo mieli podpisać po to, by to EOL ich dalej zatrudniał, a nie jak dotychczas PPHU spod Ostródy. Pracodawca powołując się na to zdanie uznał, że to pracownicy odmawiali dalszej pracy.
Proces odroczono do 26 listopada br.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter