UWAGA!
[X]Zgłaszanie opinii do moderacji
Panie Ludwiku Pan raczy żartować. Wspólnot nie zrzucili nam amerykanie na spadochronach ino zostały uchwalone i wprowadzone w ustawodawstwo przez Sejm. Wydaje mi się, że istota rzeczy wynika z pewnego niezrozumienia mechanizmów prawnych i ekonomicznych. Każda wspólnota mieszkaniowa stanowi odrębny podmiot prawny i może się rządzić swoimi prawami. Biorą w tym udział wszyscy właściciele i miasto, które jest też właścicielem wszystkich nie wykupionych mieszkań komunalnych. Przedstawiciele miasta działają na takich samych prawach jak każdy z pozostałych właścicieli - mając tyle głosów, co udziałów w nieruchomości. Każda ze wspólnot może prowadzić sama administrację i swoje finanse - nie ma żadnego obowiązku względem tej sprawy. Niestety własność zobowiązuje do pewnych działań i uczestnictwa w nich - minęły czasy totalnej bierności i ustawicznych żądań skierowanych do sił wyższych, które albo były przychylne sprawie, albo po prostu jej nie zauważały. Co do finansów - w momencie pierwszego wykupu mieszkania w budynku pojawia się wspólnota mieszkaniowa. Wspólnota powołuje zarząd, otwiera konto bankowe i wszystkie decyzje wzglądem jej finansów podejmuje SAMA - słownie sama - na drodze uchwały akceptowalnej przez wszystkich uczestników wspólnoty. Że są przy tym problemy międzyludzkie - owszem i to nawet nie małe. Wynikają one głównie z faktu, że my jako społeczność nie potrafimy się zjednoczyć w działaniu i być wyrozumiałym dla innych. Oj trudno nam to przychodzi, zwłaszcza, gdy mamy decydować o wspólnej sprawie - ale tu nie ma innej rady - trzeba się tego nauczyć. Natomiast, co do tych Państwa, którzy chętnie wycofaliby się z władztwa - przepraszam dokonali Państwo tego bez żadnej wiedzy na ten temat. Do prowadzenie samochodu wymagane jest prawo jazdy. Budynek to taki samochód, w którym jest tyle kierownic ilu właścicieli i cały dowcip na tym polega, aby wszyscy chcieli jechać w jednym kierunku, a tego nie da się zrobić bez uczestnictwa w sprawie. Władztwo zobowiązuje. I to by było na tyle.
AborygenMiejscowy